Polski rynek muzyczny z pewnością niewielu kojarzy się z amerykańskim rockiem typowym dla lat 90-tych. Jak się okazuje, niesłusznie — panowie z God’s Favorite Drug sformowali grupę, która zgrabnie połączyła m.in. elementy southern rocka, grunge’u z Seattle czy też folk rocka.
Żaden z powyższych gatunków nie stał się wyjątkowo popularny na polskim rynku, w czasie ich rozkwitu na amerykańskim gruncie nasz rynek muzyczny zalany był bardziej punkowymi tworami. Niemniej jednak, God’s Favorite Drug, zainspirowani tamtym okresem, stworzyli krążek, który w całości oddaje brzmienia takich zespołów, jak Audioslave, Alice in Chains czy Soundgarden. Najważniejszym zagadnieniem pozostaje kwestia, czy „Here” jest w stanie sprostać uchu konesera. Można śmiało powiedzieć, że owszem — panowie z Łazisk udowadniają, że jakkolwiek lata 90-te minęły, w kwestii muzycznej można je wskrzesić w formie, która ucieszy nawet najwybredniejszego słuchacza.
Album składa się z mieszanki akustycznych utworów, które zaskakują skomplikowaniem kompozycji. W konsekwencji, motywy przedstawione przez God’s Favorite Drug mogą się okazać dosyć trudne w odbiorze. Bardzo interesującym zabiegiem jest zamieszczenie aż pięciu instrumentali, których tytuły i brzmienie wyraźnie sugerują motyw podróży – niezależnie od tego, czy jest się w domu, czy w trasie, album pomoże w odpłynięciu myślami daleko poza horyzont. Nieprzypadkowo wszystkie części 'On the Road’ czy 'Travelogue for Exiles’ nawiązują do swoich folkowo-rockowych korzeni, inspiracją jest popularność obu gatunków w Stanach, gdzie wręcz stereotypowo spędza się jazdę słuchając właśnie tego typu muzyki.
Pomijając utwory instrumentalne, płyta prezentuje dynamiczne, rockowe brzmienia, czego przykładem mogą być takie kawałki jak 'Stone Ritual’ — najdłuższy utwór z płyty, czy też 'Burning Alive’ czy 'Where is Your Place?’. Na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje 'Wait’, najbardziej kameralny z całego albumu numer, jednocześnie zachowujący odpowiednią dozę drapieżności.
Należy również wspomnieć o bardziej klimatycznych kawałkach, bo i takich na „Here” nie brakuje. Wkomponowane w melodię wiolonczelowe motywy sprawiają, że całość staje się bardziej miękka i subtelna, szczególnie 'Lethe’ potrafi dogłębnie oczarować. Na szczególną pochwałę zasługuje wokal Olka Kopki, jednocześnie nieco chropowaty i delikatny, co sprawia, że każda partia wykonana przez niego brzmi intrygująco.
Jakkolwiek widać kierunek, w którym God’s Favorite Drug szedł komponując krążek, dosyć trudno jednoznacznie wypunktować konkretne elementy, które posłużyły za inspirację. Używając sprawdzonych receptur, stworzyli oni coś całkowicie świeżego — nie tylko dzięki temu, że rock typowy dla lat 90-tych jest na naszym rynku niszowy, ale też dlatego, że udało im się odnaleźć natchnienie, jednocześnie unikając nachalnego kopiowania. Dzięki temu, God’s Favorite Drug można określić jako band bezkompromisowy i absolutnie wyjątkowy w polskich warunkach.
Wyro(c)k
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- Pierwsze wrażenie8
- Instrumentarium8,5
- Wokal8
- Brzmienie7,5
- Repeat Mode8,5