Nasi koledzy z magazynu TopGuitar przeprowadzili podczas corocznego Warwick Bass Camp świetny wywiad z basistą Megadeth, Davidem Ellefsonem. Poniżej możecie zobaczyć wszystkie trzy części wywiadu. Przetłumaczyliśmy też dla Was kilka jego fragmentów. Przypominamy, że już na początku przyszłego roku będziemy mogli wgryźć się w nowy krążek Megadeth – „Dystopia”, a singla 'Fatal Illusion’ promującego tę płytę mogliście już posłuchać.
Najważniejsze rzeczy według Davida jeżeli chodzi o granie heavy metalu na basie:
Cóż, ma to dwie strony. Prawdopodobnie najtrudniejsza część to uzyskanie brzmienia w zespole. Jest to trudne ze względu na fakt, że gitary odgrywają tu dużą rolę i są bardzo głośne. Również perkusja zaczęła odgrywać ważną rolę, prawdopodobnie od czasów wczesnych płyt Iron Maiden i z pewnością na skutek tego co zdziałał Vinnie Paul w twórczości Pantery. Człowieku, perkusja stała się obecnie potężna! Uzyskanie dobrego brzmienia jest bardzo ważne. Jest tak samo ważne jak dźwięki które grasz, ponieważ metal to w dużej mierze brzmienie, nie jest tak, że powiesz „Takie mamy nuty” czy „Oto melodia” tak naprawdę chodzi o bardzo unikalną rzecz. […] Tak wyszło, że przez większość mojej kariery używam do grania kostki, robię to bo pomaga mi to znaleźć brzmienie i jest jego częścią. Zdałem sobie sprawę, że dojrzałem do tego i wykształciłem własny styl. To dlatego lubię Kyle’a Sandersa, jego fingerstyle w Hellyeah jest świetny i stał się on częścią jego brzmieniem. Zna on wszystkie stare kawałki KISS, które wszyscy znamy, jednak on robi coś swojego, coś bardzo nowego i ma na to świeże spojrzenie. A kolesie z Meshuggah, wszyscy mają świetne, naprawdę mocne, wspaniałe basowe brzmienie. Zaznaczają swoją obecność w zespole. Dla mnie to również część grania na basie – mieć swój udział w mixie.
Co chce jeszcze osiągnąć w muzyce:
To zabawne, chyba żyję po prostu dzień po dniu. Dostaję e-mail, telefon dzwoni, rzeczy się dzieją, a ja po prostu staram się żyć chwilą. Napisałem autobiografię „My Life With Deth” ale jednym z jej wstępnych tytułów był „All The Best Things That Happened To Me Were None Of My Ideas”, bo tak to właśnie działa, zwłaszcza w kreatywnych dziedzinach. Koleś pochodzi do Ciebie i mówi „Hej, chodź tutaj i zagraj kawałek” a następnie lądujesz w trasie koncertowej, a potem w studiu nagraniowym. Myślę, że… Trzeba przestać myśleć o sobie, o swoim ego i o tym… no wiesz „czy to posunie moją karierę do przodu?”, czy „jak będę wyglądać?” Wiele ludzi się na to nabiera i sam też tak robiłem przez lata, to leży w ludzkiej naturze, jednak według mnie porzucenie tego co w głowie i trzymanie się tego co w sercu jest prawdziwą odpowiedzią.
O tym kto jest największym basistą w heavy metalowym świecie:
Trudno powiedzieć, że jest ktoś najlepszy, największy.. czy coś w tym stylu. Dla mnie Steve Harris naprawdę zmienił oblicze basu w muzyce metalowej. Był kolesiem, który przyszedł.. i znowu, wiele z tego co powiem dotyczy tego w jakim wtedy byłem wieku i jaki to miało wpływ na mnie. Pojawiła się grupa Iron Maiden i nagle zdałem sobie sprawę, że koleś od tekstów i koleś, który jest w pierwszym rzędzie jeżeli chodzi o miks, który jest prawie jak wokalista zespołu to basista. Pomyślałem „Wow, to niesamowite”.
Dużo słuchałem Rush, a Geddy Lee miał na mnie duży wpływ, tak samo jak Gene Simmson. Gene jest świetnym basistą, pisze kultowe rzeczy, jego linie basowe są niesamowite do tego zionie ogniem i pluje krwią gdy gra. Oczywiście są też Geezer Butler i Bob Daisley… Lubię basistów, którzy piszą teksty, to trend, który zauważyłem: Phil Lynott, Sting, Paul McCartney… są bardziej mainstreamowym tego przykładem. Jest coś w kolesiach, którzy piszą teksty, szczególnie w tym jak wplatają siebie w utwory.