Zapraszamy do lektury bardzo długiego wywiadu z Jamesem, który ukazał się w czasopiśmie Guitar World w listopadzie 2009. Trudne dzieciństwo frontmana Metalliki, początki znajomości z Larsem, Burton, Newsted, Mustaine, narkotyki, picie, polowanie, kobiety i masa innych tematów – wszystko przetłumaczone specjalnie dla Was.
W filmie „Some Kind of Monster” jest scena, w której perkusista Lars Urlich w opryskliwy sposób wyraża swoje niezadowolenie co do poodwykowego nastawienia do pracy Jamesa Hetfielda. W szczególności, Urlich niezadowolony jest z tego, że praca nad nadchodzącym albumem „St.Anger” musi kończyć się teraz o czwartej po południu – tak, aby wokalista mógł spędzać czas z rodziną. “Teraz zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę wcale cię nie znałem,” mówi Urlich. To tylko jedno zdanie, ale to właśnie ono rozbrzmiało echem wśród fanów Metalliki. Po tym wszystkim, poczynając od wydania „Kill`em All” w 1983, Hetfield przeistoczył się w archetypowego metalowego frontmana, intensywnego, bezkompromisowego artystę, żywą charyzmę. Dawniej swój wolny czas wypełniał kobietami lekkich obyczajów, piciem, polowaniami oraz muzyką. Dla jego fanów był niezniszczalną ikoną dobrych czasów headbangowania. Oni naprawdę czuli, że znali tego człowieka. Jak się okazało – całkowicie się mylili.
httpvh://www.youtube.com/watch?v=QDCLdNt_oK0
Siedząc na fioletowej kanapie w kalifornijskiej siedzibie zespołu, Hetfield, od czasu do czasu śmieje się nerwowo gdy szczerze odpowiada na pytania dotyczące terapii. O czym świadczy zarówno krytyczny jak i komercyjny sukces wydanego w 2008 roku albumu Death Magnetic, dzisiejszy Hetfield, już bez broni, alkoholu i niczego innego, nie musi robić nic by zaostrzyć Metallice pazura. Gdy Metallica wraca z występów w stanach na drugi odcinek światowej trasy, Hetfield udziela Benowi Mitchellowi niniejszego wywiadu, w którym udowadnia, że jest mu daleko do użalającego się nad sobą chłopca z plakatów, nawet podczas rozmów o najbardziej bolesnych momentach w jego nietuzinkowej biografii.
Jak wyglądało twoje dzieciństwo?
Wychowałem się na przedmieściach L.A., w średnio zamożnej rodzinie. Nasz dom był wspaniale położony. Mogłem odwiedzać każdą szkołę, do której chodziłem — podstawówkę, gimnazjum i liceum, wszytko było obok. Tata był kierowcą ciężarówki, miał nawet własną firmę przewozową. Mama siedziała w domu. Była artystką – malowała i stworzyła też parę projektów graficznych. To zabawne: pamiętam, że sporo czasu byłem sam w domu. Miałem dwóch starszych braci przyrodnich i młodszą siostrę. W domu było zdecydowanie ciężko. Próbowałem wyobrazić sobie jak czuł się tata – gdy moja mama wychodziła za niego za mąż mając już dwóch nastoletnich synów – jak bardzo musiało być to dla niego trudne. Pamiętam, że byłem samotnikiem i obserwowałem jak moja siostra wpada w problemy. Była bardzo buntowniczym, głośnym dzieckiem. Widziałem, jakie są konsekwencje jej zachowań, więc wybrałem inną drogę. Wymigiwałem się od rzeczy, które nie skończyłyby się dla mnie dobrze.
Zostałeś wychowany w wierze Christian Science?
To było bardzo interesujące, wtedy dla mnie, dziecka sprawiające, że czułem się jeszcze bardziej odosobniony. Teraz, będąc starszym, jestem w stanie zrozumieć tą religię trochę bardziej -moc pozytywnego myślenia pozwala ci się leczyć, nie dopuszczając do siebie wiadomości o chorobie… tego typu sprawy. Jednak nie chodzenie do lekarzy, ignorowanie całej wiedzy medycznej… to nie ma dla mnie sensu. Myślę, że obydwie te rzeczy dobrze współdziałają w moim życiu: tak, mam moc pozytywnego myślenia ale jest również miejsce na wiedzę, której się uczymy. Ktoś łamie jego bądź jej ramię, więc idziesz przynajmniej to poskładać. Nawet to nie było dozwolone. Jako dziecko nie mogłem chodzić na lekcje o tematyce zdrowotnej, jako dziecko uczysz się o funkcjach ciała, tego typu rzeczach. Mi nie można było się tego uczyć. Musiałem opuścić klasę i stać na korytarzu albo iść do gabinetu dyrektora. To było bardziej jak kara. Moi rodzice starali się zrobić to dla mojego dobra – trzymać mnie od tego z daleka, ale wyszło zupełnie odwrotnie. Tata odszedł, kiedy miałem 13 lat. Wtedy powiedziałem mamie, “Nie pójdę już więcej do szkółki niedzielnej. Mam to gdzieś.” To było to.
Co pamiętasz z ich rozwodu?
To było dla mnie jako dziecka bardzo zagmatwane, nie wiedziałem, o co chodzi. To było w jakiś sposób przed nami ukrywane. Do dziś noszę w sobie pewien uraz – myślę, że każdy chce coś przede mną ukryć. Tata wyjechał i przez długie miesiące nie mieliśmy pojęcia, że nie zamierza wrócić. Mama mówiła, że musiał wyjechać służbowo, dopiero po jakimś czasie wyznała mi prawdę. Czułem też strach przed byciem ‘panem domu’, nie wiedziałem, co robić, czułem, że nie nauczyłem się wystarczająco dużo od swojego ojca, że nie było go przy mnie, kiedy był najbardziej potrzebny… To wszystko zaczynało narastać. Nienawidziłem go całym sercem. Nawet się nie pożegnał. Nie miałem pojęcia, co się między nimi działo, poważnie. To musiało być coś naprawdę okropnego, skoro zdecydował się odejść tak nagle. Jednak oboje byli bardzo religijni, a dla mnie znaczy to „przeciwko rozwodom”. Opuszczenie… zostałem opuszczony.
Moja mama zmarła trzy lata później. Sądzę, że to po części przez rozwód i całe to zamieszanie z nim związane. To było bardzo traumatyczne.
Zapewne nie podjęła leczenia?
Nie, nie, oczywiście, że nie. Ona nawet nie chciała się dowiedzieć, co jej jest. Patrzyliśmy jak moja mama umiera. Moja siostra i ja spoglądaliśmy na siebie, i nie mogliśmy wykrztusić słowa. Moi bracia byli na tyle dorośli, żeby zrozumieć to i powiedzieć, “Coś jest naprawdę nie tak. Sprowadźmy jakąś pomoc.” Jednakże było już znacznie za późno. Zmarła na raka. Musiałem przez pewien czas żyć ze starszym bratem, Davidem a co za tym idzie zostawić wszystkich swoich przyjaciół w połowie 11 klasy. Był dość zamożny i miał żonę. Radzenie sobie ze mną i siostrą w pewien sposób hamowało jego życie. Moja siostra nie mieszkała z nami długo – było z nią za dużo problemów. Znaleźli mojego tatę a ona z nim zamieszkała. Ja nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Minęło wiele czasu zanim wybaczyłem ojcu, a także zanim pojąłem, na czym polega bezwarunkowa miłość między ojcem i synem. Mimo to nadal, nurtowały mnie tysiące pytań pozostawionych bez odpowiedzi gdy nas zostawił. Wiele, z tego przez co musiałem przejść podczas terapii koncentrowało się wokół dzieciństwa i mojej rzeczywistości w porównaniu z ich rzeczywistością.
Kiedy po raz pierwszy wziąłeś lekarstwo?
Kiedy mieszkałem u brata. Strasznie bolała mnie głowa. Jako dziecko cały czas miałem migreny. Nie miałem pojęcia, że jest jakiś sposób żeby zmniejszyć ból bądź temu zaradzić. Modlitwy zdawały się nie działać, a była to jedyna metoda jaką stosowało się w moim domu – to lub czytanie Biblii. Pamiętam gdy brat po raz pierwszy dał mi aspirynę, a ja wariowałem: “Jak będę się po tym czuł? Co to zdziała?”
Ile miałeś wtedy lat?
Chyba 16 albo 17. Nie dostawałem żadnych szczepionek ani tym podobnych, z czego jestem nawet zadowolony. Kto wie, co wtedy wstrzykiwano dzieciom.
Czy wtedy uczyłeś się grać na gitarze?
Moja mama zapisała mnie na lekcje gry na pianinie, ponieważ kiedyś kiedy, byliśmy u znajomego, zacząłem na nim grać. Myślała, że będę wirtuozem. [śmieje się] Trzy lata brałem lekcje u starszej pani w domu, gdzie okropnie śmierdziało. Dość wcześnie zdałem sobie sprawę, że muzyka jest świetnym sposobem komunikacji. Lubiłem bycie samotnym. Lubiłem zamykać się we własnym świecie, a muzyka bardzo mi w tym pomagała. Zakładałem słuchawki i po prostu słuchałem muzyki. Muzyka była moim głosem i przemawiała na tak wiele sposobów. To miało sens, więc zapragnąłem wyrażać się w ten sposób. Wszystko kręciło się wokół Kiss i Aerosmith. Pierwszy koncert, na który poszedłem to występ Aerosmith i AC/DC w Long Beach Arena [12 Lipiec, 1978]. Uwielbiałem również Ted Nugent i Alice Cooper — sporo szalonego, cięższego, amerykańskiego rocka, który był w tamtych czasach. Nie jarałem się niczym innym dopóki dwa lata później nie zostałem przedstawiony Larsowi.
Jak spotkałeś Larsa?
Kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy, chodziłem do liceum i razem z moim przyjacielem graliśmy na gitarach, starając się utworzyć własny zespół, Phantom Lord, jak się później okaże. Lars umieścił ogłoszenie w gazecie, poszukującej muzyków. Odpowiedzieliśmy na nie i spotkaliśmy się z nim gdzieś w małym magazynie. Rozstawił swoją perkusję, nie grał dobrze, ale miał motywację i wiedzę. Dążyliśmy też do tego samego celu.
A kulturowo jak byliście różni?
Całkowicie. On pachniał trochę inaczej.[śmieje się] Piętno bycia Europejczykiem polega na tym, że każdy uważa, iż nie znają tam mydła i nikt się nie kąpie. W jego domu panowała zdecydowanie inna atmosfera: bardzo przyjazna, otwarta. Mój dom był bardzo rygorystyczny, bardzo zamknięty, jeżeli nie wierzyłeś w naszą religię. Nie gościło u nas wiele osób. Dom Larsa był tego lustrzanym odbiciem: hipisowski, szeroko otwarty.
Ponoć Lars miał całkiem pokaźna kolekcję płyt.
Nie chciałbym powiedzieć, że był zepsuty, ale jako jedyny dzieciak miał tyle nagrań. Kiedy wszedłem do jego pokoju nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Miałem mały stos; a on miał nimi zawaloną cała ścianę w swoim pokoju. On po prostu szedł do sklepu z płytami i mówił “Chciałbym posłuchać tych gości.” Ja nie mogłem sobie na to pozwolić. Człowieku, łaziłem do niego i zgrywałem, co tylko mogłem.
Byłeś wtedy nieśmiały?
Bardzo. Byłem bardzo zamknięty w sobie. Nie miałem zaufania do świata przez to, co wydarzyło się w dzieciństwie. Picie pozwoliło mi się trochę z tego wyrwać, ale pod koniec dnia było gorzej. To tak jakbym kopał w sobie jeszcze większą dziurę.
Czy czułeś, że Metallica stała się twoją rodziną?
Tak, tak. Nie ma co do tego wątpliwości. Szukałem ludzi, z którymi bym się utożsamiał. Nie mogłem się za bardzo zżyć z rodziną, bo w zasadzie, gdy byłem dzieckiem, rozpadła się na moich oczach. Pewna część mnie łaknie rodziny, a inna po prostu nie znosi ludzi. Pod koniec dnia czuje się sam jak palec, ale wiesz, potrzebuję rodziny. Ale nie przez cały czas.
Byłeś szczęśliwy, gdy Dave Mustaine odchodził?
Nie wiem, czy “szczęśliwy” to właściwe słowo, ale było to niewątpliwie potrzebne. To oczywiste, że miał te same aspiracje, co my; dalej robił niezwykłe rzeczy w Megadeth. Jednak kiedy był w zespole to każdy z nas – ja, Lars i Dave chciał rządzić i jeżeli by tak zostało to byłby niemały bałagan. Teraz jest tak – wszyscy mamy dynamiczne charaktery, to znaczy – po jednej stronie Lars i ja a Rob [Trujillo] i Kirk [Hammett] po drugiej. Oni są doskonałymi, kreatywnymi ludźmi, ale bardzo dobrze wychodzi im również poddawanie się wpływom kogoś innego. Mówiąc szczerze nie kierują się ich ego, podczas gdy z Larsem i ze mną jest inaczej. Tak przynajmniej słyszałem. [śmieje się] No tak więc, Dave musiał wtedy odejść.
Na „Some Kind of Monster”, Dave wydaje się być naprawdę nieszczęśliwy z faktu, że go wyrzuciliście.
httpvh://www.youtube.com/watch?v=53VRr-w7mac
On jest wspaniałą, utalentowaną osobą. Może tylko pewna jego część nosi w sobie uraz. Gdyby to mnie ktoś wywalił z Metalliki, też bym się tak czuł. Ron McGovney, nasz pierwszy basista – miał do nas wielki żal. Oni nie mogli pogodzić się z tym, że tak wiele osiągnęliśmy. Lars opowiadał, że w tej scenie gdzie, rozmawia z Davem, ten mówi, „Nie widzicie co mi zrobiliście?”
Cliff Burton zginął w tragicznym wypadku w 1986, kiedy Metallica koncertowała w Szwecji. Czy wydarzenia związane z odejściem twojej matki sprawiły, że łatwiej było ci się z tym pogodzić?
To nigdy nie jest proste. Do czegoś takiego nie da się przywyknąć, zwłaszcza w tym wieku i z nastawieniem do życia, które wtedy miałem, piłem tak dużo, żeby po prostu stłumić wszystkie uczucia. To kolejna strona Christian Science: nie odprawiano pogrzebów, nie było żadnych uroczystości, na których mógłbyś się po prostu wypłakać bądź uzyskać wsparcie. Kończyło się na, “Dobra, ciało umarło, dusza odeszła, ruszaj dalej.” Kiedy zginął Cliff odprawiono pogrzeb, mimo to nie czułem się lepiej. Jedyne, co zrobiłem to bardziej się nachlałem.
Lars powiedział, że przed wypadkiem ty i Cliff staliście się sobie bliscy a jednym ze skutków tej katastrofy było to, iż zbliżyłeś się do Larsa. Zgadzasz się z tym?
Tak. Cliff i ja naprawdę się rozumieliśmy. Lubiliśmy te same rzeczy, tę samą muzykę. Słuchał southern rock, na przykład Lynyrd Skynyrd — który kocham i tak dalej. Uwielbiał spędzać czas na łonie natury, turystyka, biwakowanie, strzelanie, picie piwa. Lubił każdą z tych rzeczy.
Co najbardziej zapadło ci w pamięć z wypadku, w którym on zginął?
Było bardzo zimno. Byliśmy w Szwecji w okresie zimowym. Spałem na tylnym siedzeniu, by trochę się ogrzać. Leżałem tuż obok niego. Wiesz, nie chcę się nad tym rozwodzić. Z jakiegoś powodu ocaleliśmy, by z tym żyć. Bez wątpienia tęsknimy za Cliffem, tak wiele rzeczy wyglądałoby inaczej.
Czy nie uważasz, że wróciliście na tracę za szybko po jego śmierci?
Myślę, że wszystko zrobiliśmy za szybko: zatrudniliśmy nowego basistę, wróciliśmy na trasę. Za szybko się podnieśliśmy. Sposób naszego managementu na radzenie sobie z bólem był taki: “Wyrzućcie to z siebie poprzez muzykę.” Teraz mam wrażenie, że nie wystarczająco pogrążyliśmy się w żalu, nie poświęciliśmy temu należnego szacunku albo najzwyczajniej w świecie nie dość pomogliśmy samym sobie przez to przejść. Wróciliśmy na trasę i gdy dołączył do nas Jason [Newsted] zaczęliśmy się na nim wyżywać. To wyglądało mniej więcej tak, „Taa, może i mamy basistę, ale to nie Cliff.”
Czy lubiłeś Jasona?
Tak, lubiłem go. Roztaczał wokół siebie pozytywną atmosferę. Jak dziecko, choć nie zachowywał się dziecinnie. Rzeczą, którą lubiliśmy, było wspólne tworzenie… to było naprawdę fajne. Wtedy zaczęliśmy być bardziej sławni i wyrosła między nami ściana, każdy z nas się zmienił.
Lars stwierdził, że moglibyście nazwać wydany w 1988 album „…And Justice for All” np. na „Wild Chicks,” „Fast Cars „albo „Lots of Drugs.” Czy jest to dokładny obraz zespołu z tamtych czasów?
Cóż, każdy z nas walczył wtedy na swój sposób. Każdy z nas miał też wady, które wtedy narastały. Yeah, walczyliśmy ze swoimi demonami. W tym momencie zabawa przerodziła się w totalną destrukcję. To nami zawładnęło. Dopiero, co zrobiliśmy Master of Puppets, obyliśmy trasę z Ozzym i graliśmy koncerty, na których byliśmy główną gwiazdą. Nagle otworzyły się przed nami nowe możliwości. Wciągnęliśmy się w to. Było właśnie tak, jak na początku oczekiwaliśmy, że będzie. Nie pamiętam już, który z nas był żonaty, w każdym bądź razie ja na pewno nie, więc mogłem robić to, na co miałem ochotę. To było zabawne. Musisz przez to przejść i zrozumieć, że nie o to chodzi w muzyce. To tak jakby dodatkowy utwór, który nagle przesłonił całe nagranie, wiesz? [śmieje się]
Branie narkotyków nie interesowało cię?
Dzięki Bogu nie. Bałem się narkotyków. Może przyczyniło się do tego wychowanie w Christian Science, a może pewne doświadczenie. Gdy chodziłem do liceum grałem w pierwszym zespole, jaki założyłem – trafnie nazwanym Obssession – wtedy pierwszy raz zajarałem marychę. Pamiętam jak myślałem: „Wow, to jest wspaniałe.” W ten wieczór wyjarałem jeszcze pięć jointów, zaczęliśmy grać i mi odbiło. Myślałem, że gramy tę samą piosenkę od pół godziny. Nie spodobało mi się.
Jak zachowywał się Lars gdy był pod wpływem kokainy?
Oh, człowieku. Gadatliwy? Jeszcze bardziej niż zwykle, jeżeli to możliwe. Typowe zachowanie. Nie lubiłem być w jego towarzystwie, kiedy to brał.
Czy czułeś się dobrze z samym sobą będąc pijanym?
Zdecydowanie nie. Stawałem się gwałtowny. Na początku było super, a potem robiło się gorzej, w końcu kończyło na tym jaki pojebany jest świat. Zaczynałem jako clown a potem zmieniałem się w anarchistycznego punka, któremu zależy tylko na tym żeby skrzywdzić ludzi i porozpieprzać wszystko dookoła. Wdawałem się w bójki, czasem też z Larsem. Tak właśnie się wyładowywałem – poprzez rozwalanie rzeczy. Ja i Lars mamy dwie zupełnie inne osobowości. On chce być przez cały czas w centrum uwagi i to mnie denerwuje bo akurat w moim przypadku jest tak samo. On czaruje ludzi, ja mam ich zastraszać, a oni mimo wszystko będą mnie szanowali.
Czy nadal ma to miejsce?
Nie. Myślę, że nauczyłem się tym nie przejmować. Podejście do życia Larsa wkurzało mnie tak bardzo, ponieważ byliśmy w zespole, który był anty L.A., anty Hollywood, a Lars zachowywał się jak pozer. Dla mnie Guns N’ Roses byli jak wrogowie, a Lars stawał się taki jak oni, powodując moje wzburzenie. Lars już taki jest. Kiedy na jego drodze stanie osoba, która go oczaruje, zrobi wszystko żeby znaleźć się w jej towarzystwie. Lubi upodabniać się do ludzi, którzy mają “to coś”, a tak się składa, że Axl [Rose] miał “to coś.”
Czy ciężko było nagrać “Nothing Else Matters” [z albumu Black Album wydanego w 1991]?
Na początku tak. Nie miałem nawet zamiaru zagrać tego chłopakom. To było dla mnie bardzo prywatne, bardzo intymne. Myślałem, że Metallica może śpiewać piosenki tylko o destrukcji, head-bangingu, wykrwawianiu się dla tłumu – cokolwiek by to nie było, byle nie o laskach i szybkich samochodach, nawet jeśli to nam się podobało. Ta piosenka była o dziewczynie, z którą byłem w tym czasie i pozwoliła mi wyrzucić z siebie inne niż do tej pory uczucia. Oczywiście nie myślałem, że będzie to piosenka Metalliki. Ale kiedy to chłopaki to usłyszeli, byli zaszokowani, wydaje mi się tym, że ma to z nimi wiele wspólnego. Okazało się, że była to jedna z ważniejszych piosenek na albumie.
Czułeś, że jest to przełomowy moment?
Można tak powiedzieć. To jeszcze bardziej poszerzyło nasze horyzonty i dało nam możliwość grania wielu różnych rodzajów muzyki. Poza tym dotarliśmy do serc wielu ludzi.
Co pamiętasz z trasy z Guns N’ Roses?
Człowieku, to była trasa ekscesów. “Hej, idziesz na ‘after party’?” Axl wydał na te imprezy tysiące dolarów. Za kulisami było Jacuzzi. To było bardzo ekstrawaganckie, wbrew mnie. Szedłem pić piwo i grać w bilard: to robiłem. Kiedy oni wchodzili za scenę mnie już tam nie było, wiec nie musiałem się z nimi przesiadywać.
Sprawiasz wrażenie małomównego człowieka z gór…
Ma to wiele wspólnego z moim udowadnianiem sobie męstwa, z tym, że miałem wrażenie, że mój tata nie nauczył mnie wszystkiego czego mógł – na przykład naprawiania samochodu, polowania, przeżycia. Tego typu rzeczy. Odczuwałem potrzebę nauczenia się tego i udowodnienia sobie, że jestem w porządku, jeśli umiem to zrobić. Taki był mój ojciec.
Nadal polujesz?
Obecnie nie odczuwam potrzeby zabijania czegoś tylko po to, żeby zabić. Nie jestem przeciwnikiem polowania, ale nie wydaje mi się to teraz tak potrzebne jak jechanie moim samochodem 189 km/h [110 mph]. [śmieje się]
httpvh://www.youtube.com/watch?v=yASrAJGVdAI
Co zmieniło twoje podejście?
Polowanie na Syberii. To było zaraz przedętym, jak poszedłem na odwyk, wtedy przesadzałem z piciem. Żona i dzieci były w domu a ja wszedłem mówiąc, “Na razie. Jadę na Syberię.” Poleciałem na Kamczatkę, polowałem na niedźwiedzia grizzly na skuterach śnieżnych w jednometrowym śniegu. Jeżeli byś spadł byłoby po tobie. Pewnego dnia widziałem krew niedźwiedzia i bardzo przypominała mi ludzką. To nie miało dla mnie sensu. Siedzieliśmy w małym kurniku na jakimś zadupiu, cztery godziny lotu helikopterem do najbliższego miasta, pijąc wódkę. Nie było nic innego do picia. Dla mnie to był koniec.
Czy czułeś się skrępowany nowym wizerunkiem zespołu po wydaniu „Load” [1996]?
Z całą pewnością. Lars i Kirk rządzili na tych nagraniach. Na okrągło słyszałem, „Musimy od nowa poszukać inspiracji”. Image nie jest dla mnie czymś złym, ale jeżeli image i ty to jedność. Myślę, że chcieli stworzyć atmosferę, jaka wtedy panowała w U2 – Bono odkrywający swoje alter ego. Mi to nie pasowało. To całe, “Okej, na tym zdjęciu będziemy glam rockersami z lat siedemdziesiątych.” Powiedziałbym, że wywaliłem przynajmniej połowę zdjęć, które miały znaleźć się w książeczce od albumu. Albo cała ta okładka była wbrew temu, co czułem.
Co nie podobało ci się w okładce?
[śmieje się] Jak mogłem to zrobić? Kiedy mówiłem o urazach spowodowanych ich kontaktami z narkotykami nie powiedziałem o tym, że Lars i Kirk bardzo lubili sztukę abstrakcyjną, na tyle by udawać gejów – sądzę, że wiedzieli jak mnie to wkurza. Też kocham sztukę, ale nie taką, która szokuje innych. Wydaje mi się, ze okładka Load to zwyczajne robienie sobie z tego jaj. Przeszedłem przez ten okres makijaży i wszystkich innych gównianych rzeczy, które czuli, że muszą zrobić.
Większość z was odwiedziła wtedy fryzjera. Czy była to decyzja zespołu?
[śmieje się] Nie wyglądało to tak, “Hej, czy możemy obciąć sobie włosy?” Działo się to powoli, z wiekiem, włosy stawały się cieńsze. Nie wyglądaliśmy już dobrze w długich włosach.
Czy była to pierwsza sytuacja kiedy Metallica była muzycznie niepewna?
Nie powiedziałbym. To był cały okres. Czemu musimy na nowo szukać inspiracji? Wielu fanów odwróciło się od nas po części przez muzykę, ale myślę, że głównie przez nasz nowy image.
Byłeś zażenowany widokiem całującego się przed fotografami Larsa i Kirka?
Całkowicie. Powód, dla którego to zrobili? – image. Ja byłem tylko siłą napędową w ich homoseksualnych przygodach. Myślę, że i narkotyki miały w tym swój udział. Mam nadzieję. [śmieje się] Było w naszej karierze wiele momentów, w których nasi fani nas opuścili. Tak to już jest. Dużo gorzej jest słyszeć, “Niszczymy nagrania Metalliki, bo pozwali Napstera.”
Wydawało się, że Lars stał za sprawą z Napsterem.
On robi za figuranta w zespole. Lubi gadać, lubi być w centrum. Jestem strasznie dumny z tego co zrobiliśmy. To musiało się stać. Oprócz paru raperów nikt się do nas nie przyłączył. Byliśmy osamotnionymi buntownikami, ale stary, nie znalazłbyś drugich takich buntowników jak my.
W wywiadzie dla magazynu Playboy w 2001, powiedziałeś, że Lars jest słabym perkusistą.
Sam tak mówi. Ja za to nie jestem za dobrym wokalistą, ale coś się dzieje, kiedy razem gramy.
Czy uważałeś pójście na terapię za coś niemęskiego?
Zdecydowanie. Nawet, kiedy [producent]Bob Rock zaproponował mi chwilę przerwy przed ponownym graniem, powiedziałem ” Oszaleliście? Po prostu chodźmy pograć!” W ogóle nie myślałem o terapii.
Co zmieniło twoje zdanie?
Moja życiowa klęska – żona wyrzucająca mnie z domu. Powiedziała mi wtedy, “Nie wrócisz tu, dopóki nie pójdziesz na jakąś terapie.” Nie chodziło tylko to tylko picie ale to całe inne cholerstwo to znaczy: brak szacunku dla innych ludzi, robienie tylko tego, na co masz ochotę. Musiałem dorosnąć. Miałem rodzinę.
Kiedy to było?
Podczas St. Anger. Zaczęliśmy tworzyć w Presidio [była baza wojskowa w San Francisco zamknięta przed 1995]. W pewnym momencie terapii, zrozumiałem jak bardzo zjebane jest moje życie, jak wiele miałem sekretów, jak bardzo ograniczone było moje życie. Wyjawiłem żonie te wszystkie gówna, które miały miejsce w trasie przez cały ten czas.
Kobiety?
Oh tak. Kobiety, picie, cokolwiek by to nie było. To wzbudziło strach w innych chłopkach, rozumiesz. [śmieje się] Bali się, że będę informatorem i nagle ich żony przyjdą, mówiąc, “Wow, to straszne co zrobił, prawda? Ty byś tego nie zrobił, prawda?” “Oh, na pewno nie!”
Obmyłem się z grubej warstwy błota. Myślę, że jest to jeden z czynników, który uratował zespół, bez wątpienia. To musiało się w końcu skończyć. Moja żona wstała i powiedziała “Nie jestem jednym z twoich trasowych przydupasów. Wypierdalaj.”
Jak zareagowałeś?
Stwierdziłem, że moje życie nie ma sensu. Na szczęście strach jest doskonałą motywacją, zmobilizował mnie, traciłem najważniejszych ludzi w moim życiu.
Wyglądało na to, że stracisz i zespół, i małżeństwo.
Obydwie te rzeczy w tym samym czasie. To było to. Muszę to poskładać albo zostanę sam. A co potem?
Kiedy wróciłeś do domu?
Moja żona była po raz trzeci w ciąży; urodziła się Marcella, jest moim małym aniołkiem. Żona mnie wtedy potrzebowała, byłem w stanie być przy porodzie, który był czymś niesamowitym. Przeciąłem pępowinę i wszystkie te rzeczy. Tak, moja córka bardzo nas do siebie zbliżyła.
Co teraz sądzisz o St. Anger?
To było bardziej jak oświadczenie, niż muzyczne dzieło. Musieliśmy zrobić St. Anger. Gość, który z nami pracował, [trener motywacyjny]Phil Towle, powiedział, “Wszystko teraz robicie nie jest dla tego albumu, lecz dla następnego.”
Czy Bob Rock był przygnębiony, kiedy zatrudniliście Ricka Rubina do prac nad Death Magnetic?
Mam nadzieję. Nie w złośliwy sposób. Oboje wiedzieliśmy, że stało się to zbyt wygodne, zbyt łatwe. A my musimy odkrywać. Może nie było już między nami napięcia. Bob był piątym członkiem zespołu, pełnił rolę ojca. Może i czuliśmy się wystraszeni próbą nagrania czegoś bez niego. Mimo wszystko mam nadzieję, że za nami tęskni, ponieważ my bardzo tęsknimy.
Czy koncertowanie na trzeźwo było dla ciebie problemem?
Na początku to było wspaniale, ale i straszne. Przeważnie było, “Co ja teraz robiłem?” Z drugiej strony ile czasu przesiedziałem w jakimś barze rozmawiając z ludźmi, których już nigdy nie spotkam? Zacząłem zwiedzać, zachowywałem się tak, jakby to była moja pierwsza trasa. Reszta to uszanowała.
Co obecnie łączy ciebie i Larsa?
Poza dziećmi i rodziną, bardzo lubimy sztukę, mimo, że są to zupełnie inne rodzaje sztuki. Lubię 'Kustom Kulture’, sztukę religijną albo robienie czegoś dla zespołu. On bardziej przepada za abstrakcją, rzeczy gdzie musisz bardziej wytężyć umysł.
Kochasz Larsa?
Kocham. Nie ma wątpliwości, że stanęliśmy na swoich życiowych ścieżkach z jakiegoś powodu. Poznaliśmy się podobnie jak ja i moja żona, przeciwieństwa się przyciągają, to nigdy niekończąca się walka. Jest między nami chemia, która działa pomimo tych wszystkich urazów i tego, że czasem nie możemy na siebie patrzeć. Jest coś, co powoduje, że ta iskra, te emocje po prostu są.
Czy to samo mógłbyś powiedzieć dziesięć lat temu?
Tak, mógłbym to wtedy powiedzieć. To jest inny rodzaj miłości. Nie pojechalibyśmy razem z naszymi rodzinami na tydzień na Hawaje. Jeżeli tylko coś stanie się w trasie, ktoś rzuci Metallice rękawicę, będziemy walczyć jakby jutro miało nie nadejść. Będziemy stać ramię w ramię i walczyć aż do śmierci.