O jakim liście mowa doskonale wiecie. Nasz wysłannik spotkał się z Metalliką i zrobił swoje jak należy. W newsie relacja z całego zajścia jego autorstwa, przy okazji której dowiecie się również kilku ciekawostek. Jeśli pojawi się wideo z Meet & Greet, zrobimy update 🙂
Po 24 godzinach podróży autobusami i pociągiem ze stolicy Estonii do Poznania, ciężko cokolwiek napisać. Gdy dodamy do tego 9h snu łącznie w łóżku od piątku (jest wtorek) to robi się jeszcze ciężej. Gdyby tego było mało, należy dodać zmęczenie po dwóch koncertach spędzonych pod samymi barierkami. No i na koniec cały entuzjazm, „podniecenie”, „adrenalinka” związana z samym spotkaniem. Wszystkie wyżej wymienione czynniki powodują, że moja relacja będzie taka, jaka będzie i mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone ;P A więc zaczynajmy:
W niedzielę 18.04.2010 o 7.00 wsiedliśmy (KUKI, DIDYMOS i ja) w autobus z Rygi do Tallina. 4h snu po koncercie na Łotwie to tyle, na
ile mogliśmy sobie pozwolić, zakładając dość wczesny dojazd do stolicy Estonii, by w spokoju skonsumować śniadanio-obiado-kolacje i dotrzeć do hali przed godziną 17.00. O tej godzinie bowiem miało odbyć się spotkanie z innymi uczestnikami M&G oraz z Jeffem, który miał nas wprowadzić do środka. Pod halą byliśmy już przed 15.00. Saku Suurhall to nowoczesna ale nieduża hala. Na płycie było strasznie mało miejsca.
O 15.00 otworzyli kasy, więc poszliśmy wymienić nasze bilety z Rygi. Niestety w kasie nie mieli zielonego pojęcia o M&G. Nigdzie też nie była wywieszona jakakolwiek informacja o spotkaniu. Czekanie i związane z tym nerwy (a także, aby się trochę rozgrzać) rozładowaliśmy na Oplu Kadecie, który był podstawiony pod halą i za totalne free można było 5kg młotem w niego ponaku….ć hehehe Świetna rozrywka, trzeba przyznać.
Krótko przed 17.00 pojawiło się dwóch gości z naklejkami M&G. Zaczęło się sprawdzanie listy obecności i naklejanie specjalnych „oznaczeń”, a potem czekanie na resztę wylosowanych osób. Niestety z lektury forum MetClubu wiem, że co najmniej dwie dziewczyny z UK nie były w stanie dolecieć/dojechać/przypłynąć. Cholerny wulkan… Po 20 minutach przyszedł Jeff i zabrał nas do bocznego wejścia. Po udzieleniu informacji o zasadach panujących podczas M&G (- możemy dać do podpisu tylko 2 rzeczy; – z każdym z muzyków jedno zdjęcie; – przy próbie przemycenia trzeciej rzeczy automatyczny wykop z M&G; – mamy stać spokojnie w rzędzie, każdy z Mety do nas podejdzie; – nie chodzić po pokoju, gdy muzycy są w środku, by nie robić zamieszania) weszliśmy do hali.
Zabrali nas do małego pokoju, w którym stały „Live-shitowe” skrzynie Mety. Piękny widok. Na ścianie kartki typu „Dressing Room Metallica –>”, czy „<– Stage”. Jeff ustawił nas w półokręgu, jeszcze raz wspomniał o zasadach i wyszedł. Zaczęło się oczekiwanie. Po jakichś 10 minutach w drzwiach pokoju pojawił się….. Dino Cazares, który nam pomachał i po krótkim „Hi guys” poszedł dalej. Nie dziwię się. W sumie chyba tylko ja wiedziałem, kto to był… Zaraz po nim pojawiła się reszta Fear Factory.
Wszyscy zdążyli przygotować rzeczy do podpisów, aparaty fotograficzne i porządnie się nastać, gdy w drzwiach znów pojawił się Jeff, a za nim Robert Trujillo. Było nas 11 osób i całe spotkanie z Robertem zajęło nie więcej niż 3 minuty. Przybicie piątki, autografy, fotka i następna osoba. Robert tylko zamienił ze dwa zdania z Portugalczykiem odnośnie plaż i tego w jakiej głębokiej dupie jest z powrotem do domu. Cholerny wulkan (again). To, że to spotkanie z Robem zajęło tak mało czasu, nie wynika absolutnie z jego „gwiazdorstwa”, „olewania fanów”, czy czegokolwiek podobnego, wręcz przeciwnie – Rob jest strasznie skromny i nadal sprawia wrażenie, jakby był 3 dni w Metallice. Inna sprawa, że ludzie są trochę w „szoku” i mało kto cokolwiek mówi. Jakoś tak to szybko mija. Życzył nam udanego koncertu i poszedł.
Zaczęło się kolejne czekanie. Po jakiś 20 minutach (orientacyjnie, bo czas się dłużył niemiłosiernie, a kazano nam wyłączyć telefony – Jeff: „to jest wasz czas z Metallica, potem zadzwonicie do mamy”) przyszedł Kirk. Spotkanie z Hammettem nie było wiele dłuższe. Zagadał z Portugalczykiem o pogodę w jego kraju i wspomniał, że nie może się doczekać, kiedy wróci tam popływać na desce. Myślałem, że pewien Estończyk zagada, bo przyniósł swojego Fendera do podpisu. Kirk rzucił „nice guitar Bro”, ale gościu nie podjął tematu. W moim przypadku też się skończyło tylko na „nice to meet You” and „see you in Warsaw”. Z tego, co inni mówią i co widać na filmikach z M&G z Kirkiem można pogadać o gitarach, albo o surfingu. Nie moje tematy. Znowu zaczęło się czekanie. W pewnym momencie przyszedł Jeff i kazał ludziom rozłożyć nam krzesła, zapowiadało się, że poczekamy dłużej na Larsa, lub Jamesa.
Na szczęście po jakichś 15 minutach pojawił się mały Duńczyk.
Zaczęła się moja misja hehehe. Gdy do mnie podszedł, przywitałem się i powiedziałem, że mam coś dla niego, ale najpierw muszę coś przeczytać. Zainteresowało go to, zresztą kamerzystę, Jeffa i inne osoby z M&G też.. Nie wiem czy h-a-r-v wrzucił treść „przemówienia”, w każdym razie kilka krótkich zdań w konwencji: „emisariusz z Polski przybywa by osobiście doręczyć ważny list od polskich fanów”.
STOP. ———————————-
Przywołany do porządku h-a-r-v niniejszym podaje pełną treść wyreżyserowanego przekazu (tłumaczenie):
„W imieniu tysięcy ja, wielki emisariusz Rzeczypospolitej Polskiej, przebyłem długą, męczącą drogę z odległych ziem przez granicę, pokonując mroźne zawieje, bestie i głód [kolega dodał od siebie: i pył wuklaniczny], aby dostarczyć tę niecierpiącą zwłoki wiadomość wprost do Twych wszechmocnych rąk, w których nasza przyszłość od teraz spoczywa. Prosimy, nie porzuć nas w potrzebie.”
(miało brzmieć jakby średniowieczny posłaniec dotarł na dwór królewski z prośbą o pomoc na wojnie, czy coś 😉
DALEJ. ———————————
Muszę przyznać, że jak podniosłem wzrok znad kartki i zobaczyłem wytrzeszcz oczu z zainteresowania Larsa, to nogi się trochę ugięły heheh. Lars podziękował, wziął list i zaczął go przeglądać. Był pod dużym wrażeniem. Miał ubaw z ręcznego podpisu pod listem „Polish Fans” i się pytał czy to wszyscy fani się podpisali. Wytłumaczyłem mu w kilku słowach o czym to jest, o co chodzi i jak to się odbywało i prosiłem, żeby to przeczytał. Mówił, że na pewno przeczyta. Podziękował mi jeszcze dwa razy, po czym zagiął mnie pytaniem, czy wiem, gdzie był 3 dni temu. – „Oslo?” – „nie, w Polsce”, jechali z Warszawy przez „bialysztok” i powiedział, żebym jeździł trasą północną a nie południową (mógł mieć na myśli dziury na drogach – nie pamiętam). Nie wiem o co mu chodziło do teraz. Potem ja mu się odwzajemniłem zagadką: „gdzie byłem wczoraj” i też nie trafił, czyli 1-1 heheh. Wspomniałem, że w Rydze na koncercie i powiedziałem, że ja też miałem cyrki z dojazdem przez ten cholerny wulkan i że spędziłem 15h w busie. Lars powiedziałem, że oni też mają z tym problemy, a na pytanie jak dojadą z Wilna do Moskwy odpowiedział, że prawdopodobnie pociągiem. Jak podpisywał mi flagę Polski z datami moich zaliczonych koncertów, to wspomniał, że w Rydze też widział polskie flagi. To chyba wszystko, „see You in Warsaw” i na koniec jeszcze raz podziękował za list.
Po 20 minutach przyszedł James. Cholera, gość robi ogromne wrażenie na żywo. Nie dość, że ma z 190cm, to jeszcze charyzmą i szacunkiem jaki budzi ustawia wszystkich po kątach. Jest przy tym bardzo normalnym gościem. Zero gwiazdorstwa. Nie jestem w stanie przytoczyć całej rozmowy z Papą Hetem. Pamiętam tylko, ze pytałem go o Wielką Czwórkę, jak to odbiera. Powiedział, że czekają i że będzie to wielkie wydarzenie, po czym na pytanie, czy było ciężko to zorganizować, z totalną powagą powiedział prosto w oczy, że tak, bo za każdym razem jak dzwonił to nie było ich w domu, albo robili pranie…cisza…po chwili w sali nie było słychać niczego innego, jak jego gromkiego śmiechu..
Po wyjściu Jamesa dano nam chwilę na ogarnięcie się, po czym przed naszym pokojem przeszła Gojira wchodząca na scenę, a za nimi my. M&G dobiegło końca. Wychodząc poprosiłem kamerzystę, żeby mnie wrzucili na filmik na MetOnTour, „bo mi w Polsce nie uwierzą, że dałem list”. Powiedział, że nie on go reżyseruje, ale prawdopodobnie wrzucą mnie, bo nie było nic ciekawszego..
Tyle pamiętam. Rewelacyjne wrażenie zrobili na mnie Rob, Kirk, Lars i James. Złego słowa nie mogę powiedzieć. Jak wszedłem na płytę, Gojira grała właśnie mój ulubiony kawałek „Backbone”, ale o tym napisze Didymos, jak tylko wróci z koncertu w Wilnie. Zresztą jemu zostawiam relację z koncertów w Rydze i Tallinie. Ja idę spać.
Podsumowując: ok 50h w autobusie/pociągu, 9h snu, 2 koncerty Metalliki pod barierkami, 8 kostek, frotka Jamesa, dwie piłki, meet& greet i wiecie co? W dupie mam ten cholerny wulkan !!
Było warto, zawsze jest.
P.S. W tym miejscu chciałbym gorąco podziękować za pomoc i towarzystwo moim kompanom w tej ekstremalnej podróży – Kukiemu oraz Didymosowi, a także wszystkim pozostałym Polakom, których spotkaliśmy na koncertach w Rydze i Tallinie – Menios z żoną, Evillady, Nardek i Kasia z Wrocławia, a także starym metallikowym wyjadaczom z Poznania.
Wielkie dzięki i do zobaczenia wherever I may roam…
yankes
——————————————————————————————————————-
A ja serdecznie dziękuję wszystkim za dotychczasowe wsparcie i udział w akcji 🙂
h-a-r-v
Poznania, ciężko cokolwiek napisać. Gdy dodamy do tego 9h snu łącznie
w łóżku od piątku (jest wtorek) to robi się jeszcze ciężej. Gdyby tego
było mało, należy dodać zmęczenie po dwóch koncertach spędzonych pod
samymi barierkami. No i na koniec cały entuzjazm, „podniecenie”,
„adrenalinka” związana z samym spotkaniem. Wszystkie wyżej wymienione
czynniki powodują, że moja relacja będzie taka, jaka będzie i mam
nadzieję, że zostanie mi to wybaczone ;P A więc zaczynajmy:
W niedziele 18.04.2010 o 7.00 wsiedliśmy ( KUKI, DIDYMOS i ja) w
autobus z Rygi do Tallina. 4h snu po koncercie na Łotwie to tyle, na
ile mogliśmy sobie pozwolić, zakładając dość wczesny dojazd do stolicy
Estonii, by w spokoju skonsumować śniadanio-obiado-kolacje i dotrzeć
do hali przed godziną 17.00. O tej godzinie bowiem miało odbyć się
spotkanie z innymi uczestnikami M&G oraz z Jeffem, który miał nas
wprowadzić do środka. Pod halą byliśmy już przed 15.00. Saku Suurhall
to nowoczesna ale nieduża hala. Na płycie było strasznie mało miejsca.
O 15.00 otworzyli kasy, więc poszliśmy wymienić nasze bilety z Rygi.
Niestety w kasie nie mieli zielonego pojęcia o M&G. Nigdzie też nie
była wywieszona jakakolwiek informacja o spotkaniu. Czekanie i
związane z tym nerwy (a także, aby się trochę rozgrzać) rozładowaliśmy
na Oplu Kadecie, który był podstawiony pod halą i za totalne free
można było 5kg młotem w niego ponaku….ć hehehe Świetna rozrywka,
trzeba przyznać.
Krótko przed 17.00 pojawiło się dwóch gości z naklejkami M&G. Zaczęło
się sprawdzanie listy obecności i naklejanie specjalnych „oznaczeń”, a
potem czekanie na resztę wylosowanych osób. Niestety z lektury forum
Metclubu wiem, że co najmniej dwie dziewczyny z UK nie były w stanie
dolecieć/dojechać/przypłynąć. Cholerny wulkan…Po 20minutach
przyszedł Jeff i zabrał nas do bocznego wejścia. Po udzieleniu
informacji o zasadach panujących podczas M&G (możemy dać do podpisu
tylko 2 rzeczy, z każdym z muzyków jedno zdjęcie. Przy próbie
przemycenia trzeciej rzeczy, automatyczny wykop z M&G. Mamy stać
spokojnie w rzędzie, każdy z Mety do nas podejdzie. Nie chodzić po
pokoju, gdy muzycy są w środku ) weszliśmy do hali.
Zabrali nas do małego pokoju, w którym stały „Live-shitowe” skrzynie
Mety. Piękny widok. Na ścianie kartki typu „Dressing Room Metallica
minutach w drzwiach pokoju pojawił się…..Dino Cazares, który nam
pomachał i po krótkim „Hi Guys” poszedł dalej. Nie dziwię się. W sumie
chyba tylko ja wiedziałem, kto to był..Zaraz po nim pojawiła się
reszta Fear Factory.
Wszyscy zdążyli przygotować rzeczy do podpisów, aparaty fotograficzne
i porządnie się nastać, gdy w drzwiach znów pojawił się Jeff, a za nim
Robert Trujillo. Było nas 11 osób i cale spotkanie z Robertem zajęło
nie więcej niż 3 minuty. Przybicie piątki, autografy, fotka i następna
osoba. Robert tylko zamienił z dwa zdania z Portugalczykiem odnośnie
plaż i tego w jakiej głębokiej dupie jest z powrotem do domu. Cholerny
wulkan (again). To, że to spotkanie z Robem zajęło tak mało czasu, nie
wynika absolutnie z jego „gwiazdorstwa”, „olewania fanów” czy
czegokolwiek podobnego, wręcz przeciwnie – Rob jest strasznie skromny
i nadal sprawia wrażenie, jakby był 3 dni w Metallice. Inna sprawa, ze
ludzie są trochę w „szoku” i mało kto cokolwiek mówi. Jakoś tak to
szybko mija. Życzył nam udanego koncertu i poszedł. Zaczęło się
kolejne czekanie. Po jakiś 20 minutach ( orientacyjnie, bo czas się
dłużył niemiłosiernie, a kazano nam wyłączyć telefony – Jeff: „to jest
wasz czas z Metallica, potem zadzwonicie do mamy”) przyszedł Kirk.
Spotkanie z Hammettem nie było wiele dłuższe. Zagadał z
Portugalczykiem o pogodę w jego kraju i wspomniał, że nie może się
doczekać, kiedy wróci tam popływać na desce. Myślałem, że pewien
Estończyk zagada, bo przyniósł swojego Fendera do podpisu. Kirk rzucił
„nice guitar Bro”, ale gościu nie podjął tematu. W moim przypadku też
się skończyło tylko na „nice to meet You” and „see you in Warsaw”. Z
tego, co inni mówią i widać na filmikach z M&G z Kirkiem można pogadać
o gitarach albo o surfingu. Nie moje tematy. Znowu zaczęło się
czekanie, W pewnym momencie przyszedł Jeff i kazał ludziom rozłożyć
nam krzesła, zapowiadało się, że poczekamy na Larsa lub Jamesa. Na
szczęście, po jakiś15 minutach pojawił się mały Duńczyk. Zaczęła się
moja misja hehehe. Gdy do mnie podszedł, przywitałem się i
powiedziałem, że mam coś dla niego, ale najpierw muszę coś przeczytać
. Zainteresowało go to, zresztą kamerzystę, Jeffa i inne osoby z M&G
też.. Nie wiem czy h-a-r-v wrzucił treść „przemówienia”, w każdym
razie kilka krótkich zdań w konwencji: „emisariusz z Polski przybywa
by osobiście doręczyć ważny list od polskich fanów” Muszę przyznać, że
jak podniosłem wzrok znad kartki i zobaczyłem wytrzeszcz oczu z
zainteresowania Larsa, to nogi się trochę ugięły heheh. Lars
podziękował, wziął list i zaczął go przeglądać. Był pod dużym
wrażeniem. Miał ubaw z ręcznego podpisu pod listem „Polish Fans” i się
pytał czy to wszyscy fani się podpisali. Wytłumaczyłem mu w kilku
słowach o czym to jest, o co chodzi i jak to się odbywało i prosiłem,
żeby to przeczytał. Mówił, że na pewno przeczyta. Podziękował mi
jeszcze dwa razy po czym zagiął mnie pytaniem, czy wiem, gdzie był 3
dni temu. – „Oslo?” – „nie, w Polsce”, jechali z Warszawy przez
„bialysztok” i powiedział, żebym jeździł trasą północną a nie
południową. Nie wiem o co mu chodziło do teraz. Potem ja mu się
odwzajemniłem zagadką: „gdzie byłem wczoraj” i też nie trafił, czyli
1-1 heheh. Wspomniałem, że w Rydze na koncercie i powiedziałem, że ja
też miałem cyrki z dojazdem przez ten cholerny wulkan i że spędziłem
15h w busie. Lars powiedziałem, że oni też mają z tym problemy, a na
pytanie jak dojadą z Wilna do Moskwy odpowiedział, że prawdopodobnie
pociągiem. Jak podpisywał mi flagą Polski z datami moich koncertów,
to wspomniał, że w Rydze też widział polskie flagi. To chyba
wszystko, „see You in Warsaw” i na koniec jeszcze raz podziękował za
list.
Po 20 minutach przyszedł James. Cholera, gość robi ogromne wrażenie na
żywo. Nie dość, że ma z 190cm, to jeszcze charyzmą i szacunkiem jaki
budzi, ustawia wszystkich po kątach. Jest przy tym bardzo normalnym
gościem. Zero gwiazdorstwa. Nie jestem w stanie przytoczyć całej
rozmowy z Papą Het. Pamiętam tylko, ze pytałem go o Wielką Czwórkę,
jak to odbiera . Powiedział, że czekają i że będzie to wielkie
wydarzenie, po czym na pytanie czy było ciężko to zorganizować, z
totalna powagą powiedział prosto w oczy, że tak, bo za każdym razem
jak dzwonił to nie było ich w domu albo robili pranie…cisza…po
chwili w sali nie było słychać niczego innego, jak jego gromkiego
śmiechu..
Po wyjściu Jamesa dano nam chwilę na ogarnięcie się, po czym przed
naszym pokojem przeszła Gojira wchodząca na scenę, a za nimi my. M&G
dobiegło końca. Wychodząc poprosiłem kamerzystę, żeby mnie wrzucili na
filmik na MetonTour, „bo mi w Polsce nie uwierzą, że dałem list”.
Powiedział, że nie on go reżyseruje, ale prawdopodobnie wrzucą mnie,
bo nie było nic ciekawszego..
Tyle pamiętam. Rewelacyjne wrażenie zrobili na mnie Rob, Kirk, Lars i
James. Złego słowa nie mogę powiedzieć.
Jak wszedłem na płytę, Gojira grała właśnie mój
ulubiony kawałek „Backbone”, ale o tym napisze Didymos, jak tylko
wróci z koncertu w Wilnie. Zresztą jemu zostawiam relację z koncertów w
Rydze i Tallinie. Ja idę spać.
Podsumowując: ok 50h w autobusie/pociągu, 9h snu, 2 koncerty
Metallici pod barierkami, 8 kostek, frotka Jamesa,
dwie piłki, meet& greet i wiecie co? W dupie mam ten cholerny wulkan !!
Było warto, zawsze jest.
P.S W tym miejscu chciałbym gorąco podziękować za pomoc i towarzystwo
moim kompanom w tej ekstremalnej podróży – Kukiemu oraz Didymosowi, a
także wszystkim pozostałym Polakom, których spotkaliśmy na koncertach
w Rydze i Tallinie – Menios z żoną, Evillady, Nardek i Kasia z
Wrocławia, a także starym metallicowym wyjadaczom z Poznania.
Wielkie dzięki i do zobaczenia wherever I may roam…
yankes