W świeżym artykule w Guitar World, Jason Newsted zapytany został przez fanów o kilka ciekawych spraw zw. z Metalliką, na które udzielił nie mniej ciekawych odpowiedzi. Parę z nich to pierwszy raz opowiedziane przez niego historie. Tłumaczenie znajdziecie wewnątrz.
– Jesteś współkompozytorem Black Albumu [„My Friend os Misery”], który jest jedną z najlepiej sprzedających się płyt wszech czasów. Czy reszta z tego wystarcza na opłacenie hipoteki?
Cóż, to trochę osobiste pytanie. Naprawdę nie wiem co powiedzieć [śmiech]. Wyczuwam, że żartujesz, więc odpłacę się tym samym. Moja odpowiedź to: mogę robić co chcę i kiedy chcę od 20 lat [śmiech].
– Jakie jest Twoje najgorsze i najlepsze wspomnienie ze sceny?
Najgorsze to oparzenia Jamesa [Hetfielda, 8 sierpnia 1992., wypadek z pirotechniką]. Bez dwóch zdań. Bycie obrzucanym śmieciami na scenie jest trudne. Ale nic nie równa się z pokrywaniem się pęcherzami przez Jamesa. A najlepsza chwila na scenie? Było kilka takich momentów. Granie podczas Grammy było bardzo fajne. Podczas próby kostiumowej wyjrzałem na zewnątrz i zobaczyłem te tablice z plakatami pośród siedzeń ze zdjęciami 8×10″ osób, które będą na nich siedziały podczas show. James Brown, Tom Petty, Buck Owens i Prince.
A kiedy wyszliśmy, by w końcu zagrać, oni wszyscy tam byli… i skórę z nich zrywało. To był moment wielkiej dumy. Po wszystkim spotkaliśmy się z Jamesem Brownem na backstage’u, a on po prostu kiwał głową i mówił nam, że naprawdę wiemy, jak nieźle sobie radzić. To są najlepsze chwile: kiedy twoi bohaterowie ściągają czapki z głów, lub nawet wołają cię po imieniu.
– Krąży wiele plotek o tym jak dołączyłeś do Metalliki po śmierci Cliffa Burtona. Czy oni naprawdę dali ci popalić i gnębili cię?
Pierwsze kilka miesięcy zdecydowanie mnie sprawdzali, jak zresztą powinni. Jeśli pomyślisz o ekskluzywności klubu, do którego dołączałem, jestem zaskoczony, że nie poszli z tym dalej. Plus, przeżywali utratę swojego nauczyciela i brata, Cliffa. Lars dowodzi w Metallice logistyką, ale Cliff był muzycznym i duchowym przywódcą.
Wszyscy oglądali się na niego. Dopiero co rozsypali prochy przyjaciela, gdy ja dołączyłem do zespołu. Zjawiam się, stoję na jego miejscu, gram na jego basie na jego wzmacniaczu, jego rozwalonych głośnikach i wahu. Wiedzieliśmy, że nie da się go zastąpić. To nie jest nawet kurwa możliwe! Zatem nie lubili mnie z miejsca za to, że tam jestem, a Cliff nie.
Więc owszem, gnębienie trwało przez cztery do sześciu miesięcy. Jeden bardzo znany przykład, to gdy wyszliśmy w Japonii zjeść sushi. To był mój pierwszy raz i powiedzieli, „Ta duża zielona kulka tutaj? To miętowe lody, Jason. Nabierz całą łyżkę.” I tak zrobiłem. Ale to oczywiście było wasabi. [śmiech]
Innym razem naprawdę mogło się to skończyć dla mnie obrażeniami. Nocowaliśmy na 48. ulicy w Nowym Jorku w tym samym hotelu co Danzig, a może się wtedy jeszcze nazywali Samhain. Wszyscy oni wtedy na całego lubowali się w żelu do włosów: po prostu kurwa wielcy kolesie z nasmarowanymi, czarnymi włosami i devilockami. Poszli pić – a sterydy i drinki to tak w ogóle świetne połączenie – i wrócili o 6 rano. Pukają do moich drzwi. Miałem zatyczki do uszu, ale ich słyszałem. Myślę, „Nie ma kurwa mowy”. Zaczynają walić w drzwi i słyszę, „Skurwysynu! Wiemy, że tam jesteś!” Bach! I jebanych drzwi już nie ma w zawiasach.
I wchodzą te wielkie chuje. Mówią, „Hej, witamy w zespole, gnoju!” I zaczynają wszystko rozpieprzać i rzucać wszystkim wszędzie, również w okna. Potem złapali za bok tego w cholerę wielkiego, orzechowego łóżka i wywrócili je do góry nogami – razem ze mną. Następnie zaczęli wrzucać wszystkie rozwalone meble na to łóżko. Jakiś koleś z hotelu przyszedł z powodu hałasu. Ale widzi drzwi wywalone z zawiasów i tych wielkich skurwieli i nie powiedział ani słowa! [śmiech] Nawet nie zadzwonił na policję. Ten incydent definitywnie był szczytem gnębienia.
– Jesteś współautorem „Blackened” z …And Justice For All, które moim zdaniem jest jednym z najlepszych otwieraczy albumów w historii. Co pamiętasz z procesu tworzenia tego kawałka?
Tak, główny riff jest mój. Napisałem go jednak na basie. Nigdy nie opowiadałem wcześniej tej historii i robi mi się od niej nieco miło w środku. Byłem w zespole od bardzo krótkiego czasu. Nadal mieszkałem w małym, jednopokojowym, wynajętym mieszkanku. I James wpadał do mnie, jakbyśmy byli kolegami. Przychodził na obiad. Spędzaliśmy razem czas i graliśmy na gitarach na kanapie. To było dla mnie jak z pieprzonego snu. Metallica była moją ulubioną kapelą.
To było dość surrealistyczne. Miałem mały 4-ścieżkowiec Tascam w sypialni. Poszliśmy tam więc i on miał gitarę, a ja bas. Bawię się kurwa tym riffem. I wtedy on zaczął grać ze mną i utwór zaczął się wtedy formować. Siedzę na krześle i myślę, „Cholera jasna, stary. To jest coś!” To był pierwszy raz, kiedy coś razem konstruowaliśmy. I mówię mu, „Stary, ten riff jest dość dobry, żeby otworzyć nasz pieprzony album”, co naprawdę dało mi poczucie zwycięstwa, ponieważ był dla mnie wielkim wzorem i jest nim nadal do dziś.