Ostatnio James Hetfield wypowiadał się na temat atutów basisty Metalliki oraz jego roli w zespole. Tym razem sam zainteresowany opowiada o swoim wkładzie w tworzenie ostatnich albumów grupy. Porównuje proces twórczy na ostatnim i przedostatnim krążku. Z jego słów wynika, że Metallica bardziej współpracowała ze sobą w tym zakresie na „Death Magnetic”. Rob, w wywiadzie dla KFMX, mówił:
„Hardwired…To Self-Destruct” jest inny niż „Death Magnetic”. Drugi z nich był naprawdę wspólnym albumem, jeśli chodzi o tworzenie go. Nasza ostatnia płyta jakby wynika z riffów Jamesa. Mieliśmy tak dużo riffów, wszystkie brzmiały świetnie, więc poszliśmy za nimi. Wychodzi więc na to, że ta płyta to kumulacja riffów Jamesa. Moja praca polega na tym, żeby zaoferować wszystko co mogę temu zespołowi. Czasami są to pomysły na utwory, jak w przypadku „Death Magnetic”, gdzie miałem spory udział. Tym razem największy wkład miał nasz wokalista, ale całkowicie to popieram. Jestem jak Joe Walsh w Eagles. Kieruję się jedynie dobrem grupy. Tak, piszę utwory, ale kiedy jestem tu z Larsem, Jamesem i Kirkiem, to jestem po to, żeby wspierać cokolwiek, co potrzeba w danej chwili. W pierwszych paru latach nie brałem udziału w tej kreatywnej przestrzeni, ponieważ miałem swoje pierwsze dziecko i byłem niezwykle zajęty. Nie uczestniczyłem w pisaniu, ale wspierałem Kirka w jego pomysłach, ponieważ miał CD z mniej więcej trzystoma takimi.