Podobnie jak Tom Araya i Kerry King ze Slayera, również frontman Megadeth udzielił wywiadu LA Weekly z okazji występu Big 4 w Indio odpowiadając na podobne pytania co oni… ale po swojemu.
– Nawet po Wielkiej 4 spędzasz wiele czasu ze Slayerem.
Pozbyliśmy się napięć z przeszłości. Nie jest tajemnicą, że kiedyś wygadywałem różne rzeczy – byłem zły o pewne sprawy i chciałem być zabawny. Nie było to jednak śmieszne dla ludzi, o których to mówiłem. Czasem bywa tak, ze zrobisz kawał i wszystko się roznosi. Na szczęście duch heavy metalu pomógł nam wszystko załagodzić.
– Czy zespoły rywalizowały między sobą?
Istnieje zdrowe współzawodnictwo, ale rywalizacja – nie. Musielibyśmy rywalizować o tą samą część publiczności, grając ten sam rodzaj muzyki. Jesteśmy dwoma zupełnie różniącymi się zespołami. Megadeth jest trochę jazzowy, a Slayer o wiele prostszy. Obydwa zespoły wywodzą się z punku i pokochała nas punkowa publiczność.
– Kto przychodził na wasze koncerty?
Różnorodność odbiorców jest niesamowita. Są młodzi i starzy, są piękni i potworniccy. Nie oczekiwaliśmy, że to się tak potoczy, na pewno nie, że odniesie taki sukces. Słucham, jak dzieciaki grają na gitarze, słyszę, że trochę się mną inspirują – potrafię usłyszeć w tym wpływ, jaki wywarliśmy na nich razem z Metalliką. Zmieniliśmy świat, jeżeli chodzi o grę na gitarze. Wiem, że jeżeli nie pojechałbym do Downey na przesłuchanie do tego zespołu, świat wyglądałby inaczej.
– Wszyscy zaczynaliście w tym samym czasie grając thrash, stworzyliście gatunek, który dotąd nie istniał.
To coś, za co jestem dziś wdzięczny. Przez ten czas przez nasz ruch przewinęło się wiele czarnych owiec. Widziałeś te wszystkie upadające zespoły, jak gotowe były się pogryźć i rozszarpać byleby mieć co jeść. Wtedy zacząłem się zmieniać. Myślę, że po pewnym czasie wiesz, co jest dobre i to robisz, inaczej to wszystko zatoczy koło. Jestem wdzięczny za to, że ludzie chcą ze mną jeszcze rozmawiać.
– Po odejściu z Metalliki stałeś się artystą sprzedającym platynowe płyty, to wielkie osiągnięcie, ale jednak gorycz związana z zespołem trwała przez lata.
To była ciężka do pokonania przeszkoda. Chodziło o to, że nie interesowało mnie to, co się wtedy działo. Spoglądałem wstecz, widziałem moich kumpli, którzy wywalili mnie, bo miałem problem z alkoholem. Kiedy piliśmy, oni się bawili, a ja się wkurzałem. Wyrosłem na kłótniach. Całe życie spędziłem na ulicy. Mam prawie 50 lat, kiedy wracam do tych wspomnień… dawno temu, David Ellefson i ja mieliśmy głupią umowę: Żebraliśmy wtedy w Hollywood i jeżeli byśmy nie odnieśli sukcesu, to chcieliśmy przykuć się kajdankami do latarni, kupić granat i wyciągnąć zawleczkę. Oczywiście to bardzo głupie, ale utkwiło mi w pamięci.
– Mówiłeś, że moment, kiedy graliście „Am I Evil?” w Bułgarii była dla ciebie bardzo ważny.
Wiesz, myślę, że było to ważne dla każdego. To było coś w rodzaju kosmicznego oddziaływania między odrębnymi żywiołami. Ja i James zawsze staliśmy po dwóch różnych stronach. Staliśmy grając na jednej scenie… Smutne było to, że kiedy pokazali nasze twarze, to każdy myślał, że to nadal trwa. Kiedy uścisnąłem Jamesa odczułem wszechogarniający westchnienie, „Uhh, w końcu.”
– Czy ten występ zostanie po raz kolejny tak uczczony?
Nie mam pojęcia jak się to potoczy, wiem, że James i Lars to świetni profesjonaliści i showmani. Wyobrażam sobie, że zrobią coś, co nas zaskoczy i nie będzie to żaden utwór. To będzie coś w rodzaju rzucenia się w tłum.
– Tom Araya ze Slayera powiedział mi, że chciałby zagrać „The Four Horsemen”. Powiedział, że byłoby to bardziej reprezentacyjne.
Wow. Na trasie poznałem Toma i bardzo do polubiłem. Jest naprawdę interesującą i fajną osobą. Dzisiaj wszedłem do szatni Slayera, miałem sprawę do Jeffa Hannemana – pisałem do niego i modliłem się o jego ramię i pytałem, czy by ze mną nie porozmawiał. Powiedziałem mu, „Chcę, żebyś pamiętał, że też miałem problem z ramieniem i o mało co nie zakończyła się przez to moja kariera. Wiem jakie to uczucie, kiedy nie możesz grać.”
– Przed waszymi występami w Long Beach miały miejsce jakieś protesty chrześcijańskie. Widzisz w tym pewną ironię?
Chodzi ci o fakt, że oni skandują tam o mnie jako o przeciwniku chrześcijaństwa? Wiesz, to tylko pokazuje, że mnie nie znają. Jeżeli chcesz coś przekazać ludziom, rób to czynami, nie słowami. W moim życiu były wzloty i upadki. Każdy wie, jak wyglądała moja przeszłość. Co mogło przygotować mnie lepiej do służby ludziom pod koniec mojej kariery? Miałem naprawdę ciężki początek, ale za to wspaniały koniec. To wszystko przygotowało mnie na to, co nadejdzie.