W udzielonym magazynowi Rolling Stone wywiadzie Frances Bean, jedyna córka Kurta i Courtney Love, opowiada o filmie w reżyserii Bretta Morgena, w powstawaniu którego odegrała znaczącą rolę. Dzieli się także wrażeniami na temat tego, jak widzi obecnie postać swojego tragicznie zmarłego ojca, o którym wyraża się po prostu „Kurt”.
Jak opisałabyś „Montage of Heck”?
To emocjonalny dokument. To rzecz najbliższa tego, gdyby Kurt mógłby wyrazić swoją historię własnymi słowami – jego własnym poczuciem estetyki, odbieraniem świata. Ukazuje portret faceta próbującego radzić sobie z byciem człowiekiem. Kiedy pierwszy raz spotkałam Bretta dokładnie wiedziałam, co chciałam zobaczyć, jak Kurt ma zostać zaprezentowany. Mówiłam mu „Nie chcę żadnej mitologii o Kurcie lub zbędnego romantyzmu.” Pomimo, że Kurt zmarł w najgorszy możliwy sposób, otacza go pewien mit i romantyzm, bo już na zawsze pozostanie 27-latkiem. Jego życie jako artysty czy muzyka nie jest specjalnie długie. Kurt uzyskał status ikony, bo nigdy się nie zestarzeje. Zawsze będzie właściwy dla swojego czasu i zawsze będzie piękny.
U każdego wielkiego artysty występuje pewna mania i szaleństwo. „Zwrotnik raka” to jedna z moich ulubionych książek. I autor Henry Miller miał ten system pracy, gdzie wstawał codziennie rano i zmuszał się do napisania przynajmniej 5 stron. To nauczyło mnie, że jeżeli pracujesz, rozwijasz się. Tak wielu ludziom wystarczy to co mają, a mój ojciec był nadzwyczaj ambitny. Ale miał na barkach tak wiele, że przewyższyło to jego ambicje. Chciał, by jego zespół osiągnął sukces, ale nie chciał być pieprzonym głosem swojej generacji.
Czy pamiętasz kiedy pierwszy raz usłyszałaś jakieś nagranie Nirvany wiedząc, że to twój ojciec? Rozmawiałem o tym z Seanem Lennonem. Był trochę starszy niż ty, kiedy odszedł jego ojcec. Ale dla niego nagrania były drogą do zrozumienia swojego ojca po tym, jak odszedł.
Nie lubię Nirvany aż tak bardzo [uśmiech]. Przepraszam ludzi od promocji, Universal. Bardziej podobają mi się Mercury Rev, Oasis, Brian Jonestown Massacre [śmiech]. Scena grunge to nie to, co mnie do końca interesuje. Ale „Territorial Pissings” to zajebista piosenka. I „Dumb” – płaczę za każdym razem, gdy ją słyszę. To obnażona wersja odbioru Kurta przez samego siebie – narkotyki, radzenie sobie z nimi, poczucie niewłaściwego przydzielenia mu tytułu „głosu generacji”.
Ironia polega na tym, że napisał ją zanim Nirvana wydała „Nevermind”.
Tak, wiem. To była projekcja, czy coś podobnego. Nie ma możliwości, by ktoś to do końca zrozumiał.
Czy czujesz się dziwnie jako nastolatka nie będąca zainteresowana muzyką, którą stworzył Kurt?
Nie. Czułabym się dziwniej, gdybym była fanką. Miałam ok. 15 lat gdy zdałam sobie sprawę, że on był bez wyjścia. Nawet jeżeli byłam w samochodzie i było włączone radio, był tam mój tata. Przerósł samego siebie, a nasza kultura ma obsesję na punkcie martwych gwiazd muzyki. Kochamy stawiać ich na piedestale. Gdyby Kurt był tylko kolejną osobą, która zostawiła swoją rodzinę w najgorszy sposób, jaki mogła… Ale nie był. Zainspirował ludzi, by wynieść go na piedestał, by zrobić z niego Św. Kurta. Stał się jeszcze większy po śmierci, niż gdy żył. Wydaje się, że nie można być już większym. Ale on to zrobił.
Po pierwszym pokazie, na którym byłem, był tam facet, który powiedział, że „Montage of Heck” był bardzo interesującym filmem o ludziach, których nie lubił.
[śmiech] To całkiem niezły opis.
Pomyślałem, że to ciekawe, że sposób, w który Morgen opowiedział historię Kurta nie zbudziła żadnego współczucia u tego widza – że sztuka Kurta pozostała czymś osobnym. Wszystko, co zobaczył, to osobowość, która mu się nie spodobała.
To interesujący punkt widzenia. Dla mnie ten film dostarczył dużo więcej faktów o moim ojcu – nie tylko tych opowieści, które do tej pory były przeinaczane, powielane i odgrzewane na 10 różnych sposobów. To po prostu faktyczny dowód na to, kim był mój ojciec jako dziecko, jako nastolatek, jako mężczyzna, jako ojciec i artysta. Pokazał każdy aspekt kim był jako człowiek.
Jak to było usłyszeć jego głos?
Znam jego głos od zawsze poprzez jego muzykę.
Myślałem raczej o jego naturalnym głosie mówionym.
Jego głos jest nawet podobny do mojego. Ten rodzaj monotonii. Ta głębia, która jest podobna do tego, jak ja mówię. Nie wiem co to do cholery jest. Nawet nie mówiłam, kiedy jeszcze tu był.
Nie lekceważ potęgi genów.
To bardzo dziwne, jak te geny działają. Dave, Krist i Pat przyszli do mojego domu, gdzie mieszkałam. To był pierwszy raz od długiego czasu, kiedy wszyscy się spotkaliśmy. I mieli w sobie coś, co nazywam „Niepokój po K.C.”, co oznacza, że gdy mnie widzą, widzą Kurta. Patrzą na mnie jakby patrzyli na ducha. Więc był ten cały hardkor związany z „Niepokojem po K.C.”. Dave powiedział „Ona jest tak podobna do Kurta.” Oni wszyscy rozmawiali między sobą, odświeżając stare historie, które słyszałam milion razy. Siedziałam na krześle, paliłam jednego za drugim wyglądając tak [pokazuje totalne znudzenie]. A oni na to „Robisz dokładnie to, co zrobiłby twój ojciec.”
Ale byłam szczęśliwa że się pojawili [uśmiech]. To było fajne przeżycie, jak powrót Nirvany minus jedna osoba. Oprócz całego tego zgiełku.
Co chcesz robić dalej, gdy wyjdzie już film? Będąc jednym z producentów stajesz się osobą publiczną prawie tak jak twój ojciec, gdy wydawał 1 album Nirvany. Synchronizacja jest… jakby to powiedzieć, poetycka.
Przypadkowo, tak. Co dziwniejsze, będąc 22-latką, to pierwszy raz, gdy ktoś zapalił ogień pod moim tyłkiem – nie ze względu na dokument, po prostu personalnie. Mam tą motywację i ambicję, której nie miałam wcześniej: „Chcę namalować obraz.” Najcięższa część robienia czegokolwiek kreatywnego, to po prostu wzięcie się za to. Gdy zbiorę się z łóżka i idę do mojej pracowni, zaczynam malować. Jestem tam. I właśnie to robię.
Przypominamy, że film „Montage of Heck” będzie można zobaczyć w Multikinach w całej Polsce już 23 kwietnia i jednocześnie zachęcamy do wzięcia udziału w konkursie, bo mamy dla Was sporo zaproszeń!