Nie tak dawno temu (konkretniej: gdzieś na początku zeszłej dekady) w krainie metalcore swój radosny, owocny żywot prowadziły takie kapele jak Trivium, In Flames, Bullet For My Valentine czy Killswitch Engage. Właśnie z tej krainy przybywa do nas, uzbrojony w debiutancką EPkę zespół In Hell’s Duty.
„Heaven’s Eyes Blind”, bo tak się owa nazywa, to ratunek dla wszystkich, którzy rozpaczają za czasami, kiedy takie albumy jak „Ascendancy” podbijały listy przebojów, a metalcore nie kojarzył się z zero-jedynkowymi riffami i brutalnymi breakdownami. Kapela z Poznania stawia na melodie, osadzone w gatunkowej tradycji riffy i chwytliwe jak diabli refreny. Otwierający track „Hell in Sight” wita nas stylową linią gitary z fajnym groovem, aby po chwili uraczyć nas screamem w wykonaniu wokalisty formacji. I przy wokalach się zatrzymamy. Wielkim plusem tego albumu jest właśnie śpiew R. Żerko. Jego modulowanie głosem jest bardzo wyważone. W patiach agresywniejszych prezentuje pierwszorzędny krzyk, jednak nie zahacza o niepotrzebną hiperekspresję, zaś gdy mamy do czynienia z czystym wokalem, unika on kiczowatości i autotune’a, które niejednego core’owego killera zabiły. W ten sposób muzyka grupy zgrabnie ripostuje wszystkie zarzuty metalowej elity, która wszystkich przedstawicieli tego gatunku wrzucają do jednego worka z napisem „darcie japy i pedalskie refreny”.
Prócz trzech bardzo dobrych, dynamicznych kompozycji, na płycie znajduje się także spokojniejsza kompozycja zatytułowana 'Name Sighted in Fire’, która na tle reszty albumu wypada nieco bladziej, chociaż nadal utrzymuje wysoki poziom, a w dodatku raczy nas piękną, shredderską solówką. Album, mimo kilku momentów cięższych zadowoli raczej fanów mniej ekstremalnego grania. Na przystępność materiału wpływa też bardzo przyzwoita produkcja, nieprzesadzona, ale nowoczesna.
Pozostaje pytanie: czy takie zespoły jak In Hell’s Duty są nam potrzebne? Lata świetności takiego grania minęły już z dekadę temu, a nowe płyty takiego chociażby Trivium (wracam do nich po raz kolejny, ale wpływ tej kapeli jest tak mocno słyszalny na „Heaven’s Eyes Blind”, że nie można jej pominąć) poszły już w zupełnie innym kierunku. Wielu dziennikarzy zarzuca zespołom grającym w ten sposób, że „spóźniły się kilka lat”. I faktycznie, gdyby płyta ta wyszła na fali uwielbienia takich kapeli jak Machine Head, dziś mogłaby być klasykiem. Nie oznacza to jednak, że w jakimkolwiek stopniu jest ona gorsza tylko dlatego, że pojawiła się dopiero teraz. Poza tym, abstrahując od daty premiery i tego co obecnie w muzyce jest popularne, ta EPka to po prostu cztery kopiące dupę tracki. Przy kompozycjach na takim poziomie można im wybaczyć słabe wyczucie czasu.
Nad debiutem In Hell’s Duty DeathMagnetic.pl objęło patronat medialny. Po przesłuchaniu go stwierdzam, że było warto. „Heaven’s Eyes Blind” to sentymentalna podróż, dużo świetnych melodii i doskonałych solówek, ale przede wszystkim cztery bardzo solidne, treściwe metalcore’owe kawałki. Tak trzymać!
2. Heaven’s Eyes Blind
3. Among the Dead
4. Name Sighted in Fire
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway To Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master Of Puppets
- Pierwsze Wrażenie8
- Instrumentarium9
- Wokal9
- Brzmienie9
- Repeat Mode9