„Tylko dźwięk
Zimnego północnego wiatru”Bathory – 'Fine Day To Die’
Spotkałem się kiedyś ze stwierdzeniem, że prawdziwa historia metalu w Szwecji, mimo że istniała przed Bathory, tak naprawdę zaczęła się od debiutu Quorthona w 1984 i jego pierwszych dźwięków. Podobne stwierdzenie zdają się podzielać twórcy tego wydawnictwa (wystarczy spojrzeć choćby na tytuł, które jest nawiązaniem do najbardziej znanego albumu Bathory, „Blood Fire Death”). Nakreślają co prawda tło, jednak główną rolę odgrywają w tej opowieści poszczególne osoby i zespoły, które miały największy udział w ekspansji Szwecji i skandynawskiego spojrzenia na muzykę poza północną Europę. Nie oczekujcie więc, że na nieco ponad 300 stronach przeczytacie ciekawostki o ulubionej podziemnej kapeli, która nie daje koncertów, a albumy nagrywa w garażu. „Krew Ogień Śmierć”, to przede wszystkim hołd oddany filarom szwedzkiego metalu.
Pierwszym z nich i bez wątpienia jednym z najważniejszych jest wspomniany już Bathory. Nie minęło tak naprawdę wiele lat od odejścia z tego świata Ace’a ‘Quorthona’ Forsberga, a jeszcze mniej ich było, gdy ukazała się publikacja Johannesson i Klingberga. Od kultowego debiutu do „Nordland II” z 2003, Quorthon udzielił niewiele wywiadów, a w tych które dał, nie raz celowo wprowadzał rozmówców w błąd, napędzając tym samym legendę o własnej osobie. Twórcy „Krew Ogień Śmierć” mają niezwykły dar przekonywania i udało im się namówić ojca Quorthona, Börje „Bossa” Forsberga, odpowiedzialnego za produkcję większości albumów Bathory, do rozmowy. Historia którą opowiedział przyczyniła się w sporej mierze do demitologizacji wizerunku jego syna, ale rzuciła także nowe światło na tę niezwykłą postać. Szczerą w tworzonej przez siebie muzyce, a jednocześnie skromną w codziennym życiu.
Szczerość na nowy, inny poziom przenosiły postacie, które muzykę zaczęły wiązać z satanizmem. „Krew Ogień Śmierć” poświęca im sporo miejsca, jednak nie z chęci pogoni za sensacją, a bardziej z potrzeby uchwycenia sceny w jak najszerszym jej aspekcie. Satanizm był łatwym sposobem na zwrócenie na siebie uwagi, zwłaszcza tak radykalny, jaki stał się z czasem. Podpalenia kościołów i morderstwa nie były wyłącznie domeną Norwegii. Na tym niechlubnym przykładzie autorzy pokazują w jaki sposób przenikały się obie sceny, a co ostatecznie doprowadziło do konfliktu między nimi.
Ostatniego wywiadu Johannesson i Klingberg przed samobójczą śmiercią, udzielił lider kultowego Dissection. W rozdziale poświęconemu grupie, autorzy starają się w jak najbardziej obiektywny sposób przedstawić kontrowersyjną postać Jona Nödtveidta, zdeklarowanego satanisty i mordercy, ale także twórcę przełomowych dla death metalu albumów. Jego filozoficzne i anty-kosmiczne elaboraty jednych mogą przysporzyć o ból głowy, innych zaintrygować. Podobnej dozy sympatii nie wykazują wobec skrajnie prawicowych zespołów. Postaci niejednoznacznych jest na kartach tej publikacji bez liku. Niektórzy wręcz życzą czytelnikowi jak najgorzej, inni próbują mu udowodnić, że nic nie znaczy jego ziemska egzystencja, jednak większość z nich jest przekonana o bezdyskusyjnej wartości swoich słów i co ważniejsze, o szczerości przekazu swojej muzyki. I to właśnie wyróżnia muzyków tworzących fundament tej sceny. Są często skrajni w swoich przekonaniach, ale również niewzruszeni, co pozwoliło im przetrwać lata.
O ile black metal stał się ostatecznie polem na którego tle najbardziej wyróżnia się Norwegia, tak wkładu Szwecji w rozwój death metalu nie można przekreślić. Autentycznego oddania wobec muzyki śmierci nie ukrywają autorzy publikacji, poświęcając jej najwięcej miejsca i prawdziwie oddają atmosferę towarzyszącą kluczowym ich postaciom, występom i życiu w trasie. Osobą z która najbardziej sympatyzują jest prawdopodobnie L-G Petrov, niegdyś wokalista Entombed, a po rozłamie grupy, Entombed A.D. Gdy pierwsze wydanie „Krew Ogień Śmierć” ukazało się w księgarniach, spór pomiędzy Alexem Hellidem a L-G Petrovem nie zaistniał jeszcze, albo nie był znany szerszej grupie osób. Obecnie, jak w wielu podobnych przypadkach, oddani fani grupy opowiadają się po jednej ze stron, jednak na kartach tej książki, grupa była przedstawiana jako jedna, pijacka, ale sprawnie funkcjonująca rodzina. Rozdział poświęcony Entombed napisany został niczym relacja z jednego, koncertowego dnia życia grupy. Takiego rozdziału nie otrzymał za to Amon Amarth, którego supportem byli wtedy klasycy death metalu. I mimo, że to wikingowie z Amon Amarth są bardziej rozpoznawalni za granicami kraju, to celem autorów nie było opisywanie obecnych trendów, ale dotarcie do najważniejszych dla sceny zespołów.
Przypadek Entombed nie jest jedynym, który pozostawił rysę na obrazie szwedzkiej sceny. Jednak ze swoimi wzlotami i upadkami, ona wciąż stoi pewnie i ma ugruntowaną pozycję na świecie. W ciągu kilku ostatnich lat coraz bardziej widoczni są młodzi muzycy, grający retro-rocka i dokonujący tego, czego im ojcom nie udało się w latach 70 i 80 z podobnym brzmieniem, czyli docieranie do świadomości nie tylko swoich rodaków. Szwecja ma jedną z najsilniejszych reprezentacji w tej kategorii i kto wie, być może Ika Johannesson i Jon Jefferson Klingberg napiszą jeszcze o niej rozdział. Ja z pewnością i chęcią bym go przeczytał.
„Krew Ogień Śmierć” to pozycja dla osób, zapatrzonych w lata 80 i 90 i bardziej konserwatywnych w odbiorze metalu. Mimo że ukłon w stronę nowszych zjawisk i popularnych obecnie ‘świeżaków’ został tu wykonany, to już na wstępie złudzeń zostają pozbawieni fani bardziej nowoczesnego brzmienia. Nie jest to dokładna historia szwedzkiego metalu, a wgląd w zespoły, osoby i zjawiska, które miały największy wpływ na rozwój sceny. I ten wgląd w podwaliny i filary sceny został przeprowadzony profesjonalnie i konsekwentnie.
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- Warsztat autorów9
- Treść8
- Walory estetyczne6