Istnieją takie formacje, których ząb czasu nie rusza. Wiecznie młodzi, zawsze pełni wigoru i doskonali technicznie.. Nie, nie, nie chodzi o Mötorhead! W zeszłym roku minęło 35 lat od założenia Killing Joke, ale dla tych utalentowanych Brytyjczyków to nic takiego i końcem października na półkach sklepowych pojawił się 15-ty studyjny album zespołu zatytułowany „Pylon”. Czy wciąż trzymają poziom? Sprawdźcie sami!
https://www.youtube.com/watch?v=dUdFffQRVDI
Krążek otwiera dynamiczna kompozycja 'Autonomous Zone’. Już od pierwszych taktów jesteśmy zaatakowani mocnym, gitarowo-perkusyjnym uderzeniem. Siła rażenia jest dodatkowo potęgowana przez nałożenie na siebie obu ścieżek, co owocuje hałaśliwym i pełnym wigoru brzmieniem. Muzyczna przestrzeń utworu jest budowana na drodze znacznej dysproporcji wysokości dźwięków – wokal znajduje się znacznie wyżej, niż reszta instrumentarium i dodatkowo jedną całością artykulacyjną obejmuje kilka dźwięków jednocześnie. Bardzo podobnie rzecz się ma w wypadku kompozycji 'Dawn Of The Hive’. Jest dynamicznie, głośno i butnie!
’New Cold War’ bazuje na niepokojących riffach, którym asystuje dynamizująca całość perkusja. Sekcja gitary jest oparta na powtarzających się kilkudźwiękach, różniących się od siebie jedynie pojedynczymi tonami. Dzięki temu, że muzycy operują półtonami, początkowo każąc kawałkowi wzrastać na pięciolinii i ponownie ściągając go w dół, w kompozycji narasta napięcie. Jego rozwinięcie przynosi wyczekiwany refren – instrumentalna i wokalna eksplozja dźwięku.
Zupełnie inaczej rzecz się ma w wypadku 'Euphoria’. Muszę przyznać, że utwór przywodzi mi na myśl atmosferę muzyczną towarzyszącą Castle Party. Echowe, magnetyzujące syntezatory, mocna perkusja i molowa ścieżka melodyczna. Wszystko okraszone donośnym, acz posępnym, rozżalonym wokalem. Czego więcej chcieć od porządnego post punka? Podobnie jak w większości kompozycji spod znaku tego nurtu, zwrotki pędzą ku refrenom, by dopiero w nich uzyskać pełne brzmienie. Wokal podnosi się na pięciolinii i pociąga za sobą resztę instrumentarium, zachowując jednocześnie tonację i rytm. Naprawdę dobry numer! W podobnej konwencji zostało zrealizowane 'War On Freedom’.
'New Jerusalem’ to jeszcze inna historia. Utwór otwiera dynamiczny syntezatorowo-gitarowy prolog. Mimo dynamiki utrzymanej w tej drobnostce, mamy wrażenie, że całość jest jakby spóźniona, nierówna. Zabieg ten został osiągnięty dzięki różnemu podziałowi nut, przypadających na takty. Trzem elektronicznym uderzeniem w pierwszym takcie odpowiada aż pięć w drugim, przy zachowaniu proporcji pozostałych instrumentów. Zarówno instrumentarium, jak i wokal trzymają się dość blisko ziemi, choć wciąż dzieli je kilka linii. Dzięki temu, kiedy pojawia się głośny, zdecydowany i wysoki refren, jesteśmy zupełnie oszołomieni. Warto zwrócić uwagę na charakterystyczny zabieg, polegający na podmienieniu wysokości wokalu i instrumentarium. W zwrotkach instrumenty oscylują wokół wysokich partii pięciolinii, podczas gdy wokal płoży się dość nisko. W refrenach jest dokładnie odwrotnie – instrumenty spadają, a na wyżyny (zarówno pod względem natężenia jak i wysokości dźwięku) wzbija się głos.
Jeśli wsiąknęliście już w ciężkie gitarowe riffy, zapewne w zdumienie wprawi was 'Big Buzz’. Utwór otwiera rozkołysana ścieżka gitary, której towarzyszy dynamizująca, choć wycofana do pozycji tła linia perkusji. Całość uzupełnia równie rozkołysany, gładki wokal. Po kilku ostatnich propozycjach moglibyście spodziewać się nagłego wybuchu w refrenie. Nie tym razem! Co prawda zarówno instrumentarium jak i wokal skaczą w górę, ale ponieważ w refrenach zostaje zachowane natężenie dźwięku ze zwrotek, nie odbieramy tego skoku jako eksplozji dźwięku, ale raczej jako harmonijne nim opalizowanie. Dźwięki trzymają się pełnych, krągłych tonów, a ich wysokość utrzymuje się na podobnym poziomie, dzięki czemu kompozycja jest jak przysłowiowy „plaster miodu” – kojąca, przestrzenna, pełna wdzięku.
Nie dajcie się ponieść! 'Delete’ wytrąci was z harmonii, zbudowanej w 'Big Buzz’. Od pierwszych taktów atakują nas zdecydowane, dynamiczne i mocne dźwięki gitary, wspierane przez mocną perkusję. Dość charakterystyczny zabieg, polegający na powtarzaniu podobnych do siebie całostek, różniących się jedynie półtonami i uzupełnionych echowym, donośnym wokalem kumuluje emocje i wprowadza atmosferę gniewnego oczekiwania. Na co czekamy? Na 'I Am The Virus’ i 'Into The Unknown’ oczywiście! Kompozycje są zanurzone w tej samej stylistyce, co 'Delete’, ale przynoszą przewidywane przez nas apogeum dźwięku i mocy, które dostajemy w głośnych, jadowitych i wysokich refrenach. Zdecydowanie z życiem!
Wygląda na to, że po raz kolejny panowie z Killing Joke oddali w ręce słuchacza naprawdę dobry materiał! Znajdziecie tutaj intrygujący mix ciężkiego, brudnego brzmienia z niepokojącymi kompozycjami spod ciemnej, post-punkowej gwiazdy. Wszystko doskonale przemyślane, dopracowane i spójne kompozycyjne. „Pylon” to z całą pewnością jeden z tych krążków, którym warto poświęcić nieco miejsca w swojej biblioteczce!
2. Dawn Of The Hive
3. New Cold War
4. Euphoria
5. New Jerusalem
6. War On Freedom
7. Big Buzz
8. Delete
9. I Am The Virus
10. Into The Unknown
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- Pierwsze wrażenie7.4
- Wokal6.4
- Instrumentarium7.7
- Brzmienie7.8
- Repeat Mode7.3