Bardzo lubię podsumowania muzyczne. Jako fan muzyki wszelakiej, co roku staram się wybrać krążki i utwory, które zrobiły na mnie mocne wrażenie. Rok 2015 był syty jeżeli chodzi o moje muzyczne podróże. Zaczynajmy!
Płyta roku 2015 – Polska: Chemia „Let Me”
Osobiście uważam, że wszechobecny hejt na Chemię jest mocno nieuzasadniony. Najnowszy album dobitnie pokazuje, że chociaż pomimo braku oryginalności w wykonywanej przez zespół muzyce, znajduje się w niej wszystko, za co kochamy rock’n roll. Niebanalne riffy, porządne solówki gitarowe i godne zapamiętania melodie to najważniejsze zalety krążka. Zdecydowanie polecam nieprzekonanym jeszcze raz zapoznać się z Chemią. Tym razem jednak warto przesłuchać całość od początku do końca. Takie grania brakowało mi od jakiegoś czasu na polskiej scenie muzycznej.
Płyta roku 2015 – świat: Steven Wilson „Hand Cannot Erase”
Najnowsza produkcja mistrza muzyki progresywnej pojawiła się w moim zestawieniu z jednego prostego powodu – warstwa liryczna. Przepiękna, przemyślana i spójna opowieść, o której nie można powiedzieć, że ma jedną właściwą interpretacje. Teksty są największą siłą tego krążka. Co z resztą? Oprócz pop-rockowego utworu tytułowego, który nie każdemu może przypaść do gustu, mamy wszystko za co pokochaliśmy Wilsona, pomimo mniejszego nacisku na progresywność. Koniecznie przesłuchajcie, jeśli jeszcze nie mieliście okazji!
Piosenka roku 2015 – Polska: Smolik/Kev Fox 'Run’
Odbiegnę trochę od cięższego grania, na rzecz alternatywnych klimatów. Gdy po raz pierwszy usłyszałem 'Run’ wbił mi się w pamięć na tyle mocno, że każdy poranek zaczynałem właśnie od odsłuchu tego utworu. Niesamowita, wręcz magiczna kolaboracja brytyjskiego wokalisty ze Smolikiem urodziła świetny album. A utwór na pewno będzie pamiętany jeszcze przez wiele lat.
Piosenka roku – świat: Shinedown 'Cut The Cord’
Nie lubię się rozpisywać na temat pojedyńczych utworów, więc będzie krótko. Świetna melodia i wpadające w ucho mocne gitary – to najmocniejsze aspekty tego utworu.
Koncert festiwalowy świat 2015: Rock In Vienna, Austria
Szczególny koncert dla mnie, gdyż był to pierwszy wyjazd za granicę w celu usłyszenia Metalliki. Można przeżyć niezły szok w porównaniu do atmosfery panującej na koncertach w Polsce. Zamiast walki o miejsca w pierwszych rzędach – totalny spokój. Fani bardzo często mieli możliwość słuchania występujących zespołów, że nie czuli ciśnienia na barierki. Po godz 19:00 spokojnie miałem możliwość zajęcia bardzo dobrego miejsca, bez przesadnych przepychanek. Jeśli chodzi o same koncerty, o Metallice nie ma co się rozpisywać – dobry koncert z zaskakującą setlistą. Pozostałe kapele, czyli Three Days Grace, A Day To Remember, Testament, Faith No More – solidnie rozgrzali publikę przed gwiazdą wieczoru. Pod względem organizacji Polacy mogliby się wiele nauczyć!
Koncert klubowy/halowy: Halestorm, Klub Proxima, Warszawa.
Była to pierwsza wizyta muzyków w naszym kraju. Z muzyką Halestorm mam do czynienia od około 2 lat, więc bardzo cieszyłem się z faktu, iż wkrótce będę mógł usłyszeć ich utwory na żywo. Nie zawiodłem się – mnóstwo młodzieńczej energii, świetny kontakt z publicznością i przede wszystkim uśmiech na twarzach muzyków. Czekamy na więcej!
https://www.youtube.com/watch?v=NrMegvm4lVw
Rozczarowanie roku 2015
Brak nowej płyty Metalliki. Pomimo zapewnień muzyków o pracach nad albumem, nie było nam dane usłyszeć nawet jednego całego utworu w tym roku. Mija już 7 lat od czasu wydania Death Magnetic i nie powiem nic nowego stwierdzeniem, że jest to zbyt długi okres bez nowej muzyki. Oprócz tego, jestem rozczarowany pominięciem Polski na trasie koncertowej U2. Muzycy po raz ostatni mieli okazje występować u nas w 2009 roku, co jest jednak odległą datą. Miejmy nadzieję, że w 2016 roku agencje koncertowe pokuszą się o sprowadzenie muzyków do Warszawy.
Nadzieja na 2016: więcej muzyki!
Nie będę podawał konkretnych zespołów. Mam wielką nadzieję, że w przyszłym roku wybór dobrych krążków będzie szeroki. To samo tyczy się koncertów. Już teraz zapowiedziano mnóstwo „killerów”, a to dopiero początek ogłoszeń. Liczę też na to, że zespoły, które w tym roku rozpoczęły karierę muzyczną, wybiją się do takiego poziomu, by fani rocka mogli o nich usłyszeć – nie tylko w Polsce.
Podsumowując – był to udany rok muzyczny. Przesłuchałem mnóstwo znanej i mniej znanej muzyki. Nie wszystkie albumy były udane, można powiedzieć, że w kilku przypadkach rozczarowałem się mocno. Nie zmienia to jednak faktu, że działo się bardzo dużo. Liczmy więc, że i w obozie czterech jeźdźców wydarzy się cud i w 2016 roku usłyszymy nowy album. 🙂