Mieszkam w Łodzi już ćwierć wieku, a od dobrych 10 lat moje rodzinne miasto przestało być jedynym, w którym pojawiam się na koncertach. Przez ten czas rzucił mi się w oczy smutny fakt – Łódź jest w tej chwili bardzo trudna koncertowo. Trudna bywa zarówno frekwencja, jak i same reakcje, a raczej ich brak wśród publiczności. Kiedy słyszę hasło „sold out w Łodzi” mam przed oczami koncerty Hey, Dawida Podsiadło czy OSTRego, a wypełnione po brzegi gigi metalowe skończyły się tu na Kill…eee…zamknięciu Dekompresji. To co wydarzyło się na wyprzedanym do ostatniego biletu koncercie Nocnego Kochanka w łódzkiej Scenografii pokazało, że Łódź się jeszcze potrafi bawić. Skakanie i darcie papy przez kilka godzin to żaden problem, a kocioł pod sceną to zabawa nie tylko dla gimbazy. Nocny Kochanek porwał tłum jak zwykle i jak zawsze dał z siebie na scenie 102%, a publika to doceniła. Była moc, emocje, był diabeł, smoki i gołe baby i jaja były! Ale przede wszystkim kawał dobrego, profesjonalnego grania bez ściemy i chałturzenia. Jak mawia klasyk: Mają rozmach, skurwysyny.
Jeśli chcecie zobaczyć Nocnego Kochanka na żywo, musicie się spieszyć z zakupem biletów. Na trasie „Zdrajcy Metalu Tour” pozostało jedynie 5 ostatnich przystanków w tym największa domówka z zespołem w warszawskiej Progresji. Oczekiwanie na kolejne spotkania z Kochankami niech umilą Wam fotki niezawodnego Łukasza Orłowskiego, które prezentujemy poniżej. Łukasz dzisiaj dokonał rewolucji w swojej foto działalności i założył stronę na fejsie – podziękujcie mu za dobrą robotę i wesprzyjcie lajkiem!