Wśród unikalnych materiałów zawartych w niedawno losowanym wśród metclubbersów Fan Can 6, opartym na koncertach w Kopenhadze w 2009 roku, znajdują się wywiady przeprowadzone z członkami zespołu. Na pierwszy ogień – pełne tłumaczenie wywiadu z Kirkiem.
Co dzieje się z koszulkami, płytami, słodyczami, które dostajesz od fanów podczas spotkań Meet & Greet?
Wszystko to trafia do wielkiego pudła. Gdy ono się napełni, jest wysyłane do domu, a po zakończeniu trasy mogę obejrzeć sobie wszystko. Daje mi dużo radości możliwość obejrzenia wszystkich fajnych rzeczy, które ja, zespół, otrzymaliśmy od fanów. Wiesz, sprawdzam płyty, które dostałem, dużo ich słucham. Wiele z nich ma pilny charakter, np. ktoś prosi mnie, bym przesłuchał jego nagranie do najbliższej środy, ale zanim ja się do tego zabiorę, jest pół roku później, więc jeśli z danym nagraniem wiązały się jakieś możliwości, to siłą rzeczy je przegapiam. Tak więc wszystkie prezenty od fanów trafiają do kartonu, który wysyłamy do domu, przeglądam te rzeczy po zakończeniu trasy.
Wiem, że jeśli chodzi o różne banery i flagi, to wieszacie je w HQ. Co natomiast robisz z T-shirtami? Nosisz je czy traktujesz bardziej jak pamiątki?
Bardziej jak pamiątki. Wiesz, tego typu rzeczy raczej odkładam, przechowuję, ale któregoś dnia wystawię je wszystkie na pokaz.
Jak pewnie wiesz, czasami nagrywamy was, jak gracie na scenie. Dlaczego tak ciężko jest nagrywać Kirka? Z jakiegoś powodu Kirk zawsze zdaje się uciekać od kamery.
Na scenie jestem podkręcony, ciężko mi ustać w jednym miejscu. Narzekali na to także fotografowie, mają problem z robieniem mi zdjęć, bo zanim oni ustawią ostrość na mnie, ja już jestem w innym miejscu. Po prostu nie umiem ustać w jednym punkcie, jestem podekscytowany, czuję energię bijącą z muzyki, z publiczności.
Skoro już rozmawiamy o byciu na scenie, chcę spytać o piłki plażowe. Czy po 50 występach kopanie piłek jest nadal dobrą zabawą?
Zdecydowanie! Jest fajnie, jest cool, a widok spadających piłek jest surrealistyczny. To ciekawe, ale w jednych krajach fani po prostu łapią te piłki i je trzymają, w innych je odbijają, grając w siatkówkę, często też rzucają je z powrotem na scenę, co dla mnie jest dziwne, bo przecież mogliby sobie je zatrzymać.
Kto wpadł na pomysł użycia piłek?
Tak naprawdę to był żart, który rzuciłem w rozmowie z Tonym DiCioccio, jednym z ludzi z QPrime. Powiedziałem, „Taa, a na koniec występu możemy mieć spadające balony”. No i pewnie… Na zakończenie koncertu w O2 w Londynie zaczęły spadać balony, wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Jaką muzykę lubisz najbardziej?
Ciężko mi wskazać jeden gatunek, ponieważ słucham wszystkiego. Jakbyś sprawdził moją playlistę z iTunes, znalazłbyś tam rock, metal, jazz, blues, funk, RnB, soul, klasyczną, country. Słucham wszystkiego. Lubię wszystko, co jest na poziomie, co porusza mnie. Może podam parę przykładów… Podoba mi się nowy album Lamb of God, uwielbiam nową płytę Mastodon, nowe The Mars Volta, lubię też zespół zwany Sharon Jones & The Dap-Kings, będący czymś w rodzaju nowoczesnego RnB i soulu, podoba mi się mocno także jazz. Lubię też francuski zespół Gojira. Nietrudno zgadnąć, które zespoły metalowe lubię – są z nami na trasie.
Wróćmy do tematu Meet & Greet. Pewnie zauważyłeś, że często fani na tych spotkaniach stresują się. Czy ty nadal denerwujesz się przed Meet & Greet, czy jesteś w rozluźnionym nastroju?
Zawsze jestem rozluźniony. Zdaję sobie sprawę, że im bardziej jestem zrelaksowany, tym bardziej zrelaksowani są też fani. Wielokrotnie słyszę od nich, „Rany, stresuję się”, na co odpowiadam im, że to przecież tylko ja. Uświadamiam sobie jednak, że to w tym tkwi problem (śmiech).
Teraz temat surfingu. Jakie jest twoje ulubione miejsce na świecie?
To trudne pytanie, zupełnie tak, jakbym miał podać ulubiony utwór Metalliki. Każde miejsce do surfowania jest inne, każde posiada unikalną falę. Zamiast obierać sobie ulubiony punkt, wolę wybrać się w którekolwiek z nich i mieć z tego tyle frajdy ile tylko się da. Wśród surferów krąży pewne stare powiedzenie – „Najlepszym surferem jest gość, który bawi się najlepiej”, więc to właśnie staram się czynić. Czy to w Kalifornii, czy Portugalii, Malibu, na Hawajach, w Japonii, Australii – wszędzie staram się mieć największy fun.
Spytam jeszcze o gitary. Czy zabierasz je ze sobą do domu, czy ciągle trzymasz je w HQ, czy może, gdy jesteś na trasie, bierzesz je do hotelu?
Praktycznie zawsze mam ze sobą gitarę, cały czas. Mam tony gitar w HQ, kilka trzymam też w domu, a w trakcie trasy koncertowej mam też gitarę, na której mogę pograć w pokoju hotelowym. Czasem chciałbym mieć ze sobą nawet dwie, ponieważ wczoraj wieczór bujałem się z Brentem z Mastodona i obu nam chciało się grać, ale pod ręką była tylko jedna. Jeden musiał podawać ją drugiemu, w te i z powrotem wymienialiśmy się tą gitarą, „Obczaj to”, „Musisz tego posłuchać”, i tak przez jakieś półtorej godziny.
A czy wiesz, ile gitar posiadasz?
Odmawiam policzenia ich. (śmiech)
Odmawiasz, ale tak na oko?
Wiele.
httpvh://www.youtube.com/watch?v=2k8bvmQM7Bc