W dzisiejszej odsłonie utwory prezentuje nasz czytelnik Kuba z polskiego fanklubu Machine Head – Polish Locusts. Zachęcamy do wysyłania swoich playlist – z chęcią poznamy wasze odkrycia muzyczne!
Spiders – Fraction (z płyty „Flash Point”/singla „Fraction”)
Pierwszy raz z muzyką Spiders zetknąłem się podczas ich koncertu 17 czerwca w Warszawie, gdy supportowali Blues Pills. Wcześniej znałem ich jedynie z nazwy, co w niektórych przypadkach nawet w pewien sposób pomaga, a przynajmniej mnie ta nieznajomość bardzo pomogła w totalnym zakochaniu się w Pająkach. Gdy tylko zaczęli grać, byłem w szoku. Byli absolutnie GE-NIAL-NI. Niesamowicie charyzmatyczna wokalistka Ann-Sofie Hoyles wraz z zespołem zagrali wyśmienity, choć dosyć krótki koncert (przeklęte supporty). Ostatnim kawałkiem było 'Fraction’ z ich debiutanckiej płyty „Flash Point”, aczkolwiek polecam zapoznanie się z wersją singlową. Ostrzejsza i bez dodanego totalnie z dupy wstępu z wersji albumowej. Kawał solidnego hard rocka z niesamowitym wokalem. I jeszcze ta harmonijka… Mógłbym o tej kapeli rozmawiać godzinami. Tak jak pierwsza płyta nie rzuca na kolana, tak druga – „Shake Electric” – jest naprawdę świetna i godna polecenia, co też jednocześnie robię. Jeszcze wracając do koncertu – przybyłem do Progresji ze względu na genialne Blues Pills, ale po występie Pająków… choć ciężko mi to przechodzi przez gardło, muszę przyznać, że poniekąd skradli Pigułkom wieczór. Jeśli tylko znowu pojawią się w naszym pięknym kraju, nawet jako support innej kapeli, której bardzo nie lubię – stawiam się przy barierkach obowiązkowo.
Down – Stone the Crow (z płyty „NOLA”)
Ah, Down. Co by tu mówić, elita Nowo Orleańskiej sceny sludge’u w chyba najsłynniejszym kawałku z tamtych okolic. Myślę, że każdy go zna, więc nie będę się rozpisywać. Tak jak nie jestem ogromnym fanem wokalu jak i poza Panterowej działalności Phila Anselmo, tak tu jego wokal uwielbiam. Dodaje takiego genialnego, typowo amerykańskiego klimatu. Idealny kawałek na upalne wieczory.
Blues Pills – Devil Man (z płyty „Blues Pills”/EPki „Devil Man”)
Blues Pills, jedno z moich ulubionych muzycznych „odkryć” ever. Naprawdę rzadko zdarza się, by debiutancki album jakiejś kapeli był na tak wysokim poziomie, co longplay tego międzynarodowego kwartetu (dla jasności, wokalistka Elin Larsson pochodzi ze Szwecji, gitarzysta Dorian Sorrieux z Francji, basista Zack Anderson oraz ówczesny perkusista Corry Berry ze Stanów). Żałuję jedynie, że na albumowej wersji kawałka 'Devil Man’ pozbyto się genialnego śpiewanego intro od Elin (kto był np. na ostatnim koncercie w Progresji, będzie wiedział o czym mówię). Ten wokal to absolutne mistrzostwo świata. Jedynie z tego powodu na listę trafia utwór w wersji EPkowej, nie albumowej. Podobnie zresztą jak Spiders. Ta wersja już jest klasykiem wśród fanów Blues Pills, ale nie zdziwię się, jeśli w przyszłości stanie się klasykiem również na skalę światową.
Iron Maiden – Speed of Light (z płyty „The Book of Souls”)
Na czwartym miejscu rzecz, o którą prawie pozabijał się cały metalowy światek. A w zasadzie to ludzie myślący i posiadający uszy oraz ludzie, którzy utknęli w 1984 roku i wymagają od Ironów drugiego „Powerslave”. Serio, nie widzę szczególnych powodów by narzekać na 'Speed of Light’. Jest świetny riff (szczególnie ten w refrenie), znana i lubiana gra Nicko McBraina, dobre solówki. Jedynie u Bruce’a słychać trochę już wiek, ale wiadomo przecież, że mając 57 lat na karku nie będzie śpiewał jak za młodu. Wiele osób krytykowało wspomniany przeze mnie wyżej refren i tak jak ja ogólnie nie lubię śpiewania „w poprzek” melodii, tak tutaj wyjątkowo to pasuje i brzmi świetnie. Na pewno nie jest to kawałek zły. Wydaje mi się, że jest to jedynie kwestia przyzwyczajenia. Pamiętam jak w listopadzie zeszłego roku Machine Head wydało swój ostatni album, „Bloodstone & Diamonds”. Na samym początku było „słabo”, potem trochę lepiej, ale nadal „dziwacznie”. A teraz? A teraz uważam go za jeden z ich najlepszych. I ze 'Speed of Light’ jest tak samo – wracam do tego kawałka bardzo często i z każdym przesłuchaniem uwielbiam go jeszcze bardziej. Jeszcze bardziej nie mogę się również doczekać premiery The Book of Souls. Up the Irons!