Każdy z nas zna dźwięki towarzyszące burzy. Dawni Islandczycy nazywali takie dźwięki “dynfari”. Tak też się nazywa jedna z bardziej interesujących kapel na islandzkiej scenie black metalowej. W marcu tego roku wydali swój najnowszy album „Vegferð Tímans”, o którym dziś będziemy mówić.
Dynfari to zespół powstały w 2010 roku, mający dotychczas na swoim koncie trzy albumy. Określa się ich mianem atmospheric black metalowej kapeli, ale jest to dość powierzchowne spojrzenie. Jóhann Örn, założyciel i lider zespołu, określa muzykę Dynfari jako połączenie post-rocka i black metalu, z elementami doomu i ambientu. Za swoją inspiracje podaje australijską scenę black metalową – kapele takie jak Woods of Desolation, Austere oraz Germ.
W porównaniu do poprzednich albumów, najnowszy krążek „Vegferð Tímans” wyróżnia się znacznie głębszym brzmieniem oraz nastrojem. Płyta jest kontynuacją poprzedniego albumu („Sem Skugginn”), jednakże widać wyraźny postęp zarówno w kompozycji jak i brzmieniu. Po raz pierwszy zespół użył instrumentów smyczkowych oraz gościnnych wokali.
„Vegferð Tímans” w luźnym tłumaczeniu oznacza podróż życia, podróż przez czas. W świetle tekstów i brzmienia płyty tytuł nabiera wielu znaczeń. Oczywistym jest sam koncept, przedstawienie życia człowieka jako podróży przez czas. Tytuł również wyznacza podział płyty na dwie opowieści – życie ziemskie (timans po islandzku oznacza czas) oraz podróż pozacielesną (Vegferð – podróż).
Najnowsze dzieło Dynfari jest kolejnym, po „Sem Skugginn”, albumem koncepcyjnym. Teksty piosenek mówią o życiu, naszym znaczeniu w wszechświecie przy tak krótkim czasie, jaki spędzamy na Ziemi. Płytę otwiera piosenką 'Ljósið’ (is. Światło) która jest symbolem narodzin. Płyta prowadzi nas przez chaos życia, nieubłagane zmagania z czasem, cierpieniem, zdradą, aż do śmierci, która w ogromnie wszechświata jest nic nieznaczącym wydarzeniem. Podsumowaniem pierwszej części płyty jest umieszczony w czwartej piosence (’Hafsjór’) fragment z końcówki filmu American Beauty.
I had always heard your entire life flashes in front of your eyes the second before you die. First of all, that one second isn’t a second at all, it stretches on forever, like an ocean of time…
Druga część płyty opowiada o podróży tego, co z naszego ziemskiego życia zostało. Począwszy od ziemi (’Ab Terra’) poprzez wszechświat, odległe uniwersa, gwiazdy (’Ad Astra’) aż po ciemność (’Myrkrið’). Zamykająca płytę trylogia opowiada o śmierci, stawiając pytania – gdzie pójdziemy gdy umrzemy? Co zostanie z nas po tysiącleciach od naszej śmierci? Czy zostaniemy zapamiętani? Zwieńczeniem wszystkich tych pytań są ostatnie słowa na płycie, które pokazują, że nasze życie, śmierć, cała ta podróż tak naprawdę może nie mieć w ogóle żadnego znaczenia.
… and I feel as if this journey has not enlightened me at all.. I am more depressed… If anything…
Okładka stanowi kolejny aspekt tematyki albumu, ukazanie podróży jaką jest życie ziemskie i pozaziemskie. Zaprojektowana została przez znanego artystę o pseudonimie Metalstazis (który sam się skontaktował się z zespołem w dość przypadkowy sposób – znajdując ostatni egzemplarz ich poprzedniej płyty, „Sem Skugginn”). Okładka przedstawia kilka nałożonych na siebie dolin z parku narodowego Skaftafell. Po środku widzimy samotnego wędrowca, kroczącego oświetloną drogą. Jednakże, zgodnie z konceptem płyty, światło oddaje miejsce ciemności, która otacza ścieżkę. Rozmiar wędrowca także ma znaczenie – jest mały, tak jak ludzkie życie względem ogromu wszechświata. Triskelion umiejscowiony w samym centrum okładki jest symbolem wieczności, korespondując z kończącą płytę trylogią Vegferð.
Powyższy artykuł powstał na podstawie mojej rozmowy z Jóhannem Örnem, którego miałem przyjemność poznać w trakcie mojego krótkiego pobytu na Islandii. Jóhann chciał przekazać czytelnikom DeathMagnetic.pl jak i polskim fanom, że niezwykle zadowolony z ostatniej wizyty w Polsce i nie może doczekać się kolejnej.