Wielka trasa promująca ostatni album Metalliki zatytułowany „Hardwired…To Self- Destruct” trwa. Z tej okazji Lars udzielił wywiadu dla portalu Newsweek, w którym opowiedział o emocjach towarzyszącym zespołowi na scenie.
Jesteśmy w trasie naprawdę często. Robimy je nie tylko po wydaniu nowych albumów. To dla nas bardzo ważny aspekt. Chcemy wyjechać w najdalsze zakątki świata i zaprezentować nasze świetne show pełne nowoczesnych produkcyjnych elementów. Obecnie mamy większe możliwości, aby dotrzeć do fanów na całym świecie.
Możesz grać własne koncerty albo być częścią festiwalu. Myślę, że znaleźliśmy sposób, jak połączyć te kwestie. Gramy w okresach dwutygodniowych, tak, aby nie opuścić domu na więcej niż 14 dni. Dzięki temu nikomu z nas nie odwala. Minimalizujemy w ten sposób ryzyko wpadnięcia w różne problemy. Udało nam się osiągnąć dobry balans. Nigdy nie czujemy, że sprawy codzienne wymykają nam się spod kontroli. Ten sposób pracy u nas świetnie funkcjonuje. Dla mnie te dwie godziny na scenie to najbezpieczniejsze miejsce. Nikt mnie wtedy nie wkurza. Jestem kapitanem mojego okrętu i jest to najlepsza rzecz na świecie.
Mamy nadzieję, że ta nowa technika podziału obowiązków wciąż będzie dobrze funkcjonować i Metallica już za niecały rok zaprezentuje w Polsce świetną formę.