Rok 2015 był przełomowy jeśli chodzi o moje podejście do muzyki. Raz na zawsze udało mi się pogodzić z tym, że moje ulubione kapele nie są w stanie przeskoczyć samych siebie i często toną pod ciężarem własnych legend. Chociaż giganci tacy jak Iron Maiden, David Gilmour czy Keith Richards wydali w minionym roku kawał poprawnego materiału, to pozostawili po sobie w mojej głowie niedosyt. Nie dlatego, że coś z tymi płytami jest nie tak, tylko może przez to, że zmieniły się moje oczekiwania. Czekanie kolejny rok na nową płytę Metalliki, odsłuchanie boleśnie przeciętnego Slayera i wałkowanie tysięczny raz płyt Zeppelinów i Sabbatów było dla mnie w tym roku niewystarczające. Zaczęłam szukać nowych muzycznych doznań, dałam szansę nowym gatunkom i kapelom, których twórczości nie tknęłabym jeszcze rok temu. Kilka stadionowych koncertów, które długi czas były w sferze moich marzeń (AC/DC) zamieniłam na kilkadziesiąt mniejszych eventów, które zaowocowały garścią muzycznych i życiowych inspiracji. Żebyśmy się źle nie zrozumieli…Metalikę nadal kocham nad życie, a plakaty wielkich kapel wciąż zastępują mi tapetę w pokoju i te dźwięki nigdy mi się nie znudzą. Jednak przyszło mi się pogodzić z tym, że świat się zmienia, zmienia się moje życie i zmienia się muzyka, a ze zmian, których kiedyś tak bardzo nie lubiłam można wycisnąć niesamowicie wiele dobrego. Dlatego w nowym roku życzę Wam otworzenia szeroko oczu i uszu. Zdziwicie się ile dobrego (i złego) Was omijało. Wystarczy czasem tylko wyjść poza swoje schematy.
1.Płyta roku 2015 – Polska – Rimbaud – Rimbaud
Nie spodziewałam się, że mój wybór padnie na muzykę tworzoną przez Budzyńskiego, Trzaskę i Jacaszka. Projekt, który mam nadzieję stanie się prężnie działającym przez długie lata zespołem, wprowadził mnie na zupełnie nową muzyczną ścieżkę. Stylistyczne zawijasy w postaci genialnych grup takich jak Sunn O))) nie są mi obce, jednak chyba nic w moim, co prawda krótkim życiu, tak mnie nie zaskoczyło i nie wbiło w fotel jak Rimbaud. Łączenie poezji czy literatury z muzyką nie jest nowym zabiegiem, ale mało kto robi to w tak dojrzały i wysmakowany sposób. Fuzja jazzu, noisowych klimatów, punku i elektroniki dla wielu może oznaczać niewiele więcej niż kakofonię, mimo to zachęcam do spróbowania, może akurat rozsmakujecie się w takiej mieszance.
2. Płyta roku 2015 – Świat – Marylin Manson – The Pale Emperor
„Mechanical Animals” Mansona to jedna z najważniejszych płyt w moim życiu. Była pierwszym metalowym krążkiem odsłuchanym przez moje uszy od deski do deski i na zawsze będzie wywoływać u mnie uczucie nostalgii. Niestety od 1998 roku wspomniany muzyk nie zaoferował światu niczego ciekawego, aż do teraz. „The Pale Emperor” to powiew nieprzekombinowanej, konkretnej w swojej subtelności świeżości, jakiej brakuje współcześnie w muzyce metalowej. Człowiek, który stał się dla mnie z biegiem lat parodią samego siebie odzyskał w ciągu kilku minut mój wielki szacunek. Mam świadomość, że za jakość tego krążka w dużej mierze odpowiada Tyler Bates i bezbłędna produkcja, jednak mimo wszystko gratuluję Mansonowi wyboru tak dojrzałej muzycznej drogi.
3. Piosenka roku 2015 – Polska – Lao Che – Znajda
Jeśli chodzi o Lao Che od lat jestem rozdarta. Mieszane uczucia względem tej kapeli miała rozwiać premiera płyty „Dzieciom” i tak właśnie się stało. Ten krążek to uczta dla słuchaczy, którzy uwielbiają zagłębiać się w tekstach utworów długimi godzinami. Spięty przemawia do nas specyficznym językiem przepełnionym porzekadłami, które wypływają w rytmie charakterystycznym dla przeznaczonych dzieciom wierszy. Muzycznie płyta jest bardzo bogata, jednak mój zachwyt skupił się tutaj zdecydowanie na warstwie tekstowej, wśród której wybija się w moich uszach gorzka „Znajda”.
https://www.youtube.com/watch?v=hRUEC47J6i8
4. Piosenka roku – Świat – Warren Haynes – Coal Tattoo
Wszystko czego dotyka się Warren Haynes zamienia się w złoto. Jest to jeden z najlepszych gitarzystów i wokalistów jakich znam i chyba jedyny, który nie podpisał się nigdy pod czymś, co muzycznie uważam za słabe lub przeciętne. Płyta „Ashes & Dust” stanowi definicję tego, czego oczekuję od muzyki, kiedy chcę się zrelaksować po ciężkim dniu lub po prostu odpocząć od otoczenia. Słuchając „Coal Tattoo” z zamkniętymi oczami przenoszę się na koniec świata, gdzie na pustkowiu, na wielkim kamieniu siedzi długowłosy kowboj, który ze skupieniem i szelmowskim uśmiechem gra na banjo wyśpiewując dla mnie historię swojego życia. W muzyce Warrena czuje się ciepły wiatr, zapach trawy i ból kobiecych serc złamanych przez samotnika przemierzającego świat z gitarą w słomkowym kapeluszu. No i wyszła ze mnie baba 😉
5. Najlepszy koncert festiwalowy/stadionowy 2015 – DOMOFFON Festiwal w Łodzi
Nie wybrałam jednego występu, ale cały event, który zrobił na mnie w tym roku piorunujące wrażenie. Nie chciałabym się powtarzać, dlatego odsyłam do relacji z tego wydarzenia, które pojawiło się na naszej stronie przeszło 3 miesiące temu. W tym miejscu chciałabym też wyróżnić koncert Inkwizycji na Wunder Wave 80. Charyzma i świadomość muzyczna, ale też poglądowa, tej grupy nie przestaje mnie urzekać. Doskonały dowód na to, że punk w naszym kraju żyje i ma się świetnie.
6. Najlepszy koncert klubowy/halowy 2015 – King Of Rock’ n ’ Roll 2015 – memoriał ku pamięci Ronniego Jamesa Dio
Nie jestem fanką koncertów, płyt ani żadnych materiałów z kategorii „tribute”. Jest to wspaniały sposób na okazanie szacunku dla artystów, jednak dla mnie zawsze bazuje na niepotrzebnym patosie, silnych emocjach i w większości wypadków wychodzi z tego przerysowana, tania papka. Jednak grupie Scream Maker udało się, po raz drugi już, zebrać garść wspaniałych polskich (i nie tylko) muzyków, którzy w warszawskiej Proximie stworzyli huczny, jednak intymny i klimatyczny koncert poświęcony uwielbianemu przeze mnie Mistrzowi. Wydarzenie miało kilka technicznych wad, zdarzały się pomyłki, panował chaos, jednak nadal jestem pełna szacunku dla organizatorów, że udało im się na tym wszystkim zapanować. Cieszy mnie też fakt, że memoriał się rozrasta, a przyszłoroczna edycja obejmie nie jedno, a pięć miast. Jeśli tylko czas pozwoli, po raz drugi z ogromną przyjemnością pojawię się na koncercie w Warszawie.