Jest wiele kapel, których dobry materiał powstawał w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie lub które spóźniły się o parę lat z zdecydowanym wkroczeniem w przemysł muzyczny. Są to zespoły, które choć współtworzyły pewną scenę lub gatunek muzyczny zostały kompletnie przyćmione przez bandy uważane dziś za klasykę. Jednym z takich zespołów jest Samael, który swoim debiutem nie był w stanie przebić się przez szalejącą już na dobre w Szwecji black i extreme metalową furię spod znaku Bathory. W takich sytuacjach muzycy stają przed dylematem – czy kontynuować swą karierę w kierunku wyznaczonym przez pierwszych parę wydawnictw czy może spróbować swoich sił w innym, powstającym dopiero gatunku? Samael postanowił zreorganizować swoje podejście do muzyki. I jeżeli bardziej pociągał was ten zespół z czasów „Worship Him” czy „Blood Ritual”, to nie macie czego szukać na reedycji „Solar Soul” wydanej przez Metal Mind Productions. Natomiast jeżeli wasz umysł jest otwarty na power metalowy industrial z krzepiącymi tekstami to Solarna Dusza może stać się przyjemną alternatywą dla bojowych pieśni Sabatonu.
To co rzuca się w uszy już w otwierającym płytę tytułowym 'Solar Soul’ jest prostota zarówno kompozycyjna jak i instrumentalna, która towarzyszyć nam będzie przez cały album. Zapomnieć możemy o solowych popisach axe-manów, skomplikowanych przejściach perkusyjnych czy uciekającym gitarom basie. Na 8. płycie Samaela króluje solidny riff, prosty beat oraz melodyjny układ akordów wsparty podniosłym klawiszem naśladującym sekcje smyczkowe. Co prawda pojawią się śladowe ilości groove’u (’Slavocracy’, 'Suspended Time’), nieśmiałe gitarowe przebiegi (’On The Rise’) czy próba dodatkowego urozmaicenia brzmienia całości (sitara w 'Quasar Waves’, damski wokal Vibeke Stene w 'Suspended Time’), lecz jest to raczej kosmetyka i nic co mogłoby zaskoczyć fana zespołu po rewolucji brzmieniowej znanej z „Passage” i ich późniejszych krążków. Jednak drugą stroną monety braku innowacyjności oraz uproszczeń jest fakt, że większość kawałków jest wręcz stworzona do wspólnego śpiewania i słysząc refreny takich utworów jak 'Valkyries’ New Ride’ czy 'Quasar Waves’ można sobie wyobrazić, jak świetnie muszą one brzmieć na żywo wsparte setkami fanowskich gardeł.
Jeżeli chodzi o samo instrumentarium to przedstawia się ono podobnie jak ogólny charakter i wydźwięk „Solar Soul” – nie znajdziemy w nim wirtuozerii, lecz zwarty i uproszczony podkład pod wokal i całkiem dobre teksty Michaela 'Vorpha’ Lochera. Perkusja zupełnie porzuciła black metalowe dziedzictwo na rzecz umiarkowanego i jednostajnego tempa na którym swoje aranże budują klawisze. I choć imponujący jest fakt, że Alexandre 'Xytras’ Locher zajął się nie tylko położeniem tych dwóch instrumentów ale i programmingiem i samym skomponowaniem wszystkich kawałków, to miejscami nadmiar elektroniki zakłóca odbiór utworów (’Promised Land’). Jeżeli chodzi o wiosła to niestety bas Christopha 'Masa’ Mermoda kurczowo trzyma się gitar Macro 'Marko’ Rivao i Vorpha, ograniczając się do podbijania reszty instrumentów, a same mocno przesterowane elektryki często dopuszczają w kwestii melodii na rzecz klawiszów Xy. Na pochwałę zaś zasługuje ciężka rytmika gitar w takich kawałkach jak 'Suspended Time’ czy 'AVE!’.
Warstwa wokalna, za którą odpowiedzialny był Vorph zespala wszystkie kompozycje niskim, gardłowym ale i nie pozbawionym barwnej intonacji głosem. Rewelacyjnie brzmi także rammsteinowski baryton w 'Western Ground’, choć Michaelowi brakuje nieco klarowności, którą słychać w głosie Till’a Lindemanna. Natomiast zdecydowanie najsilniejszą (choć miejscami naiwną) stroną tego krążka są zawarte w nim teksty, które zdecydowanie mogą się rozmijać z dawną wizją i misją Samaela, bądź co bądź nazwanego od imienia jednego z apokryfowych demonów. I tak mamy podniosłe opowieści o braterstwie (’Alliance’), samorealizacji (’Promised Land’), potrzebie zmian i rewolucji (’On The Rise’, 'Valkyries’ New Ride’), motywie podróży (’Western Ground’) czy transcendencji i kosmologii (’Quasar Waves’, 'Slavocracy’). Cały album zdaje się krzyczeć: „Wstań i zrób coś ze swoim życiem!” i ma zdecydowanie pozytywniejszy wydźwięk niż grzebanie się wśród power metalowych smoków i cmentarzysk bezimiennych żołnierzy. Pochwalić należy także niesamowitą szatę graficzną reedycji „Solar Soul” wyraźnie nawiązującą tematyką do motywów greckiego i włoskiego antyku. I choć nie jestem wielkim fanem digipaków to jakość ponownie wydanej przez Metal Mind Productions płyty naprawdę cieszy nawet najwybredniejsze oko.
Minusem płyty jest słaby repeat mode – jest na niej co prawda sporo wpadających w ucho hitów, lecz już po paru przesłuchaniach krążka zaczynają one nużyć słuchacza, sprawiając że po prostu się na nie wyłączamy. Obecne są na niej też zapychacze takie jak 'Olympus’ czy bonus track 'Architect’, które sztucznie wydłużają to wydawnictwo.
Podsumowując, płyta „Solar Soul” muzycznie nie zachwyci koneserów skomplikowanego grania oraz zwolenników black metalowej odsłony kapeli braci Locher. Jeżeli zaś potraficie przymknąć oko na szczyptę infantylności w świetnych tekstach Vorpha i jeżeli przejadły wam się kolejne wielkie bitwy staczane przez Sabaton czy brak wieści z obozu Rammsteina, to na pewno ta pozycja pozwoli choć na chwilę wypełnić epic-metalową lukę i odświeżyć nieco zatęchłe popularnymi bandami playlisty.
2. Promised Land
3. Slavocracy
4. Western Ground
5. On The Rise
6. Alliance
7. Suspended Time
8. Valkyries’ New Ride
9. AVE!
10. Quasar Waves
11. Architect
12. Olympus
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- Pierwsze wrażenie7
- Instrumentarium7
- Brzmienie7.5
- Repeat mode5