Jak donosi TMZ, Marilyn Manson wdał się w sobotnią noc, 4 kwietnia, w kłótnię, na skutek której wywiązała się bójka. Według portalu, muzyk wybrał się na śniadanie do restauracji w kanadyjskiej Abercie. Na miejscu nawiązała się podobno ostra wymiana zdań pomiędzy nim, a parą siedzącą obok. Manson nazwał ponoć dziewczynę „suką”, na co jej chłopak nie mógł pozostać obojętny i postanowił wymierzyć sprawiedliwość wokaliście z niewyparzonym językiem. Marilyn otrzymał w ten sposób cios w twarz.
Z dalszej relacji TMZ wynika, że muzyk domaga się teraz, aby aresztowano napastnika. Nie wiadomo jednak, czy z ust wokalisty rzeczywiście padły obraźliwe słowa, ponieważ jego manager twierdzi, iż został on uderzony w twarz, po tym, jak zgodził się na pozowanie do zdjęcia z dwoma kobietami.
Johnny Scott, świadek naoczny wydarzenia, również stoi po stronie Mansona i opowiada dla Calgary Sun:
Manson nie miał nawet okazji, aby usiąść. Był dla wszystkich przyjazny, każdy mógł zrobić sobie z nim zdjęcie lub otrzymać autograf.
W trakcie rozmowy ten koleś po prostu uderzył go w twarz, bez żadnej prowokacji. Facet wymierzył cios i uciekł. Widziałem go potem, gdy przemykał się za samochodami na parkingu, wyglądał na przerażonego.
Według Scotta, Marilyn krwawił po całym incydencie:
To był dobry strzał, ale nie wydaje mi się, żeby jego nos był złamany. Przebywałem w towarzystwie Mansona po całym zajściu… Był wkurzony, ponieważ zachowywał się wobec wszystkich w porządku.
Co prawda wokalista jest znany ze swojego prowokacyjnego zachowania, lecz nie należy go chyba zbyt wcześnie oceniać, bo być może był tym razem bez winy. Można dojść w każdym razie do wniosku, że gwiazdy nie zawsze mają lekko…