Namawianie Jasona, by przeleciał Rossa Halfina; bicie Larsa pięścią; fanki pod prysznicem; najbardziej przepita trasa… James Hetfield opowiada wszystkie te historie i kilka innych…
Za przetłumaczenie tekstu dziękujemy Varthowi – oby tak dalej!
Opowiedz mi o waszej pierwszej trasie.
Pierwsza normalna trasa to występy Raven i Metalliki w Winnebago ze wschodniego wybrzeża na zachód. W autobusie na prawdę strasznie śmierdziało. Nic dziwnego, skoro dużo tam piliśmy, rzygaliśmy i pieprzyliśmy. To było tak okropne, że musiałeś się narąbać żeby zasnąć. Zawsze walczyliśmy o górne łóżko. Klimatyzator zepsuł się gdzieś w Teksasie, więc gdy się budziłeś, było 200 stopni. Chłopaki z Raven tak naprawdę nie byli pijakami, ale na ostatnim koncercie spiliśmy ich perkusistę, a on stał się kompletnie nabuzowany i zaczął rozwalać wszystko dookoła.
Kto był największą świnią w autobusie?
Myślę, że wszyscy jesteśmy dość dobrzy w byciu świniami. Lars ma w sobie więcej ze świni niż ktokolwiek inny. Nie wiem czy to przez to, że jest Duńczykiem, czy przez to, że był tylko dzieciakiem, ale nie sądzę żeby w Danii mieli mydło.
Dobrze wspominasz tę trasę?
Absolutnie! To właśnie tam zaczynaliśmy koncertować. Jeden występ graliśmy z Motorhead i Raven. Wychodzenie na scenę i granie na polach w centrum Arkansas dla twojego małego pękatego fanklubu z Chicago było wspaniałe. Na tej trasie poznaliśmy wielu przyjaciół. To było także całkiem zaskakujące, kiedy okazywało się, że nasze demo dostało się w ręce młodej, wkurzonej amerykańskiej młodzieży.
Najdziwniejszy plakat, na którym się znaleźliście?
Graliśmy parę koncertów w Europie z Big Country i paroma innymi zespołami i ucięto końcówkę `ry` z ich nazwy.
Najdziwniejsze miejsce, w którym graliście?
To musiałoby być Molson Ice Beach Party w Kanadzie w tundrze. Był to występ, na który 500 zwycięzców przyleciało do malej Eskimoskiej wioski, gdzie występowaliśmy my, Hole i Veruca Salt, i graliśmy w namiocie, który znajdował się na terenie ostatniego obozowiska przed Biegunem Północnym. Graliśmy dla garstki zwycięzców konkursu i dla Eskimosów, którzy pracowali przy wydobywaniu benzyny. W tym namiocie było góra 20 stopni.
Najbardziej wyczerpująca trasa, którą odbyliście?
Niewątpliwie była to trasa po „Black album”. Nie mieliśmy pojęcia, że to zajmie tak długo, ale zakończyła się po prawie 24 miesiącach. Album miał wciąż wzięcie, więc trwało to coraz dłużej. Jestem szczęśliwy, że to się skończyło. Moje ciało było przystosowane, ale gardło mówiło w swój zachrypły sposób, że czas kończyć. Ale walczyliśmy, odwaliliśmy wiele gówna grając w miejscach gdzie nie graliśmy nigdy przedtem.
Jak utrzymujesz entuzjazm grając te same piosenki noc w noc?
Widzisz nowe twarze, to na pewno. Na ostatniej trasie wywlekliśmy dużo naprawdę starych rzeczy i zmieszaliśmy z nowymi. Dodawanie różnych piosenek do zestawu trochę pomaga, ale na trasie Load granie w kółko tego samego setu zrobiło się naprawdę fajne i dzięki wielu próbom osiągnęliśmy najodpowiedniejszy dla nas efekt, jak zaostrzona broń, tak mocna i tak potężna. Ale są chwile kiedy naprawdę stajesz się zmęczony setem i w takim momencie zdarzają się wpadki między piosenkami.
Jak walczysz ze znudzeniem będąc w trasie?
Zazwyczaj gramy pięć nocy w tygodniu więc wolne dwie noce zwykle przesypiamy. Zależy to też od sezonu i tego, gdzie jesteś, na przykład w lecie albo spędzasz czas z przyjaciółmi, albo szukasz zajęcia w miejscu, w którym się znajdujesz, dajmy na to narty wodne i wyścigi samochodowe. Zimą jeździmy na snowboardzie, a teraz mam rodzinę, więc zwiedzamy. Nigdy nie jest nudno!
Zanim Metallica stała się wielka, który z bohaterów tabloidów okazał wam najwięcej serca?
Ozzy Osbourne na trasie Bark at the Moon. Wyszliśmy na scenę i zagraliśmy „Master of Puppets”. Co wieczór dawał nam pełną kontrolę nad sceną i dźwiękiem; dostaliśmy własne tło na scenie i małe krzyże zaraz za nami. Byliśmy gotowi wstać i grac piosenki Black Sabbath z nadzieją, że on również wstanie z nami poimprowizować, ale wiedzieliśmy, że to się nie zdarzy. Myślał, że się z niego nabijamy kiedy tak naprawdę oddawaliśmy mu cześć.
Czy podczas którejś z tras zespół był bliski rozpadu?
Trasa „Black Album” była bardzo męcząca, ale nigdy nie było mowy o tym, żeby ktokolwiek odchodził. Nigdy nie mieliśmy słomianego zapału i było to bardzo widoczne kiedy stałem w płomieniach, łamałem kości i po usunięciu wyrostka robaczkowego Kirkowi, kiedy on mimo to grał, ale na siedząco. Kiedy Cliff zginął w wypadku autobusu, był to moment, w którym przekonanie, że nie jesteśmy już zespołem było największe. Wiedziałem, że będziemy dalej grać, ale w takim momencie jesteś tak zszokowany, że nie myślisz o przyszłości.
Czy kiedykolwiek przywaliłeś Larsowi?
Oczywiście! Było to zaraz na początku kiedy graliśmy w klubie The Troubadour w Los Angeles. Po raz pierwszy poproszono nas o bis a my poszliśmy za kulisy i ustaliliśmy, którą piosenkę zagrać a on wyszedł na scenę i wyskoczył z czymś zupełnie innym z czymś czego nie graliśmy od miesięcy. Nie pamiętałem słów, więc po prostu jakoś przez to przebrnęliśmy. Kiedy on wstał z podnośnika na perkusję, uderzyłem go bardzo mocno w brzuch i powiedziałem “Nigdy już tego, kurwa, nie rób!”. Było jeszcze parę momentów, kiedy czułem, że użyję przeciw nie mu swojego wzrostu, ale on zdaje sobie z tego sprawę.
Czy poddaliście Kirka inicjacji, kiedy dołączył do zespołu?
Kirk tak naprawdę nie musiał przez to przechodzić. Dołączył niedługo po założeniu zespołu. Był z nami po niecałym roku od kiedy zaczynaliśmy. Wiedzieliśmy, że jest w zespole, kiedy po raz pierwszy z nami zagrał, więc nie było to konieczne, aby przez to przechodził. Może powinien zacząć teraz.(śmieje się)
Jaka była najgorsza rzecz, którą kiedykolwiek zrobiliście Jasonowi?
To było kiedy Ross Halfin był z nami w Japonii. To była pierwsza trasa Jasona i powiedzieliśmy mu, że aby Ross Halfin – najlepszy fotograf rockowy wszech czasów – z nami pracował, wszyscy musimy się z nim przespać, a że Jason był nowicjuszem, został do tego wyznaczony. Nakłanialiśmy go do tego przez chwilę, mówiąc, że wszyscy to zrobiliśmy. Powiedział tylko Pierdolcie się, chłopaki. Nie ma szans, żebym to zrobił, pieprzcie się! (śmieje się)
Dlaczego nie chcieliście żadnych zdjęć Metalli-jeta, gdy go dostaliście?
Czuliśmy coś czego większość ludzi nie zrozumiałaby. Głównie to wina Bon Jovi, skoro w kilku swoich teledyskach jest on (przytacza jego pedalski akcent) zmęczony i zestresowany przez ich samolot. Nie chcieliśmy zostać wciagnięci w te pierdoły. To jest sposób podróżowania, który pomaga nam przespać noce, więc dzięki temu możemy grać lepiej. Niektórzy ludzie nie są otwarci na takie rzeczy, myślą “Mają samolot, więc się sprzedali”, ale to pozwala nam dotrzeć na wszystkie koncerty w dobrej formie.
Czy kiedyś dołączyłeś w nim do “Mile high club”? [termin odnoszący się do uprawiania seksu na pokładzie samolotu, podczas lotu – red.]
(śmieje się) Nie , czytałem o tym artykuł i wydaje mi się, że jest to dość trendy. Od kiedy w samolocie są sami faceci, to tylko Jason i Ross Halfin mogliby się wśliznąć do kibla bez naszej wiedzy. (śmieje się)
Najbardziej przepita trasa?
Monsters of Rock z Van Halen, Scorpions, Dokken, Kingdom Come. To były czasy Jagermeistera. Ciągle słyszę o tym historie, na przykład to, jak wtedy walnąłem Larsa, nic z tego nie pamiętam. Cały czas byliśmy narąbani. Bardzo się wciągnęliśmy w picie i czerpanie przyjemności z pieprzenia się. To był już szczyt tej całej rozpusty, picia, pieprzenia i ogólnego szaleństwa.
Dlaczego przestałeś pić?
Na drugi dzień byłem naprawdę chory. Naprawdę stałem się zmęczony traceniem życia i czuciem się jak gówno. Nie obchodzi mnie czy ludzie wokół mnie piją, czy nie. Nie prawie im kazań na temat moralnego życia. W moim przypadku to działa i mam się dobrze prowadząc normalne życie. Czuje się naprawdę bardzo dobrze i bardzo skoncentrowany.
Opowiedz mi dobrą historię związaną z waszymi napalonymi fankami.
Kiedyś osiem dziewczyn szorowało nas od stop do głów pod prysznicem, kurde to było dobre.
Wygląda na to, że Dave Mustaine wziął na siebie pełną odpowiedzialność za bycie dupkiem w Metallice. Jak uważasz, czy kiedykolwiek to sobie wynagrodzicie?
Nie jesteśmy ani wrogami, ani przyjaciółmi i myślę, że będzie najlepiej jak tak zostanie. W tamtych czasach wszyscy byliśmy narąbani i było nam z tym dobrze, ale on przegiął. Był naprawdę nieprzewidywalną osobą, która zawsze przeginała, tak jak picie i narkotyki. Wysłał mojej córce Cali ładny prezent na jej urodziny, to było bardzo miłe. Nie mamy już do siebie urazy jak 16 lat temu. On robi swoje, a my swoje.