Steve „Lips” Kudlow, frontman kanadyjskiej heavymetalowej grupy Anvil, podzielił się swoją historią związaną z imprezowaniem z nieodżałowanym Lemmym z Motorhead. Kudlow tak wspomina pewien imprezowy dzień w latach 80-tych:
Byliśmy z nim w trasie, prawdopodobnie w 1983 roku. Zaprosił mnie do swojego pokoju hotelowego i powiedział „Chodź, napijmy się”. Odpowiedziałem „Pewnie, stary. Super!” Usiedliśmy, a on wyciągnął litrową butelkę wódki, parę kartonów soku pomarańczowego i wysokie, półlitrowe szklanki. Napełnił je do połowy wódką i dolał soku. Zaczęliśmy pić. Oczywiście po 3 czy 4 kolejkach byłem pijany, bo nieczęsto piję. On na to „Zaczynasz wyglądać na nabzdryngolonego, Lips.” Wyciągnął wtedy małą skórzaną sakiewkę i scyzoryk i zanurzył go w białym proszku, a była to metamfetamina, czyli pieprzony speed. Podetknął mi go pod nos i powiedział „Wciągaj!” Poczułem się, jakbym nic nie wypił. Znów jestem trzeźwy jak świnia! Wow, super! Tak więc pijemy i pijemy, i następne co pamiętam to pukanie do drzwi naszego tour managera. Mówi „Czas na koncert, chłopaki.” A to miał być nasz dzień wolny. Mówię więc „Mamy przecież dzień wolny. Co masz na myśli mówiąc, że mamy iść na koncert?” On odpowiada „Chłopaki, siedzieliście tu 24 godziny. Zbierajcie się do kupy i jazda!” Jak to się stało? Zbieram się na koncert i ledwo mogę chodzić, tak jestem zrąbany. Podchodzi Lemmy, patrzy na mnie i mówi „Wyglądasz na wykończonego, kolego. Spróbuj tego.” Wyciąga małą plastikową torebeczkę pełną czarnych kapsułek i mówi „To czarne bombowce. Weź dwa.” Mówię mu „Wiesz co Lemmy? Po ostatniej nocy wolę wziąć tylko jedną!” Zjedliśmy po pigułce i zagrałem pieprzony koncert! A mógłbym zagrać pięć! Wszystkie włosy stanęły mi dęba i pomyślałem tylko „Jasna cholera!”
Dobra historia, prawda?