Piątka z Oxfordu po raz kolejny wydała album w sposób, którego nikt się nie spodziewał. Ich dziewiąte dzieło ukazało się właśnie dziś bez żadnych zapowiedzi. No dobrze – były dwa znaki w postaci teledysków do „Burn the Witch” i „Daydreaming” opublikowane w ostatnim tygodniu, lecz pełnowymiarowy materiał miała ukazać się dopiero 17 czerwca.
Do płyty zatytułowanej „A Moon Shaped Pool” podchodzę z perspektywy doświadczonego przez życie fana. Radiohead zacząłem słuchać w 2002 roku, a większość ich albumów uważam za ponadczasowe, bezwzględnie skończone dzieła. Gdy w 2003 roku ukazała się długo oczekiwana przeze mnie „Hail to the Thief”, nie opuszczała ona mojego odtwarzacza przez miesiąc i była wprawiana w ruch 2-3 razy dziennie. Punktem kulminacyjnym był niezapomniany koncert w Poznaniu, pomimo moim zdaniem trochę gorszego od reszty, promowanego wtedy „In Rainbows”. Później nadszedł moment załamania, bo po paru dobrych latach wyczekiwania pojawił się wysilony i przekombinowany „The King of Limbs” z co najwyżej jedną piosenką nawiązującą do dawnej formy – „Lotus Flower”. Na kolejną odsłonę w postaci właśnie „A Moon Shaped Pool” trzeba było czekać całe 5 lat. Nowe dzieło zespołu traktuję więc jako ostateczny egzamin – czy Thom Yorke i spółka mają jeszcze coś do powiedzenia pod względem artystycznym, czy nie są już w stanie przeskoczyć przerostu formy nad treścią?
Na szczęście na „A Moon Shaped Pool” są piosenki. Owszem, zespół nie odszedł całkowicie od klimatu zaprezentowanego na poprzednim albumie – wciąż specyficznie kreuje przestrzeń, a Thom zamiast tworzyć zwarte, chwytliwe linie wokalne, których przecież był mistrzem, zawodzi jak stara baba na pogrzebie. Wprowadzona jest jednak równowaga pomiędzy dalszymi eksperymentami, a prostszą, piosenkową formą. Co niespotykane, utwory poukładane są alfabetycznie, tak więc celowo lub nie, na single wybrano dwie pierwsze kompozycje – „Burn the Witch” i „Daydreaming”. Ciekawe, czy zespół pójdzie za ciosem i będzie publikował teledyski do kolejnych kawałków, czy jest to jedynie przypadek. W każdym razie, dwa wspomniane numery są zupełnie różne – „Burn the Witch” napędzany jest orkiestrowym motywem, który jest zupełnie nowym elementem w twórczości grupy, a drugi dość rozwlekły, z leniwie snującym się fortepianem nawiązuje do najlepszych dokonań od czasu „Kid A”. Na gitarze akustycznej z kolei jest oparty „Desert Island Disk”, który jest jednym z bardziej ascetycznych utworów w ostatnich latach. Niepokojący nastrój wprowadza jednak już kolejny, narastający „Ful Stop”, który przez 6 minut przykuwa pełną uwagę. Interesująco wypada również znany z wcześniejszych koncertowych wykonań „Identikit”, w którym znalazło się nawet miejsce na kakofoniczną partię Johnny’ego Greenwooda, którymi przecież tak chętnie raczył słuchaczy chociażby w czasach „The Bends”. Instrumenty akustyczne powracają jeszcze w „The Numbers” i „Present Tense”. Na końcu albumu pojawia się natomiast chyba największa niespodzianka – „True Love Waits” – utwór znany z koncertowego albumu „I Might Be Wrong” sprzed 15 lat. Tutaj jednak w zupełnie nowej aranżacji.
Porównując chociażby te dwie wersje „True Love Waits” możemy zdać sobie sprawę, jaką ewolucję przeszła grupa i zdecydować, które wcielenie jest nam bliższe. Ja wciąż wybieram to starsze, ale trzeba uczciwie przyznać, że Radiohead wreszcie wydali dobry album. Nie jest może wybitny, ale dobry, interesujący i zdecydowanie lepszy niż poprzednik, czyli najlepszy od prawie dekady! Oby tylko kolejny pojawił się szybciej niż za 4-5 lat i przypieczętował wielkość Radiohead, bo przy takim zespole i takiej częstotliwości wydawania nowego materiału można i powinno się wymagać czegoś jeszcze większego. „A Moon Shaped Pool” to jednak dobra zaliczka na przyszłość.
2. Daydreaming
3. Decks Dark
4. Desert Island Disk
5. Ful Stop
6. Glass Eyes
7. Identikit
8. The Numbers
9. Present Tense
10. Tinker Tailor Soldier Sailor Rich Man Poor Man Beggar Man Thief
11. True Love Waits
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway To Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master Of Puppets
- Pierwsze wrażenie8
- Instrumentarium8
- Wokal8
- Brzmienie9
- Repeat mode8