Festiwalowa siła województwa łódzkiego rośnie z roku na rok. Rock&Rose Fest w Kutnie odbył się już po raz szósty, jednak zdecydowanie to tegoroczna edycja wzbudziła największe emocje z dotychczasowych. W ramach rozgrzewki przed wyczekiwanym festem w okolicy – Summer Dying Loud, wspólnie z naszym fotografem Łukaszem, którego zdjęcia możecie obejrzeć poniżej, wybraliśmy się do Kutna.
W dobie turbo przesadnej dbałości o poprawność polityczną, pozwólcie, że ja zostanę sobą i po raz kolejny powtórzę, że damski wokal w metalu jest dla mnie nie do przejścia i jedynym wyjątkiem tutaj od lat pozostaje Wielebna z Obscure Sphinx. Dlatego do koncertu ToteM podeszłam bardzo sceptycznie. Jednak w roli otwieracza zespół spisał się naprawdę w porządku. Mimo wczesnej godziny i ukropu pod sceną, zainteresowanie graniem z utworu na utwór rosło, a i ja chętnie zerkałam w stronę niezwykle charyzmatycznej wokalistki. O grupie Leash Eye, która zmieniła wartę po ToteMie na kutnowskiej scenie, słyszałam wiele dobrego. Świetnie było zobaczyć na scenie Voltana znanego z klawiszowania w Exlibris. Niestety tylko zobaczyć, bo do miejsca, z którego przyszło mi słuchać występu Leash Eye dźwięk klawiszy prawie w ogóle nie dochodził.
Alastor nie przez przypadek jest współorganizatorem kolejnej już edycji Rock&Rose Fest. Widać, że mają tam wyrobiony i zasłużony szacun, a i łeb do ogarniania takiego przedsięwzięcia też nie mniejszy. W chwili gdy miejscowi thrash metalowcy wbili na scenę, festiwal dostał kopa, a wśród publiki zaczęły rosnąć emocje, które są przecież podstawą odbioru muzy wszelakiej. Zagrali poprawną sztukę, dlatego (być może naiwnie) wierzę, że emocje rosły pod wpływem muzyki, a nie lanego przez cały fest zimnego browara. Tylko ten cover Mety, jej jak mnie to zabolało w małe serduszko, Szalenie żałuje, że moje pierwsze spotkanie z legendarnym przecież zespołem Wolf Spider odbyło się akurat w Kutnie. Na imprezie zabrakło perkusistki Beaty Polak, która błąka się gdzieś po świecie na trasie z grupą Jorn. Pozostając w tonie wkurwiania zatwardziałych feministek bardzo chciałam się przekonać na własnych ciarach, czy faktycznie kobieta za garami (wink wink) jest w stanie je we mnie wywołać. Ekipie Wilczego Pająka trzeba przyznać, że utrzymanie metalowego klimatu lat 80. mają obcykane do perfekcji. Ja chyba już w słuchaniu muzy poszłam na osi czasu do przodu, ale dobrze jest wracać do kapel, które przeżywają swoją drugą młodość.
Nie ukrywam, że w minioną sobotę pojawiłam się w Kutnie głownie za sprawą tego, że w lline-upie pojawili się panowie z Decapitated. Chociaż nie znam bardziej pechowej i przetyranej przez kosmicznie złe zbiegi okoliczności kapeli, to trzeba przyznać, że po takim syfie na ich występach można się wzruszyć. Decapitated jest dowodem na to, że człowiekowi jest zajebiście łatwo wiele odebrać w zaledwie kilka chwil, ale dopóki iskrzy się w nim pasja to i talentu nie da się przydymić. Powrót zespołu z jedną z najcenniejszych metalowych dyskografii na koncie w tym kraju niezmiernie mnie cieszy. Bałam się, że może nie nastąpić, bo ile można przyjąć na klatę? Ale wrócili. Wrócili w wielkim stylu i w zadziwiająco dobrej formie. Z energią, chemią i zapałem. Witamy z powrotem! Tegoroczny headliner Rock&Rose w Kutnie, niemiecki Exumer nigdy nie został włączony do wielkich czwórek, piątek, szóstek, a nawet szesnastek thrash metalu. Mimo to zespół radzi sobie po latach na scenie o wiele lepiej niż niejedna legendarna kapela porównywalna wiekiem. Po kutnowskim występie po raz pierwszy odpaliłam sobie ich wszystkie wygrzebane w internetach numery sprzed lat i zaczęłam poważnie zastanawiać, gdzie być może by byli, gdyby nie zakończyli działalności po 5 latach istnienia.
A tak już kończąc, bo super zdjęcia do obejrzenia na Was czekają, Rock&Rose to świetny festiwal z mega przyjazną atmosferą. Wielkich tłumów nie było, za to problemy techniczne i inne niedoskonałości wpadły, ale nie sprzęt i hiperpoprawność w każdym calu w takich miejscach się liczy najbardziej. Składy festiwalu z roku na rok są coraz mocniejsze, nie wykluczamy, że na ziemię kutnowską powrócimy także w przyszłym roku. Stay tuned!