Jak tak dalej pójdzie, niebawem No Reason To Live stanie się jedną z najważniejszych imprez cyklicznych na podwórku muzyki ekstremalnej w Polsce. A biedna do tej pory pod względem klubowym i koncertowym Łódź, ma wreszcie miejsce, do którego nie wstyd jest ściągać kapel z najwyższej półki.
Otwieracz, band Truchło Strzygi spełnił swoje zadanie, kiedy pojawiłam się w klubie podczas ich występu, pod sceną był już spory tłum. Empheris wjechało jak do siebie i natychmiast kupiło publikę w dużej części składającą się z fanów tej kapeli, co słychać było po wyryczanych przez przybyłych tekstach . Fiński Urn brzmi na żywo jeszcze lepiej niż na skromnej, ale jakże intensywnej dyskografii.
Jednak dla mnie najciemniejszą z gwiazd tego wieczoru był Ragehammer. Na miejscu kapel dzielących scenę z Tymkiem, radziłabym się zastanowić 30 razy, czy ich ego jest na to gotowe. Mam wrażenie, że znany też jako Heretik Hellstörm, wokalista jest w stanie przyćmić wszystko i wszystkich. W oczach ma furię, a w gardle worek gwoździ. Przez tak silne wejście w role, jak w jego przypadku łatwo stać się własną parodią, a granica między wyrazistością, a śmiesznością jest bardzo cienka. W przypadku Tymka wszystko naturalnie styka i się ze sobą klei, niczym krew nieszczęśnika, który rozwalił sobie łeb w pogo i przerwał nam ragehammerową ucztę. A niech Cię anieli…
Poniżej możecie obejrzeć galerię z koncertu Empheris i Ragehammer autorstwa naszego niezastąpionego fotografa Łukasza Orłowskiego. Czemu tylko z dwóch kapel, zapytacie? Otóż złośliwość rzeczy martwych i przyczyny techniczne nas zaskoczyły, jak zima kierowców, a sesja studentów. Więcej się nie damy – obiecujemy!