Wybaczcie, ale tym razem nie będę się silił na obiektywizm i profesjonalizm. Neil Young to mój ulubiony artysta, którego słucham od 12 lat i wreszcie dane mi było zobaczyć go na żywo. Już dłużej nie dało się żyć nadzieją koncertu w Polsce, bo pomimo ponad 50-letniej kariery nigdy do naszego kraju nie zawitał i teraz, pomimo doskonałej okazji, jaką była obszerna europejska trasa, również nie było inaczej. Przy okazji jego każdego poprzedniego koncertu w Berlinie obiecywałem sobie, że jadę, ale okoliczności nie były sprzyjające. Tym razem wreszcie się udało!
Koncert w legendarnym amfiteatrze Waldbuhne goszczącym największe światowe gwiazdy (Red Hoci, Metallica, U2, Queen, Rolling Stonesi), ale pamiętającego też czasy przemówień Hitlera, był przedostatnim przystankiem na trasie, która zakończy się jutro w Austrii. Obiekt położony wśród drzew był idealnym miejscem do organizacji wydarzenia, gdyż Neil jest obecnie w fazie walki o ochronę środowiska naturalnego i nienawiści do koncernu Monsanto, który promuje GMO oraz skupuje „patenty” na nasiona zbóż, wobec czego amerykańscy farmerzy nie mają wyboru i zmuszani są kupowania zmodyfikowanych ziaren. Ostatnia płyta, „The Monsanto Years” jest w całości poświęcona temu problemowi, przez co na Younga spadł grad krytyki, że wtrąca się do czegoś, na czym się nie zna. Ja osobiście bardzo cenię odwagę i zawzięcie Neila, bo nawet jeśli nie ma 100% racji, to pomimo 70 lat w dalszym ciągu manifestuje swoją hipisowską postawę i bunt wobec wielkich korporacji i komercjalizacji wszystkich dziedzin życia i nauki. Jest wciąż zainspirowany, gra doskonałą muzykę napędzaną walką o swoje ideały. To sprawia, że jest jednym z najlepszych i najbardziej charyzmatycznych artystów w historii rocka. Nie wiem, czy jest drugi tak ekscytujący wykonawca – jego starzy koledzy (Dylan, Stonesi) siedzą wciąż w swoich bezpiecznych klimatach, natomiast u Younga nigdy nie wiadomo, jakiego następnego kroku można się spodziewać. Czy nagra płytę solową, akustyczną czy powróci nagle do grania z Crazy Horse, czy może znajdzie zupełnie nowych muzyków, jak obecnie?
https://www.youtube.com/watch?v=WQaMWKsbMpY
A propos nowego zespołu – Youngowi towarzyszy obecnie Promise of the Real, który składa się z 5 młodych muzyków, w tym dwóch synów Williego Nelsona grających na gitarach. Jest to pierwsza sytuacja od dawna, gdy Neil postawił na zupełnie świeży skład – przez lata otaczał się raczej sprawdzonymi współpracownikami. W ostatnich latach paru z nich odeszło lub ma kłopoty ze zdrowiem, dlatego według artysty najlepszym rozwiązaniem było postawienie wszystkiego na jedną kartę. I trzeba przyznać, że pomimo początkowych obaw Promise of the Real to grupa, która była Youngowi potrzebna. Muzycy tchnęli w doświadczonego kolegę młodego ducha, a koncerty pełne niespodzianek trwają nawet 3,5 godziny. Ważnym partnerem jest przede wszystkim Lukas Nelson – oryginalnie wokalista i prowadzący gitarzysta Promise of the Real. Jego gitarowe duety z Youngiem w „Country Home” czy „Down By The River” były niesamowite i podejrzewam, że najbardziej przypominają ekscytujące czasy pierwszego składu Crazy Horse i pojedynków Neila z nieodżałowanym Dannym Whittenem. Drugi z Nelsonów, Micah, gra w zupełnie innym stylu i tworzy raczej gitarowe tło, używając smyczka czy efektu e-bow.
https://www.youtube.com/watch?v=8zTLKTrMFtc
Dość już jednak moich wywodów i czas skupić się na samym występie. Po zajęciu miejsca pod sceną naprzeciw stanowiska Neila mogłem obserwować sytuację z najbliższej odległości – szczerze mówiąc nie sądziłem, że mi się to uda, ale dzięki temu mój pierwszy kontakt na żywo z Youngiem był jeszcze bardziej wyjątkowy. Parę minut po planowanym rozpoczęciu, czyli 19:30, na scenę wyszły dwie dziewczyny, które na scenie rozsiewały ziarna oraz podlewały stojące wokół rośliny. Następnie pojawił się mistrz ceremonii – ubrany w nieodłączną ostatnimi czasy koszulkę z napisem „EARTH” i czarny kapelusz, zasiadł za pianinem i zaczął wygrywać pierwsze nuty pięknego „After the Gold Rush”. Myślę, że publiczność została kupiona od początku – Neil jest w doskonałej formie, a i brzmienie było perfekcyjne. Standardowo wybrzmiał wielki aplauz po linijce „There was a band playing in my head and I felt like getting high…” „High” zgromadzeni byli nie tylko z powodu muzyki, bo gdzieniegdzie dało się wyczuć charakterystyczny aromat wspominanej w piosence rośliny. Co ciekawe, średnia wieku słuchaczy oscylowała wokół 60-tki.
Po otwierającym klasyku Neil sięgnął po gitarę akustyczną, by zagrać dwa kolejne legendarne utwory – „Heart of Gold” – jego jedyny numer 1. na liście przebojów oraz kolejny z „Harvest” – „The Needle and the Damage Done”. Najsłynniejszy z albumów muzyka miał zresztą sporą reprezentację – „Out on the Weekend” i „Are You Ready For the Country?” już po dołączeniu zespołu oraz „Words” i „Alabama”, w których Young sięgnął po wartego kilkaset tysięcy dolarów Gretscha White Falcon, na którym nagrywał multiplatynowy „Harvest” w swojej stodole 45 lat temu… Wszyscy czekali jednak na to, aż założy jeszcze bardziej legendarnego Gibsona Les Paul zwanego „Old Black”, co zapowiadało gitarową burzę i prognozy się sprawdziły – trwające kilkanaście minut „Down by the River”, „Love and Only Love”, czy zagrane na koniec „Rockin’ in the Free World” były istnym atakiem na uszy słuchaczy. Wykonane z taką energią i charyzmą, że pozazdrościć jej mogą 20-parolatkowie. Sam zespół złożony zresztą z młodych muzyków jest wpatrzony w Neila i pomimo, że instrumentów na scenie jest wiele – 2 gitary, bas, perkusja i bongosy – to właśnie Young jest niekwestionowanym liderem i wyznacza kierunek piosenek. Co warte wspomnienia – grupa wychodzi na scenę bez zaplanowanej setlisty i to Neil na bieżąco ustala kolejność kawałków. Tym razem postawił na klasyki i nie było takich niespodzianek, jak na wcześniejszym występie w Lipsku, gdzie pojawiły się niegrane od kilkudziesięciu lat „Hawaiian Sunrise” i „Saddle Up the Palomino”. Setlista była jednak wypełniona utworami głównie z lat 70-tych oraz paroma rzadziej granymi kawałkami na obecnej trasie, jak „Peace of Mind”, „Bad Fog of Loneliness” i „Everybody Knows This Is Nowhere”. Dużą reprezentację miała także ostatnia płyta „The Monsanto Years” – być może było to związane z tym, że Neil pochwalił ze sceny niemieckie farmy. Zabrakło ewidentnych zaskoczeń, a szkoda, bo jako fan znający dyskografię na wylot liczyłem na choć jeden rarytas.
https://www.youtube.com/watch?v=ARoQwK1X69I
Broń Boże nie mam na co narzekać, bo występ zakończył się po prawie 3 godzinach. Na nudę nie było jednak ani chwili, a nawet pozostał niedosyt – równie dobrze Neil mógłby grać jeszcze z godzinę, a myślę, że w obecnej formie nie stanowiłoby to dla niego problemu. 70-letni artysta pokazał młodym gdzie ich miejsce – przez 3 godziny wypełnione muzyką nie napił się nawet łyka wody skupiając się po prostu na graniu. Trzeba zresztą zupełnie uczciwie i obiektywnie przyznać, że właściwie każdy utwór był wykonany w sposób idealny, a z drugiej strony na luzie i z miejscem na improwizacje… Oto, co znaczy ponad 50 lat doświadczenia scenicznego. Nie muszę chyba dodawać, że był to jeden z najlepszych koncertów, na jakich byłem i niech polscy organizatorzy wstydzą się, że do tej pory nie zaprosili Neila do Polski – to jeden z bogów muzyki, który choć raz powinien nasz kraj odwiedzić. Miejmy nadzieję, że pojawi się jeszcze w Europie i może wtedy stanie się cud, a polscy fani będą mogli być świadkami koncertu swojego życia. Życzę tego Wam wszystkim i sobie również!
3. The Needle And The Damage Done [Harvest]
4. Mother Earth (Natural Anthem) [Ragged Glory]
5. Out On The Weekend [Harvest]
6. Unknown Legend [Harvest Moon]
7. Peace Of Mind [Comes a Time]
8. Human Highway [Comes a Time]
9. Are You Ready For The Country? [Harvest]
10. Someday [Freedom]
11. Winterlong [era Everybody Knows This Is Nowhere, publikowany na składance Decade] 12. Bad Fog Of Loneliness [era Harvest opublikowany w boxie Archives Vol. 1] 13. Alabama [Harvest]
14. Words [Harvest]
15. Powderfinger [Rust Never Sleeps]
16. Everybody Knows This Is Nowhere [Everybody Knows This Is Nowhere]
17. Down By The River [Everybody Knows This Is Nowhere]
18. Western Hero [Sleeps With Angels]
19. People Want To Hear About Love [The Monsanto Years]
20. Country Home [Ragged Glory]
21. Seed Justice [Earth]
22. Monsanto Years [The Monsanto Years]
23. Wolf Moon [The Monsanto Years]
24. Love And Only Love [Ragged Glory]
25. Rockin’ In The Free World [Freedom]
https://www.youtube.com/watch?v=eSbpu0h1oY0