Thrash metal, srasz metal. Koncepcja wydawania kolejnej płyty w tym klimacie brzmi nie lepiej niż powrót Pameli Anderson i Davida Hasselhoffa do wyczerpanego już do bólu Słonecznego Patrolu. Czy w dobie core’ów i djentowych strzałów doładowanych elektronicznymi wstawkami jest jeszcze miejsce dla klasyki gatunku? Czy prawie cztery dekady istnienia thrashu to nie za wiele, by próbować wypluć z siebie coś nowego i oryginalnego? Odpowiedzi szukałem na Śląsku, gdzie zespół Heat Affected Zone powił właśnie EPkę „Catatonic Overload”.
Moje długie i skomplikowane przemyślenia o losach słynnego odłamu ciężkiego grania przerwał pstryk otwieranej puszki i głos znanego mi z redakcji człowieka. Spytał grzecznie – „How about the beer?”. Pomyślałem – „no kurwa, co jak co, ale piwo zawsze!”. I tak właśnie wraz z początkiem ‘Empty Cup’ moje rozkminy zniknęły niczym najgorszy sen. Pierwsze dźwięki rasowego, thrashowego riffowania przypomniały mi, że w tej muzyce nie ma czasu na filozofowanie…
Oprócz rzeczonego intro otwierający płytę kawałek przynosi także takie smaczki, jak wyróżniający się, zawodzący wokal, który nie boi się eksperymentów z wysokością rejestrów czy wyraźnie słyszalny bas, co raczej jest rzadkością w tego typu nagraniach. Tekst jest rzecz jasna, jak podpowiada nawet tytuł, o alkoholu, ale złożone rymowane wersy na wstępach refrenów i samo przedstawienie tematyki jako problemu społeczeństwa robią wrażenie. Elastyczność interpretacji jest tak szeroka, że z powodzeniem każdy (nie) szanujący się smakosz wyskokowych trunków może choć w części dopasować je do siebie. Zobaczcie zresztą sami:
Liberation of oppression all depresion
of your souls,
what you want is, what you need is,
come and see it
or leave that fucking empty cup,
leave that motherfucking empty cup!
Wejście, jakie niesie za sobą 'Mad Town’ z pewnością nie powstydziłaby się wczesna Metallica. Reszta też jest niczego sobie. Wspomniany wokal redakcyjnego kolegi, Mateusza Sendeckiego, okraszony został znacznie większą dawką ekspresji, a mega ciekawe, wirtuozerskie solo nadaje całości orientalnego wręcz posmaku. Utwór wbija się w pamięć niczym dobrze naostrzony nóż w soczysty kawał wołowiny.
Chłopaki zadbali nawet o urozmaicenie, jakim jest po prostu ‘Ballada’. Pocieszne dźwięki gitary pieszczą uszy, ale tylko przez kilkanaście pierwszych sekund… Gdyby nie przejścia perkusji, utwór ten mógłby bez problemu wystartować do najlepszej kołysanki roku. Dla uściślenia – sam koncept nie jest zły, ale brak wokalu i przydługie partie instrumentów sprawiają wrażenie przeciągniętego jammowania, a nie klimatycznej balladki. Zbliżone wrażenie sprawia także ostatni na EPce ‘Nevermore’. Oprócz basowej solówki nie uświadczymy tu nic odkrywczego, co z drugiej strony nie jest wcale złe, bo przecież ponoć ‘co za dużo to nie zdrowo’.
Thrash metal w wykonaniu Gliwickiego Heat Affected Zone broni się sam. I nie chodzi tu o wysublimowane granie czy odkrywcze wstawki. Rozwiązanie jest prostsze niż można się spodziewać – chłopaki po prostu robią swoje, a przy tym dobrze się bawią. Na „Catatonic Overload” wyraźnie czuć, że nie jest to próba przedostania się do świata komercyjnej muzyki. Świadczy o tym choćby bardzo słaby miks, z powodu którego odbiór krążka jest równie płaski, co klata przeciętnej gimnazjalistki. Na końcowej ocenie zaważył jeszcze jeden, pozytywny tym razem element. Choć EPka ma zaledwie cztery utwory, to wydana jest jak pełnoprawna, długogrająca płyta. Plastikowe opakowanie z całkiem zmyślną grafiką w odróżnieniu od tych papierowych, rodem z kolorowej gazety bardzo dobrze prezentuje się na półce. W pełni zasłużone 7,6/10.
02. Mad Town
03. Ballada
04. Nevermore
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- Pierwsze wrażenie8
- Instrumentarium8
- Wokal9
- Brzmienie6
- Repeat7