Już jutro premiera nowego wydawnictwa Riverside, zatytułowanego „Wasteland”. Z tej okazji lider formacji – Mariusz Duda, porozmawiał z HMV o swoich ulubionych albumach.
Pierwsza płyta, którą kupiłem za własne pieniądze…
„Themes” autorstwa Vangelis. Dorastałem z zamiłowaniem do muzyki elektronicznej i to było moje pierwsze CD.
Album, który sprawił, że chciałem zostać muzykiem…
„Master of Puppets” Metalliki. Moja pierwsza kapela brzmiała jak Metallica i wiedziałem, że nie jesteśmy ani trochę oryginalni.
Wydawnictwo, które odtwarzałem więcej razy niż jakiekolwiek inne…
Dream Theater. „Images and Words”. Mój walkman aż był od niego gorący.
Album, który sprawia, że czuję się dobrze…
To „The Colour of Springs” autorstwa Talk Talk. Głos Marka Hollisa totalnie mnie urzeka.
Płyta, do której wracam, gdy mam zły nastrój…
„Into The Labirynth” Dead Can Dance. Jest w nim coś magicznego, co mnie wciąga.
Nagranie, które moim zdaniem jest najbardziej niedoceniane…
„War Begins at Home” zespołu Opposition. Świetny album. Czasami mam wrażenie, że tylko ja go słucham.
Moja ulubiona okładka…
Beatlesi. „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”. Pośrodku tłumu. Lubię tłumy.
Mój ulubiony tytuł…
„F**k You” Overkill. Piękno tkwi w prostocie.
Album, który wszyscy uwielbiają, a do mnie nie trafia…
David Bowie i jego „Low”. Próbowałem wiele razy się do niego przekonać. Jednak jest tam dla mnie zbyt wiele hałasu.
Ostatnia płyta, którą kupiłem…
LCD Soundsystem i ich „American Dream”. Wreszcie znalazłem to na winylu.
Album, na który najbardziej czekam w 2018 roku…
„Simulation Thery” od Muse. Wybrałbym A Perfect Circle, ale to już się ukazało.
Najlepszy album wszech czasów…
„Wish You Were Here” Pink Floydów.