Nie jestem lekarzem. Nie jestem psychiatrą, ani nawet nie skończyłam przyspieszonego, weekendowego kursu psychologii za cztery stówki. Może to mi nie daje prawa wypowiedzi na te niecodzienne dla naszego portalu tematy, a może właśnie przeciwnie. Myślę jednak, że warto do nich podejść nie od strony zjawiska, ale człowieka. Nie od strony psychologicznych definicji i haseł, ale od emocji, z którymi co drugi, jak nie każdy z nas, często sobie zwyczajnie nie radzi.
Depresja, samobójstwa, autoagresja pod wieloma postaciami, to rzeczy, o których mówi się coraz częściej i głośniej. Muzyczny świat ledwo podniósł się po stracie Chrisa Cornella, a już rozpoczął opłakiwanie kolejnej ofiary własnego umysłu – Chestera Benningtona. Kochani przez fanów i rodziny, bogaci, sławni, realizujący swoje pasje odchodzą z własnego wyboru. A to przecież wierzchołek góry ofiar chorób psychicznych, które zabiły więcej osób niż jakakolwiek wojna.
Oddawał siebie całego. To może być ciężkie dla kogoś, kto żyje w świetle reflektorów i może odcisnąć się na takiej osobie za zamkniętymi drzwiami, gdy reflektory są wyłączone. Jako jeszcze jeden leczący się z uzależnienia wspominałem o tym Chesterowi przy wielu okazjach. Trudno to zrozumieć, gdy na pozór nasz zawód wydaje się łatwy i wygląda na to, że mamy wszystko. Jak wiemy za sprawą śmierci tylu wspaniałych artystów z powodu narkotyków i alkoholu, depresja wkrada się nawet wtedy, gdy udaje się zachować trzeźwość. To bolesne uczucia i mój brat Chester zmagał się z nimi, jak wielu innych spośród moich przyjaciół, którzy przegrali w tej walce i ulegli przejmującemu strachowi, który przychodzi wraz z tą chorobą.
Jedyne, co możemy zrobić to starać się komunikować nasze odczucia poprzez rozmowę z przyjaciółmi, grupą wsparcia i rodziną. Proszę, abyście Go nie obwiniali, bo ta choroba dąży do naszej śmierci. Depresja i lęk to skutki całych lat trudnego życia polegającego na ucieczce przed tymi demonami i uczuciami. – Matt Sorum o śmierci Cherstera Benningtona (źródło: Beatit.tv)
Pytania które po samobójstwach gwiazd (czy po prostu ludzi, którym na pozór się powodzi) od razu wszystkim cisną się na usta to „dlaczego?”, „czego jeszcze im brakowało?”. Równie szybko pojawia się osąd, bo inni mają gorzej, bo w dupie się od dobrobytu przewraca. Niezrozumienie goni niezrozumienie, a ono jest jedną z wielu przyczyn naszych lęków, stresów, poczucia bezsilności i samotności.
Samobójstwo to rozwiązanie ostateczne, po które sięga zatrważająca ilość osób, jeśli wierzyć statystykom. Jednak żeby dokonywać autodestrukcji nie musimy strzelać sobie od razu w łeb. Niszczyć można się wszystkim, alkoholem, narkotykami, żyletką, głodówką, toksycznymi znajomościami, a nawet muzyką. Nie każda z tych rzeczy musi kończyć się w kostnicy, ale każda niestety może.
Organizacja Help Musicians UK podała, że 60% muzyków cierpi na depresję, a ludzie z branży są trzy razy bardziej narażeni na choroby psychiczne, niż przeciętny człowiek. Do depresji przyznają się między innymi Bruce Springsteen, Jonathan Davis z Korna czy Corey Taylor (Slipknot, Stone Sour).
Zadajesz sobie pytanie co robić, żeby tak nie było? Co robić ze sobą, kiedy widzisz, że coś jest z Tobą nie tak lub co robić, gdy zauważasz coś niepokojącego u znajomego. O pierwszej opcji opowiedzieć Wam powinien ktoś bardziej kompetentny. Nie będę tu truła o psychologach i wrzucała numerów telefonów zaufania, bo wiem że to nie jest takie proste, a taki kontakt można wyszukać w 5 sekund w internecie, wiec jak będziecie chcieli, to znajdziecie. Tylko trzeba chcieć i mieć powód, żeby o siebie trochę zawalczyć. Ja na swój umysł, który też ze mną często nie chce współpracować ,nie znalazłam jeszcze w 100% działającej recepty. Ale wiem czego bym sobie życzyła od świata.
Żeby świat nie oceniał, a starał się zrozumieć. Zrozumieć, że depresja oraz inne schorzenia to nie jest smutek, chwilowy problem, chandra. Nie uleczy jej kasa, rodzina, fani czy nowa dziewczyna. To coś, co jest zupełnie niezależne od otoczenia, jednocześnie będąc z nim nierozerwalne. Depresji często nie widać i mają ją osoby, które widnieją na ostatnich miejscach listy Waszych podejrzanych. Dlatego po prostu bądźcie dla wszystkich. Nie na fejsbukach, nie w lajkach i na snapczatach, ale tak całkiem na serio. Zapytajcie czasem znajomego „co słychać?”, zaproponujcie swoje towarzystwo, dawajcie ludziom naokoło chociaż minimalną dawkę poczucia bezpieczeństwa i ciepła. I uczcie się słuchać, rozmawiać, czytać między wierszami. Jeśli nie obchodzi Cię, co Twój kumpel jadł na śniadanie, jak może on uwierzyć, że mógłby porozmawiać z Tobą o problemach? Niczego nie bagatelizujcie, bo dla kogoś śmierć chomika może być trudniejsza do przejścia, niż dla innej osoby spalony w pożarze dom. Nie oceniajmy, pomóżmy sobie przez to życie przejść.
Te proste gesty nie uleczą zaawansowanej choroby, zakorzenionych leków i problemów, które często wymagają lat terapii i worka leków. Może to moja naiwność, a może niegasnąca wiara, że możemy więcej niż myślimy, ale jest szansa, że to wspomnienie o Tobie powstrzyma kogoś przed zapiciem prochów na sen alkoholem, albo że to Twój sms sprawi, że koleżanka zamiast po żyletkę sięgnie po telefon.
Nie wstydźmy się szukania pomocy. Nie uciekajmy od problemów. Nie odwracajmy się od siebie. Nie idźmy na łatwiznę w relacjach międzyludzkich, przyzwyczajeni do szybkich rozwiązań pokolenia nowych technologii. Poświećmy sobie więcej uwagi i czasu. Obiecuję, że warto, a nie wszyscy ludzie to kurwy.
Dobra, trochę kłamałam, jednak Wam zostawię kontakty do miejsc, gdzie możecie szukać pomocy. Oby nikt z Was nie musiał nigdy z nich korzystać –> WAŻNE TELEFONY ANTYDEPRESYJNE.