Portal Songfacts przeprowadził niedawno wywiad z byłym basistą Pantery, Rexem Brownem. Muzyk mówił dużo o procesie pisania utworów w Panterze oraz trudnościach podczas tworzenia nowego materiału. Najciekawsze fragmenty wywiadu tłumaczymy poniżej.
Jaki był według ciebie twój największy wkład w utwór Pantery?
Byliśmy trzy-częściowym organizmem. Wiesz, coś na wzór Van Halen. Tak więc duża część materiału była podporządkowana pod solówki i za każdym razem, gdy pojawiały się jakieś zmiany tonacji, to była moja sprawka. Ja i Dime pracowaliśmy nad riffami w ścisłym powiązaniu – ja przy jego, on przy moich. On miał jakąś małą część, a ja się dołączałem z nieco inną sekcją pod sam koniec. Tak powstawały riffy.
Mieliśmy w zespole 4 różne indywidualności, dzięki czemu mogliśmy osiągnąć coś, co nazywam „magią w pudełku”. Składasz te 4 indywidualności razem i to jest magiczne. Gdy otwierasz to pudełko, jest w nim wiele różnych inspiracji i wpływów, a my zlewaliśmy je wszystkie w całość.
Cholera, koleś, wszystkie! Byliśmy strasznymi perfekcjonistami w tym co robiliśmy. Duża część procesu myślowego zostawała wyrzucana za drzwi i wychodziło to naturalnie – nie czułem, że jest to naciągane. To było całe piękno tego. Gdy już jednak zaczynaliśmy myśleć nad tym, co robimy, co miało prawdopodobnie miejsce pod koniec ,,Reinventing The Steel”, to próbowaliśmy zaczerpnąć coś z jakiejś płyty i uczynić to swoim własnym.Gdy słucham ponownie tego albumu – nie mogę go słuchać przez dłuższy czas ze względu na Dime’a – jednak gdy to teraz robię, myślę sobie: „Gdzie wtedy zawędrowałeś? Jak bardziej interesująco mógłbyś to zrobić, robiąc to, co chcieliśmy?” Naszym planem było wziąć przerwę, po której zgromadzilibyśmy się ponownie, jednak nie ułożyło się to w taki sposób. Mimo tego jestem pewny, że gdyby Dime wciąż żył, wciąż byśmy to robili. Jednak życie potoczyło się tak, że nie ma go już z nami i to jest do dupy. Zostaliśmy okradzeni z tego pieprzonego wariata.
Każdy zespół chce być teraz jak Pantera, widzę to w taki sposób. I nie poklepuję siebie po plecach, mówiąc coś takiego – to fakt. Kapele próbują wpaść na riff, ale nigdy im się to nie udaje. Nie łapią tego. To wymagało wszystkich czterech z nas. Mam na myśli to, że nie możesz wywalić trzech oryginalnych członków Slayera i oczekiwać, że to wciąż będzie brzmiało jak Slayer. To nie zadziała.Wpadasz na kogoś takiego raz w swoim życiu i musisz o to walczyć – to właśnie robiliśmy grając w Panterze. Wszystko opierało się na utworze. Chodziło o melodię, która chwytała i pociągała za sobą ludzi.