Choć wczesne początki zespołu Warbell sięgają 2007 roku jego obecny skład jest zupełnie świeży. Po wydaniu dema „Battle Of Unnumbered Tears” w 2009 roku wszelka działalność została zawieszona. Na 3 lata po tym incydencie, Marun, Hasiol i Szczypek, trójka założycieli, nabrali rozmachu, dokooptowali do bandu wokalistkę Karolinę i w kilka tygodni popełnili reedycję wspomnianego materiału. W tzw. międzyczasie do czwórki muzyków dołączył perkusista Wiader i w ten sposób zespół osiągnął pełnię składu, co wreszcie pozwoliło na rozpoczęcie procesu wzajemnego docierania się. Wynikiem ich pracy jest leżący na moim biurku debiutancki krążek „Havoc”. Zaczynamy!
Przed odpaleniem płyty w zwyczaju mam dobrze zmacać opakowanie. I tu jest już pierwszy plus. Zafoliowane plastikowe pudełko nie dość, że sprawia wrażenie profesjonalnego wydania to jeszcze gwarantuje dobrą prezencję na półce. A to rzecz ważna, szczególnie dla kolekcjonerów. Jeszcze ważniejszą kwestią jest grafika, która przedstawia siedzącą na tronie, przywiązaną łańcuchami mroczną postać, kopiec czaszek i święcące niczym bożonarodzeniowa choinka drzewo. Na odwrocie tracklista i rzucający się w oczy dopisek: „FAMALE FRONTED MELODIC DEATH METAL FROM POLAND”. Do tego dokładamy typowe dla gatunku „krzaczaste” logo i voilà, test pierwszego wrażenia zaliczony. Żeby nie przedłużać wywodu dodam, iż w środku znajdziemy wkładkę z tekstami utworów.
Początek płyty, a właściwie nowy początek (’The New Beginning’) jest idealnym w moim wyobrażeniu otwieraczem. Nieagresywny, instrumentalny, filmowy wręcz. Zupełnie przeciwstawnym, a zarazem właściwym dla szufladki brzmieniem częstuje nas 'Berserk’. Wtedy to przychodzą do głowy pierwsze wrażenia i oceny. Te przemawiające na „tak”, to budowanie napięcia i melodyjność. Na pochwałę zasługuję także hierarchia głośności instrumentów. Na pierwszy plan wysuwa się (swoją drogą ponadprzeciętnie dobra) perkusja i bas, następnie wybrzmiewają gitary. Niestety z drugiej strony składa się to na fakt, iż wokal jest miejscami zagłuszony. A szkoda, bo growlująca o społecznym spustoszeniu niewiasta to sprawa naprawdę godna wywyższenia.
Srogi łomot od pierwszych sekund serwuje 'Reflecting Lies’, a ciekawej, porywającej solówki można doszukać się w następującym 'The Chosen Ones’. Potwierdzeniem stereotypu, jakoby tytułowy numer był najlepszym na płycie jest właśnie 'Havoc’. To w tym miejscu tempo i rozmach znacznie przyspieszają. Jest tu zupełnie inny power, nośność i ta dynamika! Za każdym razem słucham tego kawałka z zapartym w piersiach tchem. Nie chcąc wchodzić w szczegóły zdradzę jedno – później jest tylko lepiej. 'Black Screens’ z kolei przynosi ciekawą odmianę. Otóż możemy tu usłyszeć czysty głos Karoliny, który okazuje się… subtelny, można napisać uwodzicielski wręcz. Ta sama sytuacja dzieje się na 'Fidelis’ z tym wyjątkiem, że zaraz obok tych basowych Szczypek szarpie swoje własne struny głosowe, co w efekcie daje całkiem przyjemny dla ucha duet.
Na krążku znajduje się aż piętnaście utworów. Absolutnie żadna to przesada. Nie ma tu co prawda wytchnienia, ale nie ma też zmęczenia. Zmiany tempa i melodyjność powodują znakomity i urozmaicony odbiór materiału. Muzycy z Jeleniej Góry bez obaw mogą przybić sobie piątki, kupili mnie. Może nie od razu stanę się wielkim fanem Warbell, ale jedno jest pewne – jeszcze nie raz powrócę do tego albumu.
2. 'Berserk’
3. 'Reflecting Lies’
4. 'The Chosen Ones’
5. 'Havoc’
6. 'Through the City Of Darkness’
7. 'Inner Fears’
8. 'Black Screens’
9. 'Nerevar Rising’
10. 'Fidelis’
11. 'Break The Wawes’
12. 'Distanced’
13. 'Into Battle’
14. 'Death March’
15. 'Forgotten Tale’
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway To Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master Of Puppets
- Pierwsze wrażenie9.5
- Instrumentarium8.7
- Wokal8.5
- Brzmienie9
- Repeat9