Choć od premiery najnowszego albumu Metalliki minęło już kilka miesięcy, to zainteresowanie materiałem nie słabnie. W wywiadzie dla CFOX Lars Ulrich opowiedział o swoich przemyśleniach dotyczących „Hardwired…To Self-Destruct”.
Zapytany czy zgadza się, że na tym albumie Metallica zawarła elementy charakterystyczne dla różnych etapów ich twórczości odpowiedział:
Podczas ostatnich sześciu miesięcy, które spędziłem podróżując po naszej cudownej planecie, graniu koncertów i przeprowadzaniu wywiadów usłyszałem wiele analogii i osądów na temat tego wydawnictwa. Na szczęście większość była bardzo pozytywna i pełna komplementów. Słyszałem wszystko, „Metallica wróciła do tego. Metallica wróciła do tamtego. Metallica robi to ponownie.” Myślę, że najlepiej zrobię, gdy tylko temu przytaknę.
Kiedy nagrywaliśmy tę płytę, to naszym nadrzędnym celem było stworzenie kolekcji najlepszych utworów, jakie możemy nagrać w danym momencie. I czasami tworzyliśmy coś bardziej buntowniczego, czasami bardziej przemyślanego, ale nie mieliśmy jasno określonego brzmienia, jakie chcieliśmy osiągnąć. Chcieliśmy po prostu zamienić świetne utwory w jak najlepszy album. Moim zdaniem nie ma słusznego albo złego sposobu oceniania tych kawałków.
Wielu ludzi uważa, że jest tam wiele oczywistych nawiązań do naszych poprzednich dokonań i nie zamierzam nikogo przekonywać, że tak nie jest. Po prostu jestem oszołomiony i zachwycony ilością miłych słów, jakie usłyszeliśmy po wydaniu „Hardwired…To Self-Destruct”. Ludzie docenili to nagranie na wiele sposobów. Jestem z tego powodu szczęśliwy. Reszta jest tylko dodatkiem. Tak jak mówiłem, jeśli ludzie uważają, że coś brzmi podobnie, to mają do tego prawo. To w pewien sposób łączy fanów. Wspaniale jest być w Metallice.