Czy można coś jeszcze powiedzieć o Mastodonie? Wszyscy przecież wiemy, jak chłopaki grają, ile mają wokali, że są nieprzeciętnie zdolni. Każdy wie, że charakteryzuje ich specyficzny, rozpoznawalny styl, który pokazują światu na w miarę regularnie wydawanych albumach. Amerykanie łoili już, ile wlezie („Remission”, „Leviathan”), zaskakiwali formą („Blood Mountain”), klimatem („Crack The Skye”), a nawet popowymi zagrywkami („The Hunter”). Co jeszcze kwartet z Georgii może nam tak naprawdę pokazać? Wydawać by się mogło, że ich styl wrzucany w różne ramy został rozprasowany i powyginany do granic możliwości. Co jeszcze? Na to pytanie odpowiada nam zawartość krążka „Once More 'Round The Sun”. Wyruszmy więc jeszcze raz w podróż dookoła świata, który stworzył Mastodon kilkanaście lat temu.
Po zarzutach pod kątem zespołu po wydaniu albumu „The Hunter” Mastodon postanowił niejako powrócić do swoich własnych korzeni. Nie tak radykalnych, jak na swoich pierwszych krążkach, ale też znacznie mniej awangardowych i popowych, niż przy okazji ostatniego wydawnictwa. Powróciło charakterystyczne połączenie stonowanych riffów z obłąkaną perkusją, duch rock and rolla oraz czysty fun wylewający się z głośników. Alleluja? W sumie… tak!
Recenzowanie „Once More 'Round The Sun” nie jest łatwym zadaniem z perspektywy osoby, która jest fanem kwartetu z Georgii, a tym bardziej kiedy recenzent uważa, że wygodniejszą metodą na wyrobienie sobie zdania o albumie jest posłuchanie kilku utworów na nim zawartych niż czytanie subiektywnego tekstu. Może więc warto wspomnieć o tych utworach, które z pewnością mogą zachęcić fanów metalu do kupna tego krążka.
Przede wszystkim wielkie 'The Motherload’ – fenomenalny groove, linia wokalu i niezwykle chwytliwy refren. Utwór wręcz uderza prostotą i zarazem geniuszem – tak właśnie sobie wyobrażam doświadczony i zgrany skład, który postanawia napisać megahit na swój najnowszy album. Przez większość utworu za wokal odpowiada Brann Dailor, perkusista grupy. Warto na koncert Mastodona wybrać się chociażby z tego powodu – nie wiem, jak można jednocześnie wykonywać tak fenomenalną robotę na perkusji i przy tym czysto śpiewać. Warto wspomnieć też o utworze tytułowym, 'Once More 'Round The Sun’ – napisany w stylu szalonego „Blood Mountain”, z ciekawym refrenem godnie reprezentuje nowy krążek Mastodona. Idąc dalej w ucho wpada monumentalny i progresywny numer 'Chimes at Midnight’ nawiązujący bardzo wyraźnie do twórczości zawartej na „Crack The Skye”.
Mało? Jedziemy dalej. ’Feast Your Eyes’ zaskakuje dość nienaturalnie brzmiącym intrem przeradzającym się w późniejszą galopadę riffów oraz klimatycznym, mającym swój nastrój zakończeniem. W podobnym stylu został nagrany kawałek 'Aunt Lisa’ – z tą różnicą, że pod koniec zamiast refleksji towarzyszy nam żeński zespół The Coathangers śpiewający wersy: „Hey! Ho! Let’s Fucking Go!” do typowo sabbathowego riffu. Komentarz uznaję w tym momencie za zbędny.
Naturalnie, jako wierny i oddany fan Neurosis, byłem niezwykle ciekawy ostatniego utworu na tym krążku, w którym udziela się jeden z wokalistów wspomnianej formacji, Scott Kelly. ’Diamond In The Witch House’ od samego początku miażdży klimatem, serwując słuchaczowi oryginalne brzmienie gitary akustycznej połączone z charakterystycznym, niepokojącym motywem zagranym na elektryku. Brann Dailor na chwilę odpuszcza szybkie przejścia na rzecz budujących potęgę utworu pojedynczych uderzeń w tomy. Na niski i zachrypnięty głos Kelly’ego nie trzeba było długo czekać – pojawia się po pierwszej minucie i od razu zapewnia, że ponownie (jest to 5. występ frontmana Neurosis na albumie Mastodona) znajduje się w dobrym miejscu i o odpowiedniej porze. Kompozycja trwa ponad 7 minut i stanowi jeden z najmocniejszych punktów „Once More 'Round The Sun” zamykając przy okazji album w mistrzowskim stylu.
Wspólny mianownik, który można wyciągnąć z poprzednich akapitów, to na pewno połączenie zaskoczenia z przebojowością. I słusznie – jest tu dużo melodii znanych z krążków od „Blood Mountain” wzwyż, ale mimo to muzycy Mastodona nie pozwalają nam odetchnąć. Co chwilę zaskakują gitary, jest rock and rollowo, a perkusyjne wyczyny Dailora powracają w wielkim stylu.
Kilka kompozycji pominąłem – jednak, idąc główną myślą tej recenzji, po prostu nie pokazałbym ich komuś, kto waha się przed kupnem tego krążka. Dziwić może szczególnie brak singlowego i dość ciepło przyjętego przez fanów utworu 'High Road’. Patrząc na to jednak z innej strony – jeżeli komuś podobał się ten utwór, a w recenzji nie został wspomniany jako jeden z najlepszych na płycie… to musi być naprawdę nieźle.
I tak faktycznie jest. Czym jest zatem ta kolejna podróż dookoła Słońca? Muzykom Mastodona udała się rzecz niebywała – na jednym, trwającym około 60 minut krążku podsumowali całą swoją twórczość robiąc to przy okazji w nieco odrębnym stylu, niż miało to miejsce do tej pory. Jest to po prostu świetny album Amerykanów, który jednak nie wprowadza rewolucji. Po co komu jednak fajerwerki, skoro dostaliśmy kolejną świetną płytę? Ja czuję się w pełni usatysfakcjonowany. Słuchać!
Tracklista:
1. 'Tread Lightly’
2. 'The Motherload’
3. 'High Road’
4. 'Once More 'Round the Sun’
5. 'Chimes at Midnight’
6. 'Asleep in the Deep’
7. 'Feast Your Eyes’
8. 'Aunt Lisa’
9. 'Ember City’
10. 'Halloween’
11. 'Diamond in the Witch House’
Ocena: 8,5/10
Bartosz Pietrzak