Ostatnio dość głośno jest na temat koncertów z hologramami zmarłych muzyków. Pomysł ten wcieliła w życie chociażby grupa Dio. Zespół dotarł także do Polski. To rozwiązanie ma swoich przeciwników i zwolenników. Mike Shinoda absolutnie odrzucił taką ewentualność. Innego zdanie jest natomiast były wokalista Pantery, który w wywiadzie z Metal Wani mówi:
Wiesz, to musiałoby być przeprowadzone właściwie. Myślę, że serca każdego z nas powinny być w odpowiednim miejscu. Jeśli mielibyśmy robić występy z jego hologramem, to wszystko musiałoby wyglądać nieskazitelnie i idealnie, czyli tak, jak jego gra każdego wieczoru. Nieważne, jak cholernie pijany był, kiedy brał gitarę w dłoń, wymiatał. Dlatego musiałoby być perfekcyjnie.
Zapytany o możliwość hipotetycznego reunionu z Zakkiem Wyldem lub Kerrym Kingiem na miejscu Dimebaga, odpowiedział:
Najważniejsi w tym wszystkim byliby fani. Zespół nie wybiera publiki. To oni wybierają nas. Ważne jest to, czego fani chcą. To będzie chyba moja odpowiedź na wszystko. Jeśli to byłoby coś, czego desperacko pragną, to jasne, zrobiłbym to dla nich. To byłoby coś dużego i bardzo emocjonalnego. Nie mówię o rozmiarze tego show, czynnikach itd, ale o sytuacji, kiedy wychodzę na scenę pod nazwą Pantery, wisi ten napis i nie widzę mojego brata Dimebaga ze mną. To wydaje mi się niewłaściwe. Nie widzę tego. Przyznam szczerze, jestem rozdarty i zagubiony.