Jakiś czas temu informowaliśmy o tym, że na pożegnalnej trasie Black Sabbath nie usłyszymy jednak nowego materiału. Członkowie zespołu zarzucili plany nagrania następcy „13” pomimo, że wcześniej wszyscy mówili otwarcie o tym, że płyta powstanie. Najpierw złe wieści ogłosił Ozzy Osbourne, który stwierdził, że kolejna płyta powstawałaby 3-4 lata, a na to nie ma już czasu. Następnie jego słowa potwierdził Tony Iommi, który z żalem przyznał, że ma przygotowanych wiele riffów, ale niestety nie będzie mógł już ich użyć. Podobno najbardziej niechętny nagrywaniu nowego materiału był basista Geezer Butler.
Teraz Ozzy w dość kontrowersyjny sposób postanowił rozwinąć temat, ponieważ w najnowszym wywiadzie stwierdził:
To koniec Black Sabbath i ludzie wciąż pytają mnie „Cóż, myślałem, że będziecie nagrywać jeszcze jeden album.” Ale odkryliśmy, że po pierwsze: ludzie tak naprawdę nie są zainteresowani, by usłyszeć nowy materiał, a po drugie: jeżeli mielibyśmy zrobić album przed trasą koncertową, zajęłoby to 3-4 lata, a chcemy zakończyć to póki jesteśmy w formie.
Chciałbym skończyć to teraz, zamiast przeciągać to na następne 5 albumów. Mam na myśli to, że w grudniu kończę 67 lat. Kiedy zaczynaliśmy, myślałem „To potrwa pewnie rok albo dwa.”
Tłumaczenie wokalisty może trochę dziwić, bo jak widać po wynikach „13” (nr 1 w 9 krajach, w tym w Anglii i USA) zapotrzebowanie na nową muzykę Black Sabbath było wielkie, a po tak dobrym albumie apetyty fanów zostały jeszcze bardziej rozbudzone.
Poza tym, jeżeli Iommi ma gotowe riffy, z których wystarczy wycisnąć dobre piosenki, z czym Ozzy nie miał nigdy problemu, czy naprawdę nowa płyta powstawałaby 4 lata? Strach przed niepowtórzeniem sukcesu „13”, o którym mówił także Geezer wydaje się niedorzeczny, bo w takim wypadku każdy artysta osiągający sukces osiadałby na laurach i przestawał się rozwijać.
Niejasności jest tak wiele , lecz mimo wszystko cieszmy się z tego co mamy, a najbardziej z tego, że zespół 2 lipca wystąpi w naszym kraju – w krakowskiej Tauron Arenie.