W rozpisce trzeciego dnia tegorocznego Off Festivalu widniał tajemniczy zapis – kawiarnia kulturalna, 19:35, gość specjalny. Nikt pewnie nie spodziewał się, że tym gościem może być największa gwiazda imprezy, czyli Patti Smith. Ta wiadomość ukazała się na profilu facebook festiwalu na parę godzin przed spotkaniem. Niewiele czasu później przed kawiarnią (czyli namiotem, w którym odbywały się spotkania i dyskusje z innymi, zdecydowanie mniej znanymi artystami) zaczęła ustawiać się niemała kolejka. Byłem w gronie osób, którym udało się wejść do namiotu, bo liczba miejsc była ograniczona. Pomimo, że tego dnia udało mi się spotkać Patti przechadzającą się po Katowicach ze swoim basistą i klawiszowcem, Tonym Shanahanem, emocje były równie wielkie. Tym razem wykrztusiłem z siebie coś więcej, niż „Przepraszam, jestem fanem i chciałbym zrobić sobie z tobą zdjęcie” i udało mi się zadać pytanie do mikrofonu. Po wejściu do namiotu, po parunastu minutach oczekiwania na kanapie ustawionej na wprost zebranych pojawiła się Patti Smith we własnej osobie. Spotkanie prowadziło dwóch dziennikarzy, a Patti miała głównie czytać swoją poezję. Być może dlatego na początku tematyka obracała się jedynie wokół dzieł literackich artystki, a ta wraz z kolejnymi pytaniami robiła coraz większe oczy. Na szczęście w pewnym momencie do głosu doszła publiczność. I na szczęście parę chwil po rozpoczęciu wydarzenia przypomniałem sobie, że mam ze sobą dyktafon…
…Zaczęłam czytać, gdy byłam bardzo, bardzo mała, bo tak bardzo kochałam książki. I później przeczytałam książkę „Małe kobietki”, która jest amerykańskim klasykiem o wojnie secesyjnej, o 4 siostrach. Jedna z nich nazywała się Jo i była pisarką. Zdałam sobie sprawę, że nawet taka zwykła dziewczynka może pisać książki, więc pomyślałam „Cóż, jeżeli ona może, to ja też”. Miałam 10 lat i zaczęłam pisać. I piszę całe życie.
Pamiętasz, co pisałaś, gdy już zaczęłaś?
Co pisałam? Prawdopodobnie złą poezję, krótkie bajeczki, historie science fiction, dużo poezji. Słuchałam jazzu i pisałam poezję. Pisanie to proces trwający całe życie… Ewoluujemy razem z naszym pisaniem.
Pamiętasz ten moment, kiedy ta zła poezja zaczęła zmieniać się w dobrą?
To nie jest tak. Gdy byłam młoda, napisałam poezję, która wydaje mi się tak dobra, jakbym napisała ją teraz. A czasem piszę poemat i wydaje mi się, że donikąd nie prowadzi. Każda praca to indywidualne podejście. Nie jest tak, że jesteś złym poetą, a później stajesz się wielki. Możesz napisać wielki poemat, gdy masz 17 lat, a następny gdy masz 30. To nie jest związane z wiekiem. To bardziej mistyczne. Spójrz na Arthura Rimbauda, był nastolatkiem, gdy napisał jedną z najlepszych poezji wśród francuskiej literatury.
Mistyczne na pewno, ale mówiąc o praktyce, jak to się stało, że zaczęłaś być publikowana? Czy pamiętasz te wczesne dni i pierwszy raz, gdy zobaczyłaś swoje nazwisko wydrukowane na stronie?
Gdy byłam nastolatką wygrałam konkurs poezji i to był poemat o śmierci muzyka, który nazywał się Charlie Parker. A jego tytuł to „Ptak jest wolny”. To była pierwsza rzecz, która została opublikowana. Gdy pisałam, nie myślałam o tym, by to publikowano, raczej myślałam o tym, żeby napisać coś dobrego, coś wartościowego. W naszej obecnej kulturze tak wielu ludzi obawia się tego, żeby wydać płytę, być znanym, być bogatym, sławnym. Dla mnie to nie jest najważniejsze – jeżeli to się stanie – wspaniale, ale dla mnie liczy się to, żeby stworzyć wielką rzecz, która przetrwa z pokolenia na pokolenie. Wielu naszych największych artystów nigdy nie było znanych za swojego życia. Nigdy nie byli bogaci, sławni, a prawie zapomniani. A zostawili po sobie najlepsze dzieła kiedykolwiek stworzone. Więc nigdy nie przejmowałam się publikowaniem, czasem drukowałam poezję tylko dla siebie i sprzedawałam ją w parku po dolarze.
Powiedziałaś, że teraz wszyscy chcą wydawać i zmienia się to, że kiedyś ludzie tworzyli poezję czy muzykę dla samej potrzeby. Mam poczucie, że to co się dzieje pomiędzy muzyką a poezją, którą łączysz jak nikt inny na świecie, ale w latach 50., 60. było więcej połączenia między literaturą, a muzyką. Teraz się to zagubiło. Co o tym myślisz?
Nie uważam że to prawda. Myślę, że to ewoluuje i zmienia. Każdy tworzy, każdy może nagrać swoją płytę i wrzucić ją do internetu. Teraz jest więcej możliwości, by pokazać innym swoją pracę i to dobra rzecz. Ale uważam, że jakość jest ważniejsza, niż uznanie. Po pierwsze jakość. Ale to dobrze, że każdy może się wyrażać. Ale nie zgadzam się – połączenie poezji i muzyki dzieje się od wieków. Pasterz Dawid napisał pieśni, które były również poematami i grał je na swojej harfie. I w ciągu lat ludzie łączyli poezję z muzyką. Muzycy jazzowi i beatnikowscy pisarze świetnie się rozumieli. Co do rock and rolla – wielu ludzi, dzięki którym rock ewoluował mieli zmysł poezji – od Hanka Williamsa do Boba Dylana, Johna Lennona, Jimiego Hendrixa, Jima Morrisona. Teraz jest wiele interesujących ludzi, którzy to łączą. Michael Stipe i R.E.M. – Michael Stipe jest jednym z naszych najlepszych tekściarzy. On napisał „To koniec świata, który znamy, a ja czuję się dobrze” (piosenka ‘It’s the End of the World as We Know It (And I Feel Fine)’ – przyp.) – jedna z najlepszych linijek kiedykolwiek napisanych. Teraz mamy gwiazdy pop i młodych ludzi, którzy sami tworzą język i muzykę. Nie możemy powiedzieć, że tego już nie ma, tylko po prostu robi się to inaczej. Ewoluuje w inny sposób.
W 1972 r. został wydany pierwszy zbiór wierszy Patti Smith „Siódme niebo”, ale w 1971 r. Patti napisała piękny poemat „Autobiografia”.
Tak, ale nie mogę czytać przy tej muzyce, nie mogę się skoncentrować. Kiedy będzie ciszej, przeczytam. Raczej chciałabym porozmawiać z ludźmi, niż czytać długi wiersz.
Chciałbym spytać o tytuł tego wiersza. Jest 1971 r., jesteś na początku życia, a nadajesz mu tytuł „Autobiografia”. Jaka kryje się za tym historia?
On wcale nie nazywał się „Autobiografia”, ktoś inny go tak nazwał. Nazywał się coś jak „12-letnia poetka” i był odpowiedzią na wiersz „7-letni poeta” Arthura Rimbauda. To nie autobiografia, to raczej dokumentacja dzieciństwa. Nie czytałam go od roku. Nie był nigdy opublikowany, nie wiem, może ukazał się w jakimś rockowym piśmie. Ale nigdy nie było go w książce. Napisałam go chyba dla Creem. Ale nazywał się „12-letnia poetka” i opowiadał o życiu, o tym co się wydarzyło. Nie czytałam go i nie widziałam go od lat, więc nie pamiętam o czym jest.
Dobrze Patti, zrobimy tak, mamy jeszcze jedno ważne pytanie dotyczące ważnej dla wielu z nas książki napisanej przez ciebie, a później poprosimy publiczność o pytania dla ciebie.
Mówimy o twojej poezji z lat 70., o twoich początkach, ty zagrasz dziś wieczorem „Horses”, który jest albumem, który wyszedł też jakiś czas temu, ale masz nową książkę, której nie mieliśmy jeszcze okazji przeczytać po polsku. „Just Kids”, której polski tytuł brzmi „Poniedziałkowe dzieci” była świetnie przyjęta i jestem pewny, że została przeczytana przez każdą osobę, która jest tutaj dzisiaj z nami. Powiedz o nowej książce – o czym jest? Czy to kontynuacja?
Nie, nie. Nowa książka ma tytuł „M Train” i „M” oznacza umysł, coś jak „Pociąg myśli” Nie chodzi o normalny pociąg robiący „ciuu ciuu”. To zaczęło się tak, że siedziałam w kawiarni pijąc kawę i pisałam o śnie, który miałam. I ciągle pisałam. Później podjęłam decyzję, by nie przerywać. Po prostu pisać i pisać. Nie miałam planu, celu, fabuły, nie wiedziałam co z tego będzie. Non-fiction czy fantasy – po prostu pisałam. Wskoczyłam do mentalnego pociągu i pojechałam tam, gdzie mnie poniósł. Więc każdego dnia chodziłam do kawiarni i pisałam, pisałam, dopóki nie pomyślałam „Ok, jest skończona”. Śmieszne jest to, że po tym jak skończyłam, pisałam dalej i dalej piszę. Ale to inny rodzaj książki, bo jest napisana w teraźniejszości. Przy „Just Kids” musiałam wrócić do lat 60. i 70., a ta jest napisana w teraźniejszości – 2012, 2013, 2014, ale czasem wracam w czasie, by wspomnieć o moim mężu Fredzie, który zmarł i naszym życiu w Michigan. To była dla mnie niespodzianka, bo nigdy o nim wcześniej nie pisałam. Więc to książka o Fredzie, kawie, książkach, samotności… To o moim życiu – gdy występuję, gdy jestem w trasie moje życie jest kompletnie skupione na ludziach, koncertach i obowiązkach w trasie, na zespole. Ale gdy wracam do domu jestem obibokiem – nie myślę o sobie, jako o artyście, gwieździe rocka, muzyku. Jestem po prostu sobą, włóczę się po mieście, robię pranie, karmię koty, piszę w kawiarni. Więc to nie ksiażka o rock’n’rollu, o życiu publicznym, tylko o życiu codziennym.
O praniu.
O praniu, o kotkach. Dużo kawy, dużo książek.
Czy ktoś ma pomysł jak przetłumaczyć tytuł nowej książki Patti Smith na polski?
Mentalny pociąg.
Mentalny pociąg?
Jak? „Mentalny pociak”.
Pytania od publiczności:
Cześć Patti. Jesteś w trasie od długiego czasu i mówisz, że masz na niej obowiązki. Chciałem spytać, co robisz by pozostać w formie?
On pyta co robię, by być zdrowa na trasie? (śmiech publiczności) To wyzwanie, ale jestem z rodziny z klasy pracującej i patrzę na koncerty jak na pracę – to dla mnie praca. Staram się być skoncentrowana, zdrowa i gotowa, by wykonywać moją pracę. Więc staram się jeść najlepiej jak mogę, co w trasie jest często wyzwaniem. Nie piję dużo – tylko jakieś lokalne piwo albo lampka wina z zespołem. Piję trochę kawy, trochę ćwiczę, czytam. Nie mam nudnego życia na trasie, każde miasto jest interesujące. Dzisiaj chodziłam po mieście i poznałam różnych ludzi, patrzyłam na architekturę.
Prowadzący: Mnie również. Także wpadłem dziś na Patti.
Jak się nazywa to miasto?
Prowadzący: Katowice.
Tak, to miasto jest naprawdę fajne, ma naprawdę interesującą architekturę. Starałam się pospacerować, porobić parę zdjęć, ale najważniejsze to być skoncentrowanym. Pić dużo wody, wyspać się, nie wypalić się przez poziom adrenaliny. Chodzi o to, by być skoncentrowanym na swojej pracy i zdrowym, kiedy poznaję innych ludzi. Życie w trasie to nie jest łatwa praca. Ale podoba mi się. Jestem typem obiboka. Nie obchodzi mnie to, że mam brudne ubrania, że śpię w autobusie albo że jem kanapki z masłem orzechowym. Ale lubię życie w trasie.
Michał Dudek: Witaj znów Patti. Też cię dziś spotkałem, gdy spacerowałaś po Katowicach. Byłem tym kolesiem, który nie wiedział co powiedzieć, więc przepraszam… „Horses” to twój legendarny album, ale chciałbym też spytać o inne płyty. Do których lubisz wracać? Może coś z lat 90., bo to był dla ciebie dobry czas – „Gone Again”, „Peace and Noise”…
Z reguły nie słucham nagrań z lat 90., bo sprawiają, że jestem bardzo smutna. „Gone Again” wyszła po śmierci mojego męża i czuję w niej mój smutek. Lubię „Banga” – nasz ostatni album. Lubię to, że są na niej muzycznie interesujące pomysły, grają na niej moje dzieci. Piosenki zostały napisane w różnych miejscach na świecie. Ciągle lubię dużą część „Easter”, lubię ‘Rock’n’Roll Nigger’ – to ciągle jedna z moich ulubionych piosenek mimo, że przyniosła mi trochę kłopotów, ale ciągle ją kocham. Ale nie słucham za dużo swoich płyt. Wolę słuchać innych. Lubię operę. Lubię słuchać My Bloody Valentine i opery. (śmiech publiczności)
Cześć, jestem szczęśliwy, że mogę tutaj być…
Cześć, ty też widziałeś mnie dziś na ulicy? (śmiech publiczności)
Nie.
Widziałam dziś dużo ludzi, nikt nie pochodził z tego miasta. Poznawałam ludzi, mówili „cześć”, chwilę rozmawialiśmy, a ja pytałam czy znają tu jakąś dobrą restaurację, a oni na to „O nie, jestem z Czechosłowacji. A ja z Warszawy albo z Krakowa”.
(głos z publiczności) Ja jestem z tego miasta.
Dobrze, dobrze.
Kim jest Patti Smith? Jakbyś opisała siebie? Wśród czynności prywatnych i publicznych, co jest najważniejsze dla ciebie?
Jestem taka, jak widać. Noszę cały czas te same ubrania. Jestem matką, więc staram się być dobrą matką. Lubię czytać, raczej jestem samotniczką, nie jestem inna – jestem, taka jaka jestem. Nie mam zbyt wielu sekretów. Ta nowa książka, „M Train”… Jeżeli naprawdę jesteś ciekaw jaka jestem, to ta książka to opisuje. Nie jestem tajemnicza. Czasem nieprzyjazna, ale nie tajemnicza.
Prowadzący: Patti już 3 razy wspomniała o tym, że jest typem obiboka („like a bum” – przyp.). Myślę, że to mógłby być dobry tytuł autobiografii.
Gdy to mówię, to… Czasem jak wchodzę do drogiego sklepu myślą, że jestem złodziejką, że coś ukradnę. Czuję na sobie ich wzrok. Gdy wchodzę, pytają podejrzliwie „W czym możemy pomóc?” Taka po prostu jestem. To co lubię robić, gdy wracam do Ameryki – mam malutki domek przy oceanie, naprawdę mały. Czytam tam i piszę, a później idę na spacer wzdłuż oceanu i rozmawiam z surferami. Żyję naprawdę prosto i jestem szczęśliwa.
Mówiąc o Arthurze Rimbaudzie, w swojej książce „Just Kids” napisałaś, że patrzyłaś na niego tak, jak teraz patrzy się na gwiazdy pop, gdy byłaś nastolatką. Co myślisz o tym, że później porzucił swoje dotychczasowe życie i poezję i otworzył firmę…?
Gdy byłam naprawdę mała, miałam 15-16 lat zakochałam się w Rimbaudzie i wyobrażałam sobie, że był moim chłopakiem. Czytałam jego poezję, która jest taka piękna i przenosząca w inny wymiar i dalej ją czytam. Jego listy wydały mi się interesujące, a jego życie po poezji złożone i trudne. Myślę, że żaden artysta… Artysta odpowiada tylko za swoją pracę. Nie wierzę w to, że artysta musi kontynuować zadowalanie ludzi albo bycie poetą albo jak Picasso trwanie tylko w niebieskim okresie lub być tylko kubistą. Albo jak Bob Dylan – być tylko folkowym piosenkarzem. Artysta musi iść do przodu i czasem oni odchodzą od sztuki. Czasem palą się jasno, lecz spalają się bardzo szybko. Rimbaud napisał swoją poezję zanim miał 21 lat, a później ewoluował, by zacząć robić coś innego i miał do tego prawo. Żyjemy w takiej kulturze, gdzie myślimy, że musimy wiedzieć wszystko o artyście. Chcemy wiedzieć o ich życiu prywatnym, o chłopakach, dziewczynach, życiu seksualnym, tym i tamtym. To niczyja pieprzona sprawa. Wszystko co musimy znać, to dzieło, które nam artysta nam daje. Obojętnie czy jest gwiazdą filmową, pisarzem, piosenkarzem – to jest najważniejsze, jakość jego dzieł. Reszta jest… Wszyscy mamy historie, każdy z nas. Możesz posłuchać historii nieznajomego w pociągu – usiądziesz obok nieznajomego i opowie ci historię swojego życia. I czasem jest ona bardziej interesująca, dziwna, ekscytująca czy tragiczna, niż historia gwiazd filmu, o których zastanawiają się codziennie ludzie lub gwiazdy reality show. Każdy jest wyjątkowy i każdy ma historię.
Prowadzący: Mówiąc o tym, miło tutaj siedzieć i posłuchać o twoim życiu prywatnym itp.
Cóż, nie powiedziałam wam nic bardzo prywatnego. To część mojego prywatnego życia, siedzenie tutaj. Nie mam żadnych… Wiecie, mam 68 lat – czego szokującego możecie się o mnie dowiedzieć? Najbardziej szokującą rzeczą jest chyba to, jak proste życie prowadzę. Bo jestem osobą, której życie opiera się na pracy. Nawet, gdy byłam młoda w latach 70. – był czas w latach 70. zanim odeszłam, że przynajmniej w Europie osiągnęłam sukces. Grałam dla 80 tys. ludzi na przykład we Włoszech. Osiągnęliśmy całkiem niezły sukces. Ale ciągle byłam sobą. Nieważne co robisz, musisz zdać sobie sprawę z tego kim jesteś bez tego wszystkiego. Bez telefonu, bez sławy, bez swojego chłopaka. Kim jesteś sam ze sobą. Kim jesteś naprawdę? Musisz mieć odpowiednie poczucie kim jesteś naprawdę i trzymać się tego. A później integrować się ze światem. (brawa) Mówię wam tylko swoją opinię. Kogokolwiek opinia jest tak samo dobra, ale tak się składa, że akurat ja siedzę tutaj. Ale jest fajnie, więc dziękuję.
Mam dwa pytania, jeżeli mogę. Pierwsze pytanie jest o twoim prywatnym życiu…
Po prostu wyrzuć to z siebie.
Więc pierwsze pytanie – jak połączyłaś bycie matką z byciem artystką?
Odpowiem najpierw na to. Po pierwsze, to nie kompromis – obie z tych rzeczy to wielki przywilej. Bycie matką to przywilej wymagający miłości i wielkiego poświęcenia. A bycie artystą to także wielki przywilej i wymaga mniej więcej tego samego, może więcej pychy i samoświadomości. Gdy porzuciłam życie publiczne w 1979 r. i miałam dzieci – porzuciłam je na 16 lat. Ale nie przestałam być artystką. Jeżeli jesteś artystą z niczego nie rezygnujesz – po prostu jesteś artystką. Jeżeli jesteś pobłogosławiony i przeklęty, by być artystą… Bycie matką nie jest kompromisem z byciem artystą. To może zmienić twój styl życia, zmienić czas, w którym pracujesz, musisz znaleźć sposób, by być pewnym, że poświęcasz się dzieciom. Ale nigdy nie czułam, że musiałam iść na kompromis, robiłam po prostu swoje. Zrezygnowałam z życia publicznego, ale to była moja decyzja. Kocham swoje dzieci – są jednymi z najlepszych dzieł, jakie stworzyłam. (śmiech publiczności) Jestem dumna z moich książek i płyt, ale Jezu, moje dzieci są wspaniałe.
Drugie pytanie dotyczy Rachel Corrie. Nie wiem czy dotarłam do dobrych informacji, ale…
Jakie jest twoje pytanie?
…Po tym jak umarła, napisałaś o niej…
OK, nie napisałam o Rachel Corrie. Oto co zrobiłam: Rachel Corrie była amerykańską dziewczyną, była także aktywistką, która pojechała do Strefy Gazy. Ona i inni aktywiści stanęli przed domami Palestyńczyków, by bronić ich przed izraelskimi buldożerami. Była idealistką. Przyjechały traktory i ona wraz z 20 innymi młodymi ludźmi stanęli im na drodze. A buldożery po prostu po nich przejechały i zabiły. Więc nie tylko zniszczyły domy, ale też zabiły 3, 4 czy 5 młodych osób. Napisałam w odpowiedzi piosenkę ‘Peaceable Kingdom’. O odbudowywaniu ludzi i domów. O odbudowaniu „królestwa spokoju”. Ale nie napisałam jej dla Rachel Corrie, lecz dla jej rodziców. Bo jako matka, nie umiem sobie wyobrazić jakie by to było straszne, zobaczyć dziecko umierające w ten sposób. Nawet, jeżeli był to heroiczny czyn. Więc napisałam to dla jej ojca i matki.
Wiem, że to może trochę poza tematem, ale marzyłem o tym odkąd miałem 11 lat. Więc moje pytanie jest bardzo proste – czy mogę dać ci moje nagranie?
Mam nadzieję, że masz większe marzenia niż to, ale jeżeli to dzisiejsze marzenie, to oczywiście, że możesz. Ludzie dają mi swoje nagrania i czasem ich słucham. Nie wiem, kim oni są, ale dużo z nich jest dobrych. Dziękuję.
Prowadzący: Oto ostatnie pytanie…
Nie, nie, możemy jeszcze.
Prowadzący: Ok, dopóki Patti nie powie „stop”, możecie pytać.
W zeszłym roku Beyonce stanęła na czele feministek podczas dużej ceremonii. Później dużo mówiło się o tym, jak feminizm przenika do muzyki pop. Trochę to dziwne po 40 latach, gdy zaczynałaś ty, później może Madonna w latach 80. Ale wydaje się, że ciągle mówi się, że feminizm ciągle jest nowy w muzyce pop…
Jest nowy dla nowych generacji.
Czy widzisz relację z tym, co robiłaś ty na początku kariery?
Nie, nie byłam świadomie feministką. Robiłam to, zanim powstało słowo „feminizm”. Po prostu robiłam swoje. Jestem za prawami kobiet i mężczyzn. Mam syna i córkę i interesują mnie prawa człowieka. Ale by wprowadzać zmianę muszą być ludzie bardziej specyficzni. Ja jestem bardziej wszechstronną osobą. Ale każda generacja przekłada te ideały na swoją generację. Mieliśmy ruch obywatelski 40 czy 50 lat temu, a dalej mamy w Stanach problemy rasowe. To się nie zatrzymało. Trzeba walczyć i pamiętać. Ludzie mówią „robimy dużo, by uświadomić ludzi o AIDS” itp., a inni mówią „przecież już to zrobiliśmy w latach 80-tych”. Ale nowe pokolenia zapominają albo się nie uczą na błędach i mają nowe epidemie AIDS. Więc każde pokolenie ma prawo wyrażać swoje wątpliwości na temat praw człowieka, środowiska, polityki – wszystkich rzeczy, o które się martwią. Nieważne, kto pierwszy to zrobił. To nieistotne, istotne jest by zebrać się razem i coś zmienić. Czy ma sens to, co mówię?
Cześć Patti, co byś robiła gdybyś teraz była młoda? Bo wydaje mi się, że jesteśmy zagubieni.
Gdybym była młoda teraz? Szukałabym chłopaka (śmiech publiczności i brawa) Pewnie byłabym podobna – patrzyłabym na świat dookoła mnie, by zobaczyć te gówniane pierdoły i przebić się przez nie. A jest dużo gówna w tej chwili na świecie. Nie jestem młoda, więc wierzę w młode pokolenia. Ale ciągle jestem młoda duchem i robię swoje.
Twój koncert będzie skoncentrowany na „Horses” i chciałbym spytać, która piosenka z tej płyty jest najbardziej aktualna?
Nie rozdzielam ich, lecz chcę przedstawić „Horses” w czasie teraźniejszym. Żadna z tych piosenek nie wydaje mi się przestarzała. Myślę, że to zależy ode mnie i od zespołu, by odnieść je do teraźniejszości. Ale to też decyzja ludzi – to oni decydują, czy to coś dla nich znaczy. A to moja praca, by zaprezentować „Horses” w ten sposób, by każdy poczuł, że mamy swoje obawy także teraz. To nie jest nostalgiczna płyta i nie wykonujemy jej w sposób nostalgiczny. Nie jestem zainteresowana nostalgią. Wyjdziemy i postaramy się dosięgnąć i porozumieć się ze wszystkimi i zbudować coś. Zmienić tę noc. Ale to obustronna zależność. Możemy sprawić, by koncert był tak wspaniały jak tylko chcemy – my, czyli my wszyscy.
Prowadzący: Myślę, że możesz na nas liczyć.
Więc i wy możecie liczyć na mnie!
(niezrozumiałe pytanie)
Mówisz o tym, jak stać się artystą, który osiągnął sukces?
Nie…
To po prostu praca – jeżeli jesteś artystą, to jesteś. Nie możesz po prostu się obudzić i powiedzieć „o, będę artystą”. Tak jak ja nie wstanę pewnego dnia i nie powiem „o, będę astronautą”. Po pierwsze, jeżeli masz do tego predyspozycje, to musisz to robić. Jeżeli jesteś artystą, to musisz to robić. Tak samo, jak jesteś ogrodnikiem czy farmerem i widzisz ziemię – musisz ją zasiać. To nie koncept, to coś w głowie i czasem zajmuje ludziom całe życie. Michał Anioł pod koniec swojego życia ciągle starał się odkryć jak wykuwać w marmurze. Ciągle z tym walczył, ciągle się uczył. To życiowe powołanie łączące sukces, ból, przestoje, miesiące suszy, gdy nie masz pomysłu i nic nie idzie po twojej myśli. A później czas wielkiego oświecenia. To piękne, ale naprawdę trudne poświęcenie. Wymaga wiele pracy i wiele ofiary.
Gdybyś ze wszystkich książek, które przeczytałaś mogła wybrać jedną, która była najważniejsza i najbardziej zmieniła twoje życie – czy potrafiłabyś i która to by była książka?
To byłoby naprawdę trudne. Kocham książki tak bardzo… Gdy o to pytałaś milion książek przeszło mi przez myśl. „Moby Dick”, „Ulica krokodyli”… Milion książek. Dla mnie jedną z najważniejszych książek jest na pewno „Gra szklanych paciorków” Hermana Hesse, bo pokazuje ona, jak ludzki umysł może rozciągać się w nieskończoność i łączyć wszystkie rzeczy. To książka, którą czytam i mogę czytać na nowo. Ale może to też być bardzo prosta książka, jak „Małe kobietki”, która sprawiła, że zaczęłam pisać. Że poczułam, że mogłabym pisać sama. Książki są wspaniałe. Ciągle czytam biblię – jest w niej tak wiele poezji, wojny, miłości, seksu, pełno różnych rzeczy. To jedno z naszych największych dzieł literackich. Samo to, że ludzie piszą książki, jest dla mnie wspaniałe. Zawsze jak chodzę do biblioteki, czy księgarni i patrzę na te wszystkie książki czuję się wdzięczna.
Prowadzący: Panie i panowie, jedyna w swoim rodzaju Patti Smith. Dziękujemy bardzo.
Dziękuję wam bardzo i do zobaczenia wieczorem.
Relację z koncertu Patti Smith możecie przeczytać pod tym adresem.