Po zestawieniach aktualnie topowych utworów Macieja, Piotra, Michała, Mate’a, Potwora, Jędrka, Karoliny, Joanny i Kuby przyszedł czas na mnie. Numerek mam ładny, bo to już 10. playlista spod znaku DeathMagnetic.pl. Co lepsze, w ostatnich miesiącach z pewnością nie możemy narzekać na brak dobrych wydawnictw i ich zapowiedzi, więc zaserwuję dziś kilka nowości, które ostatnio wyjątkowo często lecą z moich głośników.
Jako że jestem człowiekiem bardzo otwartym na dobre granie, to zachęcam wszystkich do kontaktu z naszą redakcją i podsyłanie kawałków, które obecnie katujecie. Komentarze też mile widziane, zapraszam!
1. Lamb of God – 512 (z nadchodzącego krążka ,,VII: Sturm Und Drang”)
Od kilku lat Lamb of God jest dla mnie wyznacznikiem tego, co najlepsze w mainstreamowym, ciężkim graniu. Na pierwszy rzut ucha brutalne i miażdżące riffy z każdym przesłuchaniem coraz bardziej zapadają w pamięć, ujawniając przy okazji smaczki i momenty, przy których efekt gęsiej skórki jest gwarantowany. Fani wiedzą zapewne, że zespół przeżywał w ostatnich latach ciężkie chwile, związane z wokalistą – Randy musiał się zmierzyć z procesem sądowym i oskarżeniem o spowodowanie śmierci jednego z fanów. Muzyk spędził nawet kilkadziesiąt dni w więzieniu, czego efektem jest najnowszy utwór zespołu, zatytułowany ,512′. Tytuł został zainspirowany celą, w której osadzony został Blythe. Paradoksalnie, wszystkie te złe wydarzenia, które dotknęły kapelę z Virgini, mogą świetnie wpłynąć na nową płytę, czego dowodem są 2 kawałki, które ukazały się do tej pory (drugi to ,Still Echos’). Jeśli ktoś z Was nie przesłuchał jeszcze wspomnianego wcześniej ,512′, to zapraszam gorąco. Tym bardziej, że numer okraszony jest świetnym teledyskiem, przez niektórych nazwanym metalową wersją popularnego serialu „Miasteczko Twin Peaks”.
2. Furia – Zamawianie Drugie (z albumu ,,Nocel”)
Muszę przyznać, trochę ze wstydem, że dopiero zaczynam odkrywać polską scenę black metalową. Po przesłuchaniu ,,Magii Gwiezdnej Entropii” Plagi, która zaczarowała mnie totalnie, postanowiłem zagłębić się w nasze rodzime kapele, wykonujące tę muzykę. Z dnia na dzień jestem pod coraz większym wrażeniem, tym bardziej, że jeszcze do niedawna nie miałem pojęcia, że black metalowa scena w Polsce stoi na aż takim wysokim poziomie. Wspomniana wcześniej Plaga, Mgła, Morowe, czy w końcu Furia, to kwintesencja tego, co w blacku najlepsze – wielki nacisk na klimat, świetne, mroczne melodie i nieraz długie, rozbudowane kompozycje. Po przesłuchaniu tych zespołów nawet największy laik, mający o czarnym metalu zdanie typu „Szatan, pentagramy, palenie kościołów”, na pewno zmieni zdanie. Tym mocnej polecam Furię, jedną z wielu kapel, w które zaangażowany jest Nihil, czyli Michał Kuźniak. Człowiek ten wie, jak grać taką muzykę, czego dowodem jest właśnie poniższy zespół. Poganizm aż kipi z nowego albumu, a nad interpretacją tekstów można by było spędzić długie godziny. Na ,Zamawianie drugie’ trafiłem stosunkowo szybko, ale dopiero niedawno skupiłem się na całym albumie i, co tu dużo gadać, jestem wniebowzięty. Sprawdźcie sami:
3. Bullet For My Valentine – No Way Out (z nadchodzącego albumu ,,Venom”)
Tak, śmiejcie się, jeśli chcecie. Myślę jednak, że wielu słuchaczy metalu zaczynało swoją przygodę właśnie od takich zespołów, jak Bullet For My Valentine. Sam od czasu do czasu wracam z sentymentem do albumów ,,Poison” i ,,Scream Aim Fire”, które kiedyś mocno katowałem. Potem przestałem śledzić poczynania Walijczyków, bo dwa następne krążki były oczywistych ruchem w jeszcze większą komercję i radiowe kompozycje. Mimo tego gdzieś głęboko w głowie pozostała nadzieja, że Bullet nagra jeszcze coś, co chociaż trochę będzie przypominało ich pierwsze poczynania. Teraz z czystym sercem mogę przyznać, że po przesłuchaniu ,No Way Out’ na mojej twarzy pojawił się uśmiech i powróciła wiara w tę grupę. Numer naprawdę daje radę, ma kopa i prezentuje typowe dla starego Bulleta granie. Czekam na cały krążek!
4. Godsmack – Something Different (z płyty ,,1000hp”)
Impactowa ,Batalla de los Tambores’ wciąż gra mi w głowie – nigdy nawet nie marzyłem, żeby usłyszeć ten perkusyjny pojedynek na żywo, a jednak, stało się! Koncert Godsmacka z Łodzi długo pozostanie mi w pamięci, głównie z powodu Sully’ego, który wyraźnie ucieszony publiką, niezbyt palił się do zejścia ze sceny i przedłużył występ tak bardzo, jak tylko się dało. W końcu Bostończycy zagrali w naszym kraju po raz pierwszy i, mimo później godziny oraz deszczu, został przyjęty naprawdę gorąco. Wybór setlisty, jak na pierwsze odwiedziny Polski, był oczywisty – grupa musiała zagrać przekrojowy materiał i zaprezentować swoje największe hity, ale nie zabrakło też numerów z najnowszego albumu, w tym mojego faworyta, czyli ,Something Different’. Nic, tylko podkręcić głośniki, zapomnieć o wadach tegorocznego Impact Festival i powrócić myślami do samego koncertu, który jeszcze długo zostanie mi w pamięci.