W najnowszym numerze So What! pojawiło się wiele ciekawych wypowiedzi Hetfielda. Ostatnio tłumaczyliśmy fragment, w którym frontman Metalliki stwierdził, że jest bardzo dumny z „Lulu”. W kolejnym artykule James zdradził, że jego zespół „stracił miliony” dolarów na organizacji festiwalu Orion Music + More, przez co mało prawdopodobne jest, że kapela podejmie się tego projektu jeszcze kiedyś w przyszłości. Przypomnijmy, że podczas drugiej edycji imprezy, która odbiła się latem 2013 roku w Belle Isle w Detroit, oprócz Metalliki wystąpiły takie gwiazdy jak Red Hot Chili Peppers, Deftones czy Rise Against.
James opowiadał dla So What!:
Jestem bardzo zadowolony, że zorganizowaliśmy festiwal Orion. Dwie edycje, które przeprowadziliśmy, dostarczyły nam frajdy. Sprowadziliśmy trochę zespołów, które wystąpiły dla wielu ludzi, głównie dla naszych fanów i to była cała idea. Nawet, gdyby się nie udało, wciąż byśmy to robili, ale straciliśmy miliony przy obu edycjach. Nie możemy już tego ponowić. W pewnym momencie do gry wchodzi biznes. Dlaczego miałbyś kontynuować coś, co cię rujnuje i może zaszkodzić temu, abyś szedł do przodu?
Było fajnie to zrobić, mieliśmy ku temu podmuch, zatrudniliśmy wielu ludzi i pomogliśmy obu miastom, które były w to zaangażowane. Wynikło z tego wiele dobrego, ale nie możemy zorganizować tego jeszcze raz.
Na pytanie, dlaczego festiwal Orion nie wypalił, Hetfield odparł:
Być może to wszystko było zbyt śmiałe. Myślę, że wszystko było zbyt bogate. Może było to coś więcej niż metalowy festiwal. Każdy z zespołów, które występowały, prezentował coś skrajnego. Nie było znaczenia, jaką muzykę grają. Takiej atmosfery właśnie szukaliśmy. Może powinniśmy zorganizować coś nieco bardziej świeckiego.
Jak festiwale stają się wielkie? Nie wiem. Jeśli są reklamowane jako festiwale dla hipisów, to czy wszyscy hipisi na nie przyjdą? Z kolei, jeśli to festiwal death metalowy, to czy wszyscy fani death metalu się na nim zjawią? Nie wiem. Może chodziło o to, że do Oriona przymocowana była nasza nazwa. Ludzie myśleli: „Ah, to ich festiwal. Nie chcę tam jechać.” Czy skupiliśmy zbyt dużo uwagi na naszej nazwie? Jeśli serwowalibyśmy tam hamburgery o nazwie Metallica, to czy dużo osób by się na nie skusiło, czy może niezbyt wielu, bo albo ludzie nas lubią, albo nie?
Hetfield rozmyślał też nad faktem, dlaczego fani Metalliki niechętnie wydaliby ich ciężko zarobione pieniądze na festiwal, na którym występuje sporo nie-metalowych grup:
„Dlaczego na festiwalu Metalliki gra Red Hot Chilli Peppers? Albo Eric Church? Nie tak to powinno wyglądać. Nie jadę.” Plemienność. Kocham poczucie przynależności. Uwielbiam myślenie typu: „To w porządku być innym, jeśli obaj jesteśmy inni.” Każdy wie, że koniec końców wszyscy mamy coś wspólnego, ale może czasami myślisz sobie: „Czemu po prostu nie możesz lubić tego, co lubisz, tylko dlatego, że to właśnie ci się podoba? Czy muszę przesiedzieć 10 innych zespołów, których nie lubię, aby zobaczyć w końcu ten jeden?” Tak to wszystko wygląda.
Próba uszczęśliwienia wszystkich nigdy nie działa. Nigdy. I zamiast fanów tych wszystkich kapel, którzy przyszliby w jedno miejsce – „jeden świat, jedna rodzina” – wszyscy ci ludzie w gruncie rzeczy wykluczyli się nawzajem. „Mój Boże, nie chcę przebywać wśród tych tłustych metalowców ze wszami, którzy headbangują, a ich robaki przelatują w moje włosy! Nie chcę dzielić toalety z tym kolesiem!” Może ludzie myślą w ten sposób? Nie wiem.
Nie możemy zmusić ludzi, aby nas lubili. Tak się dzieje, gdy jesteś artystą. Możesz myśleć po swojemu, tworzyć to co chcesz, publikować to i nie musisz się nikomu tłumaczyć. Jesteś spełniony. Jednak jeśli organizujesz przedsięwzięcie, w które zaangażowana jest sztuka, sprawa nabiera innego obrotu. Ciężko to robić, nie tracąc przy tym pieniędzy. Wszystko przestaje mieć sens.