Przyszedł czas, by podzielić się z Wami najciekawszymi fragmentami lipcowego młotka. Niestety, poziom jubileuszowego numeru nie został podtrzymany. Nie narzekajmy jednak zbyt wiele, kilka wywiadów, recenzji i relacji na pewno Was zaciekawi.
Wywiady
Michał Czaplicki: Jak można interpretować tytuł twojej najnowszej płyty?
Wolf Hoffmann (Accept): Wiesz ja nie chcę komukolwiek wmawiać, że jestem znawcą muzyki klasycznej i kompozytorem, który w tym stylu tworzy. Jestem muzykiem grającym metal i takim muzykiem pozostanę. Tytuł odnosi się właśnie do zestawienia tych dwóch światów, czyli metalu i muzyki klasycznej. Ten album to jest mój sposób na połączenie tych dwóch światów. Biorę mały skrawek ze świata muzyki klasycznej i łączę go z moim światem, próbuję je ze sobą tak jakby skleić…
Maceij Krzywińśki rozmawiał z liderem Six Feet Under:
Chris Barnes (Six Feet Under): (…) Nie chcę tonąć w sentymentach, bo teraz też jest fajnie, stary. Miałem naprawdę dużo szczęścia, ale również ciężko pracowałem, by się nie nudzić i nie zanudzić ludzi dookoła mnie. Nie zanudzić członków zespołu i fanów. Łatwo byłoby powtarzać w neiskończoność te same tricki. Mógłbym trzymać się tego samego stylu wokalistyki, mógłbym nagrywać w kółko te same płyty, gdybym zostaw w Cannibal Corpse, choć i w tamtym zespole forsowałem zmiany. To moje życie i mój obiekt zainteresowania, więc nei chciałbym, żęby praca nad muzyką przypominałą robotę na taśmie, z której zjeżdża wciąż ten sam produkt. Sam chciałbym być zaskakiwany, ale chcę też, by inni mogli posłuchać czegoś, o czym nie mieli pojęcia. Muzyka polega między innymi na odkryciach, na składaniu puzzli, które nigdy nie zostaną złożone do końca.
Maciej Majewski: Zapowiedzieliście w ubiegłym roku kolejny album z coverami. Do dzisiaj się nie ukazał. Dlaczego?
Nameless Ghoul (Ghost): Ponieważ dopiero skończyliśmy go nagrywać. Wszystko się przesunęło z powodu trasy koncertowej. Zagraliśmy ponad 140 koncertów w ciągu ostatnich 9 miesięcy, więc całkiem sporo. Wydamy go, jak tylko skończymy trasę.
MM: A co z nowym albumem i premierowym materiałem?
NM: Nie za bardzo mogę wchodzić w jakiekolwiek szczegóły, natomiast proces twórczy już się rozpoczął. Jesteśmy jednak na 100% przekonani, że uda nam się go skończyć i wydać w przyszłym roku.
Igor Waniurski: Mam wrażenie, że każdy kolejny album był dla was ambitnym krokiem naprzód w rozwoju swojej twórczości.
Frost (Satyricon): Dokładnie tak, obraliśmy wtedy pewien kurs, na którym jesteśmy do dziś. Dlatego świętujemy dwudziestą rocznicę akurat tej płyty („Nemesis Divina” – przyp. red.). Na tę okazję przygotowaliśmy serię koncertów z wykonaniem albumu w całości. Dlatego, że wiele znaczy dla nas i naszych fanów, jest nadal w sercach i duszach.
Rafał Monastyrski: Album jest momentami aż do bólu dosłowny, czego koronnym przykładem jest „Marzanna”. I o ile mnie w żaden sposób tak ostre teksty nie rażą, tak słuchając płyty rozglądam się, czy przypadkiem moje dzieci nie zaczynają wsłuchiwać się w te napastliwe wersy. Dlaczego aż tak szokująco?
Marcin Gąsiorowski (Thy Worshiper): W „Marzannie” akurat nie ma jakichś tajemnic. To przesilenie wiosenne. Na polskich wioskach obchodziło się to święto w następujący sposób: kobiety robiły kukłę – Marzannę właśnie, potem wlokły ją przez całą wieś, wyzywając, bijąc i zadając jak najwięcej cierpienia, aby w końcu spalić i utopić. Marzanna była symbolem wszystkich złych rzeczy, które spotkały nas w odchodzącym roku. Wydaje mi się, że wybrałem odpowiednie słowa na taką okazję. Inne teksty nie są aż tak dosłowne. Jak wspomniałem, przechodziliśmy ciężkie okresy w życiu. Stąd takie teksty.
Maciej Majewski: Czegoś tu nie rozumiem. Czemu nie wydałaś podwójnego albumu, albo jednego krążka, zbierającego najlepsze utwory z tego zestawu, zamiast dwóch oddzielnych płyt, które ukażą się w pewnym odstępie czasu?
Tarja Turunen: Problem w tym, że nie znoszę podwójnych albumów (śmiech). Naprawdę! Poza tym nie chciałam wydawać podwójnego wydawnictwa, ponieważ uważam, że byłoby to za dużo na raz. Tuż po zakończeniu nagrań zauważyłam, że tych piosenek jest bardzo dużo. Pojawił się kłopot, co z tym materiałem dalej zrobić. Nie chciałam go przeznaczyć na bonusy, strony b singli, czy jakieś japońskie wydania. Zresztą – o czym przekonałam się już wcześniej – ludzie w Europie zwykle nie zaprzątają sobie głowy japońskimi wersjami płyt (śmiech). A ponieważ te piosenki są mi bardzo bliskie i mam do nich osobisty stosunek, chciałam je również przekazać słuchaczom. Razem z moją wytwórnią doszliśmy do wniosku, że wydamy je w dwóch odstępach czasowych. Najpierw ukaże się prequel „The Brightest Void”, którego tytuł wziął się z fascynacji filmami i ścieżkami dźwiękowymi. Dotyczy to właściwie mojej całej twórczości, gdyż właśnie świat filmu i dźwięków filmowych stanowi dla mnie główną inspirację. Materiał ten stanowi przedsmak, a jednocześnie daje obraz tego co ukaże się w sierpniu na „The Shadow Shlef”. Pojawiły się na nim m.in. covery, które wykonuję na żywo z moim zespołem. Dzięki temu utwory z „The Brightest Void” będą żyły swoim własnym życiem bez upychania ich gdzie indziej.
Maciej Majewski: Wspominałeś o trasie – jesteście właśnie w trakcie „The Book Of Souls Tour” Iron Maiden, czyli tournee grupy twojego ojca, Steve’a. Rozumiem, że podróżujecie wszyscy razem z Ed Force One, pilotowanym przez Bruce’a Dickinsona.
George Harris (The Raven Age): (śmiech) Dokładnie tak, stary. I powiem Ci, że frajdę mamy z tego powodu niesamowitą.
MM: Nie wiem, czy widziałeś zdjęcie Ed Force One, zrobione na lotnisku w Zurychu, gdzie Wasz samolot stanął koło samolotów Angeli Merkel i Francoisa Hollande’a…
GH: (wybuch śmiechu) Stary, pojęcia nie masz, jaki mieliśmy ubaw, widząc to zdjęcie! Siedząc w samolocie, w ogóle nie zdawaliśmy sobie sprawy, kto znajduje się obok. W ogóle podróżowanie Ed Force One jest bardzo komfortowe, ale jest też sporym przeżyciem. Samolot jest znacznie większy, niż był na poprzedniej trasie. W samym jego środku nie ma krzeseł, więc możemy się spokojnie przemieszczać i integrować, co jest niezwykle przyjemne.
Maciej Majewski: A czy zatem wasze pierwotne muzyczne inspiracje zmieniły się na przestrzeni lat?
Skin (Skunk Anansie): Jeśli chodzi o dawne zespoły, to wszystko, co robili Parliament-Funkadelic nieustannie nas inspiruje. W sierpniu będziemy grali na festiwalu Afro Punk, gdzie grają wszyscy artyści, którzy nas inspirowali jak George Clinton, Fishbone, czy Living Colour. Do tego dodałabym jeszcze wszystko, co robili Bad Brains. Wszyscy oni pojawili się kilka lat wcześniej i mieli ogromy wpływ na to, co robimy dzisiaj.
Recenzje
Płytą miesiąca został wybrany krążek: Vektor – Terminal Redux Rafał Monastyrski opisał go tak:
(…) Rozszalałe melodie, obłędne partie solowe, szalejąca sekcja, niebanalne harmonie, niezliczone przejścia, unikalny nastrój kompozycji, aranżacyjne mistrzostwo. I intensywność na każdym kroku. Słuchanie tego albumu nie jest równoznaczne z bieganiem boso po rozżarzonych węglach, a raczej z włożeniem głowy wprost w palenisko.
Patrząc na oceny wystawione przez redaktorów, posłuchać w najbliższym czasie należy: Boris With Merzbow – Gensho, Ulcer – Heading Below, Thy Worshiper – Klechdy, Flotsam and Jetsam – Flotsam and Jetsam, Jim Breuer and The Loud & Rowdy – Songs From The Garage, Tarpan – Ruins. Nie traćcie czasu natomiast na Six Feet Under – Graveyard Classics IV: The Number of The Priest.
Relacje
Zakk Wylde, 3.06.2016, Łódź, Wytwórnia – Igor Waniurski:
Jednego sympatycznemu brodaczowi nie można odmówić. Zakk jest wspaniałym gitarzystą, jednym z takich, którzy nadzwyczajną biegłość techniczna potrafią łączyć z emocjami i umiejętnościami budowania klimatu. Umiejętność szybkiego przebierania dłońmi po gryfie udowodnił już w rozciągniętej do wielu minut solówce, podczas rozpoczynającego koncert „Sold My Soul”. Gitarzysta wskakiwał na odsłuchy, po obu stronach sceny, grał z gitarą na karku, wydobywał dźwięki trącając struny ustami, stosował kuglarskie sztuczki, z których jest znany.
Ghost, 30.05.2016, Warszawa, Stodoła – Maciej Majewski:
(…) Biorąc pod uwagę umiejętne łączenie elementów melodyjnych z ciężkimi, grupa Ghost zdaje się być swoistym przewodnikiem w tego typu niełatwych przecież praktykach. Ale że jednocześnie potrafi porywać do takiej zabawy, szczerze się nie spodziewałem. Życzyłbym sobie, by zespół częściej nas odwiedzał, by rozruszać zbyt skostniałe metalowe towarzystwo w naszym kraju.
Marduk, Immolation, Origin, 21.05.2016, Warszawa Progresja – Maciej Majewski:
(…) Ekipa z Marduk bowiem, która po raz kolejny pojawiła się na deskach warszawskiej „Progresji: w ciągu niespełna kilku miesięcy, niestety znów położyła swój set zbyt jednostajnym, a w konsekwencji męczącym brzmieniem. I o ile jeszcze w otwierającym „Frontschweiun” i w kolejnych „The Blond Beast”, czy „Of Hell’s Fire” było dość obiecująco, o tyle dalej było po prostu nudno. Nie pomogły nawet kończące zasadniczego seta „Panzer Division Marduk” i „Wolves”. Dla pozostałych kapel zdecydowanie warto było udać się tego wieczoru do stołecznego klubu. Występ Marduk następnym razem sobie odpuszczę.
Gojira, 31.05.2016, Warszawa, Stodoła – Maciej Majewski:
(…) Takie strzały jak „Flying Whales”, znakomity „Wisdom Comes”, czy fantastyczny „The Axe” dowaliły do pieca jeszcze bardziej. Moment minimalnego wytchnienia nadszedł wraz z „The Silver Cord”. To była cisza przed burzą, bo „Explosia” spuściła prawdziwy łomot. Zespół nie miał powodu, by zwalniać już do samego końca i pożegnał się pięknymi „Lizard Skin” i „Vacuity”. Prym wieczoru wiódł wbrew pozorom młodszy z braci Duplantier. Na swoim umiejętnie wyeksponowanym zestawia Mario nadawał rytm całości, dzięki czemu miało się wrażenie jazdy czołgiem.