Wiele zespołów ma w swojej dyskografii album, który jest uznawany przez fanów za kultowy. Niewątpliwie w przypadku Dream Theater jest to „Images and Words”, który w tym roku obchodził 25. urodziny. Z tej okazji zespół wyruszył w trasę, podczas której odwiedził również Polskę. W rozmowie z Rockbook, wokalista zespołu opowiedział o wyjątkowości tego albumu, a także o pracy nad premierowym wydawnictwem.
Dlaczego „Images and Words” jest tak ważnym albumem?
Ta płyta sprawiła, że zyskaliśmy międzynarodową sławę. Wcześniej wydany „When Dream and Day Unite” zyskał uznanie wielu krytyków, więc prasa już wiedziała, że ten zespół to silna grupa. Jednak „Images and Words” dał nam przepustkę do robienia tego, o czym od zawsze marzyliśmy. Przez te wszystkie lata, podczas każdej trasy, fani zawsze bardzo ekscytowali się, gdy sięgaliśmy po utwory z tego albumu. To wydawnictwo rozpoznawane przez wszystkich artystów, muzyków i dziennikarzy zajmujących się sceną progresywną. Jest to kawał historii, zdecydowanie. Wspaniałe jest to, że zrobiliśmy tylko to, na co mieliśmy ochotę. Wyraziliśmy siebie i szczęśliwie okazało się to wielkim sukcesem.
Czy pracujecie już nad nowym albumem?
Nie, na razie zbieramy pomysły, ale to, co udało nam się zebrać brzmi bardzo interesująco. Konkrety nie ukażą się przed zakończeniem obecnej trasy. Później wejdziemy do studia i razem każdego dnia będziemy tworzyć utwory. Jednak mamy już mnóstwo pomysłów.
„The Astonishing” był albumem koncepcyjnym. Czy planujecie nagrać jeszcze jedną taką płytę w przyszłości?
Jeśli tak, to na pewno nie wkrótce. Czekaliśmy 17 lat pomiędzy „Stones from a Memory” a „The Astonishing”. Nie chcę tego powtarzać! (śmiech) Za 17 lat pewnie będziemy grać już trasę pożegnalną! (śmiech). Moim zdaniem obecnie powinniśmy się skupić na jednym albumie i nie myśleć o koncepcie. Jednak chcemy napisać epicki utwór, który będzie się składał z wielu części. Coś takiego może być ciekawe. Może jak „A Change of Seasons”, ale na pewno nie cały koncepcyjny album.