Nie uciekli daleko od muzyki panowie z So I Scream. Przez kilka lat było o nich mniej lub bardziej cicho, ja sam zdążyłem w tym czasie poznać i na długo odstawić dokonania ich pierwszej formacji, ale wrócili i, w moim odczuciu, przeskoczyli swój dotychczasowy dorobek o kilka długości. Zapadająca w pamięć, ale irytująca mnie swoją przekornością nazwa Fiasko, skrywa projekt o kilka megaton cięższy od starych nagrań, do tego nagrany w języku ludu nadwiślańskiego, więc natychmiast zyskujący na mocy i sile przekazu.
A jest co przekazywać, bowiem sygnowane przez Tomasza Mielnika teksty to mizantropijne portrety prawdziwych twarzy współczesnego społeczeństwa. Z perspektywy wrażliwego introwertyka–egoisty śledzimy walące się związki, szaroburą codzienność, niespełnione marzenia. Pływamy w alkoholu lejącym się w trzewia przez każdą złamaną życiem gębę i bezskutecznie szukamy remedium na trapiące współczesnego człowieka bóle. Całość wśród malowniczych teł dzisiejszej Warszawy, która, widziana w ten sposób, dawno już zmusiłaby Taco Hemingwaya do zaszycia się jak najdalej od tego złego miasta, najlepiej na jakichś Kajmanach. Z takim to zapleczem ulepił Mielnik jeden z najcięższych (pod względem wykreowanego klimatu) albumów tego roku.
Dodatkowy plusik należy się za śliczne nawiązanie do legendy polskiego internetu, słynnego satyryka i komentatora rzeczywistości społeczno-politycznej. Nie wspominając o masie innych ukłonów w stronę klasyki literatury czy kreatywnych zabaw słowem, którymi Mielnik swoją poezję dodatkowo tutaj ubarwił.
Bardzo dobrze akompaniują mu instrumentaliści, którzy każdemu kawałkowi nadają nieco inny sznyt. Cały czas obracają się w kręgach współczesnego metalu tęsknie spoglądającego w kierunku melodyjności i przebojowości klasycznego hard rocka i robią to naprawdę dobrze. Inspiracje gigantami słychać w poszczególnych momentach raczej wyraźnie – chociażby w panterzastym riffie kopiącym po uszach w ‘Czarnej owcy/Białym kruku’. Refreny zapadają w pamięć, ale całość umyka, rzecz jasna, standardom mainstreamowych rozgłośni, w których raczej Fiaska około godziny dwunastej między Martyniukiem i Katy Perry nie usłyszycie. Kolejne piosenki to wypełnione czystą agresją bomby burzące, które eksplodują tuż nad głową i, mówiąc w narzeczu mało oryginalnych dziennikarzy muzycznych, wgniatają w ziemię.
Słuchanie „Głupcy umierają”, jest świetnym substytutem dla tego momentu imprezy, kiedy podpite i podmęczone towarzystwo zaczyna politykować, gadać o partnerach albo zadręczać się, że coś się stało albo czegoś się nie zrobiło. To świetne katharsis, odtrutka na świat czekający na nas za drzwiami każdego dnia. Fiasku udało się popełnić barwny album o szaroburej rzeczywistości – a to niełatwa sztuka.
WYRO(C)K
0-10 Sad But True
11-20 Bad Reputation
21-30 Wild Thing
31-40 Satisfaction
41-50 Another Brick in the Wall
51-60 Proud Mary
61-70 Highway to Hell
71-80 2 Minutes to Midnight
81-90 Ace of Spades
91-100 Master of Puppets
- PIERWSZE WRAŻENIE9
- INSTRUMENTARIUM8
- WOKAL9
- BRZMIENIE8
- REPEAT MODE9