Zaczynającemu tę recenzję na papier natychmiast cisną się truizmy. Że legenda, że ikona, że Kat to król metalu jak lew jest król dżungli. Że Roman Kostrzewski to od wielu lat czołowa postać polskiej muzyki ciężkiej i znakomity, choć kontrowersyjny poeta. Że twarz polskiego satanizmu, że jedzie bez pardonu po tych klechach. Że wychował pokolenia. Że doceniany za granicą. Och i ach.
Jednak Roman, który wyłania się z kolejnych stronic, stoi obok swojego pomnika – tego trwalszego, niż ze spiżu. Oczywiście odwołania do Kata padają co i rusz, tego wszak oczekuje czytelnik i o tym też chce opowiedzieć wokalista. Wszak poświęcił temu Kaciorowi większość swojego życia.
Nie można w tym wszystkim zapomnieć, że dzieje legendarnego dla polskiego thrashu zespołu splecione są nierozerwalnie z prywatnymi losami jego wokalisty – i to on jest głównym tutaj bohaterem, nawet na moment nie ustępując swojemu dziełu. Od dygresji genealogicznych, przez lata spędzone w domu dziecka, edukację, pracę górniczą – po największe sukcesy, kolejne natchnione płyty i ostatnie lata, naznaczone chorobą najmłodszego dziecka artysty.
Przez wszystkie te epizody Roman prowadzi nas ze swadą wprawnego gawędziarza, który umie i kocha nade wszystko opowiadać. Przed nadmiernymi ucieczkami od tematu czy światopoglądowymi dywagacjami ratuje go sterujący rozmową autor – który nie tylko zadaje tutaj pytania, ale też inteligentnie poszukuje kontekstów literackich, nawiązań i inspiracji w twórczości Kata. Jako wykształcony polonista wypada znakomicie w duecie z Kostrzewskim, uzupełnia jego wypowiedzi, naprowadza płynnie na kolejne tematy. Wspomnieć jeszcze wypada o przedmowie „Masz mnie, Romanie” – napisał ją, z wielkim szacunkiem dla bohatera dzieła, Łukasz Orbitowski. Trafnie oddał zarówno przekaz płynący z tej książki, jak i opisał odczucia ludzi wychowanych na Kacie.
Kostrzewski to muzyk, którego można kochać albo nie trawić, ale obojętnym nie pozostawi nikogo – tak przynajmniej prezentuje się Roman znany z płyt i koncertów. Prywatnie odkrywa zupełnie inne oblicze – twarz poczciwego gawędziarza, który wiele w życiu przeszedł, chwytał życie pełnymi garściami. Zawsze kontestujący, sprzeciwiający się władzy, ograniczaniu wolności. Idący do przodu przez życie pomimo trudności i cierpienia. Roman jest zwykłym człowiekiem, którego losy poplątały skomplikowane okoliczności historyczne.
https://www.youtube.com/watch?v=ugEIcDlU044
Jeśli do czegoś można się tu przyczepić, to do zbyt małej liczby pytań o samą muzykę. Aż chciałoby się dowiedzieć od Romana więcej, najlepiej o każdej jednej piosence – okazja na poznanie tak intymnych zwierzeń Kostrzewskiego może się wszak nie powtórzyć. Rozumiem, że w ten sposób zachowały się proporcje w relacji Artysta – Dzieło, które chciał oddać autor, ale pewien niedosyt jednak pozostaje.
Dla fanów Kata pozycja obowiązkowa. Dla antyfanów kolejny pretekst do krytykowania uwielbienia, jakim darzony jest Kostrzewski przez polską scenę. Ale „kto nigdy, po wypiciu taniego wina, nie wykrzyczał ‚Głosu z ciemności’ w kierunku lśniącej tarczy księżyca, ten nie zrozumie…”*
*ten piękny cytat pochodzi z wkładki do tribute albumu „Czarne Zastępy – W hołdzie KAT”, popełnił go zaś Jarek Szubrycht. Drugich takich słów o Kacie nigdzie nie znajdziecie.
WYRO(C)K
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- WARSZTAT AUTORA8
- TREŚĆ10
- WALORY ESTETYCZNE8