Zbieram się i zbieram do tej recenzji i zebrać nie mogę. Nie dlatego, że siły nieczyste pominęły panocków z Ragehammer przy rozdawaniu talentów. Nie dlatego też, że ta muzyka mi nie leży. Wręcz przeciwnie, przyczynę znajduję w jakości i różnorodności wpierdolu jaki krakowianie sadystycznie w me uszy od pewnego czasu serwują…. Prosty temat – „The Hammer Doctrine” to krążek nie do chwalebnego opisywania, a do nagminnego, przesadnego wręcz katowania. Ale jak trzeba to trzeba!
Na wstępie warto zaznaczyć, że nie spodziewałem się jakiegoś dennego, cukierkowego plumkania. W końcu label Pagan Records zobowiązuje. Pytanie natomiast było innego rodzaju: na ile ten krążek mnie pogruchota? Czy będzie to raczej przyjemne posmyranie po jajkach udomowionej, lecz drapieżnej z natury kocicy czy zmasowany atak stada nosorożców i słoni rodem z Jumanji? Odpowiedź jest prosta. Nowość od Ragehammer rozpierdala umysł niczym jad kobry i masakruje ciało niczym wybuch granatu w zatłoczonym metrze.
Otwierający kawałek ‘First Wave Black Metal’ zaskakuje melodyjnością refrenów, wyjątkowo przyjemnie wyróżnionym basem na tle reszty instrumentów i zadziorną solówką. W ‘Unleash the Dogs’ jak sama nazwa wskazuje Ragehammer nabierają niebezpiecznego rozpędu. Całkiem przyjemne riffowanie przechodzi tu w agresywny pęd, który tak naprawdę definiuje całość omawianej płytki. Następny cios zadaje ‘Wróg’. Jako że kawałek jest w języku rodzimym, pozwolę sobie nakreślić sprawę za pomocą jego lirycznego fragmentu:
Nie próbuj nawet pojąć
Jaka nienawiść mnie toczy
Ten natłok obrzydzenia tobą
Wypaliłby ci oczy
Cieszy mnie twoje cierpienie
Gdy skamlesz we krwi i pyle,
Ja jestem twoim wrogiem
I tańczę na twojej mogile
W kolejnych kawałkach, czyli 'Warlord’s Fall’, 'Knives’ i 'I Am the Tyrant’ nie uświadczymy nic szczególnie odkrywczego. Nikt natomiast nie mówi, że to źle! Jest to zdecydowany plus na rzecz srogiej sieki, która sprawdzi się jako worek treningowy dla odreagowania stresów dnia. Z tą różnicą oczywiście, że to nie my bijemy pięściami… Połączenie ultra szybkiej perkusji, surowego basu i hałaśliwego wiosła masakruje nasze bębenki w uszach niczym w pamiętnych czasach Pudzian Najmana. Ciekawostką zamykającą krążek jest cover Krzysztofa Klenczona i Trzech Koron, który żegna nas słowami:
Do zobaczenia w piekle…
Jak było na początku, tak niech będzie i na koniec: „The Hammer Doctrine” to krążek nie do chwalebnego opisywania, a do nagminnego, przesadnego wręcz katowania. Ragehammer jest jednym z tych zespołów, do którego warto powracać. Nie piszę tak, bo wypada. Puentuję tak recenzję, gdyż pierwsze przesłuchanie krążka nie daje miarodajnej oceny. Dopiero za trzecim podejściem ze spokojem ducha mogę przyznać zasłużone 8,6/10. No i cóż mogę dodać… Gorąco polecam!
02. Unleash the Dogs
03. Wróg
04. Warlord’s Fall, Knives, I Am the Tyrant
07. Pure Hatred
08. From Homo Sapiens to Homo Raptor
09. Spotkanie z Diabłem (Krzysztof Klenczon i Trzy Korony cover)
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- Pierwsze wrażenie7
- Instrumentarium9
- Wokal8
- Brzmienie9
- Repeat10