Wywiad przeprowadzony przez redaktora naczelnego SO WHAT!, Stefana Chiraziego, z Jamesem Hetfieldem i Robertem Trujillo. Głównym tematem jest Wielka Czwórka. Dowiemy się między innymi skąd wziął się pomysł na całą imprezę, kto na niego wpadł, czemu nie doszło do tego wcześniej i w jakiej postaci Szatan nawiedza Hetfielda… Znalazło się też parę pytań, na które Robert Trujillo udziela bardzo ciekawych i wyczerpujących wypowiedzi. Członkowie zespołu nie omieszkali nadmienić o występie w Warszawie…
Jak dotąd zespoły były twarde, kiedy Metallica przygotowywała się do występu, zastanawiałem się, czy sprostają wyzwaniu, czy publiczność ma jeszcze odrobinę energii i jak przyjmą ją ci, który mają jej już wiele. Nie wątpiłem w ich umiejętność zagrania dobrego koncertu, uh-uh, to nie podlega dyskusji. Nie, po prostu zastanawiałem się, jak ten afisz, ten ‘moment’ może na nich wpłynąć. Pomimo, że nie miał być to ‘konkurs,’ to w istocie był.
Podczas występu byłem zdumiony. Metallica nie tylko stała się potężniejsza, ale też inna. Ich siła była wprost zjawiskowa, zdałem sobie sprawę, że oglądam (jak dla mnie) najlepszy koncert Metalliki od czasu występu w Meksyku rok temu. Stali się mocniejsi, wznieśli się na inny poziom, znaleźli się w innym miejscu, a cały ten proces sprawił, że publiczność w Warszawie przeniosła się w zupełnie inny wymiar. Wiem, że zespół nie chciałby, żebym tak mówił, ponieważ dla nich nie był to jakiś konkurs. Jednak ONI wymiatali tego wieczoru, ONI zostali odebrani najlepiej i to właśnie ONI wypadli najlepiej wśród tych wszystkich występów. Jeżeli BYŁBY to konkurs, to moim zdaniem oni go wygrali.
Leciałem do Zurychu na następny występ i stanąłem przed szansą porozmawiania z Jamesem i Robem o Wielkiej Czwórce i wyjaśnienia skąd wziął się na to pomysł. „Pamiętam , jak parę lat temu w samolocie…” , zaczął Rob, „…gadaliśmy o tym. Wydaje mi się, że ja na to wpadłem, spodobało się to Jamesowi, nakręcił się, przejął pałeczkę, wszystko temu sprzyjało. Pamiętam też, jak pytałem, czy te wszystkie zespoły grały kiedyś razem, w tak wyjątkowy sposób, rozumiesz…”
Stefan Chirazi: No ale grałeś na „Clash of the Titans” w 1990 ze Slayerem, Megadeth, Testamentem i Suicidal.
Robert Trujillo: Yeah, to prawda i pamiętam, że ty też tam byłeś! W tamtym czasie było to spore wyzwanie dla Suicidal. Krążyły plotki, że Megadeth nas tam wcale nie chce, tak więc skończyło się na tym, że Slayer i Suicidal byli przeciw Megadeth i Testamentowi, to było trochę dziwne. Pamiętam też, że było paru członków tych zespołów, którzy byli super fajni i chcieli chodzić z nami na imprezy, na przykład Chuck Billy z Testamentu był świetny i zawsze gdzieś z nami wychodził. Inni nie spotykali się z nami.
SC: Chłopaki ze Slayera też się z wami nie spotykali?
RT: Oni byli kompletnie odcięci od tego wszystkiego. Perkusista Megadeth też chyba z nami imprezował, ale oni byli wtedy pod ścisłymi zakazami. To znaczy, wydaje mi się, że Dave jest teraz o wiele bardziej wyluzowany w niż wtedy.
SC: Czyli generalnie, atmosfera jest bardziej przyjazna, tak?
RT: O tak, jeżeli jest jakiś duch współzawodnictwa między nami, to tylko tego pozytywnego. Teraz każdy się wspiera, wychodzi i gra najlepiej, jak potrafi. Wszyscy są dużo bardziej koleżeńscy. Dla mnie to bardzo ekscytujące, obserwować jak gra Megadeth. Podziwiam ich riffy i mocne brzmienie. Według mnie Anthrax zawsze przyjemnie się oglądało, wiesz, Slayer jest zawsze super ciężki i potężny, no i do tego za perkusją siedzi Lombardo.
SC: Czy czujecie, że ci goście w końcu dobrze czują się w swoich skórach? Może są jeszcze jakieś oznaki zazdrości co do Metalliki. Jeżeli tak, to dlaczego?
RT: Co do pierwszego, to tak. A na odpowiedz na pytanie ‘dlaczego?’, wpływa wiele czynników. Oczywiście przez bycie nowym członkiem, przez lata spotykałem się z zazdrością, nienawidzę tego mówić, ale może i z lekkim rozczarowaniem. Wszystko przez to, że Metallica zawsze miała być najcięższa, rozumiesz. Myślę, że był moment, w którym Kerry i inni wyczekiwali najcięższego album Metalliki.
SC: Rozumiem, rozumiem.
RT: Wiem jednak, że to się zmieniło. Jakieś półtora roku temu jadłem obiad z Kerrym i było super. Panowała świetna atmosfera. Oni zaczynali wtedy właśnie produkcję nowego albumu z Gregiem Fidelmanem, który był też naszym głównym inżynierem. Jesteśmy przyjaciółmi i obaj pomyśleliśmy, że jest to fajne. Pomyśleliśmy też, że można by zagrać razem parę koncertów. Nie sądzę jednak, ze miało to wpływ na obecne wydarzenia. Uważam, że James stoi na czele obecnej trasy. Kiedy to mówię, to mam na myśli też człowieka, który podejmuje decyzje. No ale tak, Kerry i ja gadaliśmy o tym.
SC: Ale przecież dla Jamesa musiało mieć to znaczenie, musiało go coś natchnąć by przejąć pałeczkę. Teraz masz inne nastawienie do całego tego wydarzenia, które jest mniej historyczne, a bardziej dla fanów.
RT: Tak, tak, to prawda. Jak już mówiłem, było to trochę dziwne, ponieważ pytałem „graliście kiedyś razem…?”, a ja grałem już wiele razy ze Slayerem czy Megadeth. On odpowiadał, „właściwie to nie.”
SC: (Do Jamesa) Tak więc, kiedy Rob zapytał, czy te zespoły wystąpiły kiedyś razem na jednej scenie, byłeś podekscytowany, słysząc to pytanie i możliwością tego zrealizowania? Czy sam pomysł może już wcześniej był w twojej głowie, a ty go odrzucałeś myśląc, ”e tam, nie możemy tego zrobić”?” Nie teraz,” rozumiesz.
James Hetfield: Yeah… Myślę, że pomysł narodził się wcześniej. Na przykład dla mnie był to moment, kiedy zostaliśmy wprowadzeni do Hall of Fame, zacząłem to rozważać. Poczułem się nostalgicznie. Rozmawialiśmy o wszystkich, którzy nam pomogli, to było super, sporo zabawy. Wyglądało to tak, „Stary, czemu nie mielibyśmy zaprosić Johny’ego Z, wiesz, Rona Quintana, wszystkich ludzi z pierwszych lat istnienia zespołu, starych znajomych, wszystkich przedstawicieli wytwórni płytowych. Zaprosić byłych członków, byłych pracowników, wszystkich. Stworzyć wielką imprezę pod szyldem Metalliki. Zaprosić każdego, kto pomógł, by ta nazwa była tym, czym jest dziś.” Potem to uczucie nostalgii zaczęło dotykać typu muzyki wczesnych lat 80 z LA, z Bay Area, chciałem ściągnąć ten tygiel narodów, wszystkich czujących to samo…wtedy wpadliśmy na pomysł zaproszenia zespołów, które nas zainspirowały, Exodus, Testament albo cokolwiek, tych, którzy, wiesz, pomogli nam w jakiś sposób. Potem zacząłem myśleć nad zgromadzeniem całej sceny thrash metalowej z Bay Area. Założenie było takie, żeby zgromadzić te wszystkie zespoły razem.
SC: Na przykład Exodus, Testament.
JH: Exodus, Testament, Forbidden, Vio-lence, bla bla bla, lista jest długa.
SC: To byłoby świetne.
JH: Oh, to cały czas może się stać i myślę, że byłoby dobrze coś takiego zrobić, ponieważ scena thrashu z Bay Area nie uzyskuje należnego szacunku. Potem to wszystko stworzyło Wielką Czwórkę. Tak to powstało.
SC: Jasne. Jasne, jasne.
RT: Pamiętam Dave’a Mustaina, lata temu, na Clash of the Titans, przewidując, że to się stanie. Mówił o chęci zagrania z Wielką 4. To było na tej trasie chyba jakoś w `90, albo `91.
JH: Nie był to odpowiedni czas. Niewystarczająco wiele czasu minęło. Mimo to, te cztery zespoły wciąż działają i większość z nas wciąż żyje. Czemu nie mielibyśmy zrobić teraz?
SC: Prawda. Porozmawiajmy teraz o zgrzytach, które się pojawiły, zwłaszcza z żalem do Dave’a Mustaina.
JH: To były moje stosunki z Davem, stosunki Kerry’ego Kinga i Dave’a… było tego sporo, wiesz, napięcia między poszczególnymi członkami zespołów. Chciałem wyjść na scenę z przekonaniem, że wszystko jest już dobrze. Coś jak… „jak tam z wami?” Zwłaszcza w Europie, heavy metal żyje, właściwie to przez ostatnie pięć lat nawet powstał z grobu, a my wciąż w tym siedzimy. Nie jest to zaskakujące? Zagrajmy najlepszy metalowy koncert i róbmy to z rozmachem. Nie potrzebujemy kłótni wewnątrz zespołu, wiesz, z mojego doświadczenia wynika, że na imprezie kończącej trasę dowiadujesz się najlepszych rzeczy o zespole. Na przykład, „yeah, to już koniec, i..hej, wow, jesteś perkusistą.” Wszystko jest na luzie, a ty jesteś daleko od tej atmosfery koncertowania, nie stresujesz się wywiadami, no i wiesz, „nie mogę z tobą teraz gadać, za dziesięć minut muszę być na scenie.” Postanowiliśmy zrobić taką imprezę przed trasą. Jestem naprawdę szczęśliwy, że każdy był zdolny do przyjścia w normalny dzień i zrobienia tego. Chciałem, żeby każdy był zrelaksowany i nadawał na tych samych falach. Żadnych poważnych przemówień, żadnego „bla bla bla.” Chcieliśmy wyjść razem, pogadać i obojętnie, kto będzie siedział przy jakim stole, wiesz, super! Nie chcieliśmy wielkiego okrągłego stołu, gdzie każdy będzie oddzielony od innych, poszliśmy gdzieś gdzie panowała atmosfera jak w barze, gdzie leży pełno jedzenia i jak chcesz zjeść, to proszę bardzo, śmiało. Jak nie chcesz, to się napij. Cokolwiek chcesz. Możesz usiąść gdziekolwiek chcesz. Skończyło się na tym, że zapanowała bardzo przyjemna atmosfera i po raz pierwszy przybyliśmy pierwsi. Byliśmy wcześnie. Potem, jako drugi, wszedł Dave (Mustaine), to było nieprawdopodobne. Nie mogło być lepiej, naprawdę.
SC: Chcesz przez to powiedzieć, że był to pierwszy raz od lat 80, kiedy z nim rozmawiałeś?
JH: Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Spotkałem go parę razy i w ogóle, ale nie pamiętam kiedy ostatnio. To nie ma znaczenia. Teraz jest w porządku, nie tylko z Davem, ale z każdym. Przeszłość to przeszłość i wiesz, bycie przyjaciółmi teraz wymaże całe to gówno dla dobra tego występu, namawiajmy się do tego, stary, chodzi mi o robienie tego w pozytywny sposób! Chcę, żeby Megadeth zagrał najlepszy koncert w ich karierze. Chcę, żeby Anthrax i Slayer zrobili to na 6. Dzięki temu my zrobimy tak samo. I tak na koniec, wszyscy wygraliśmy, zwłaszcza fani. Przyszli zobaczyć, mam nadzieję, najlepszy z najlepszych metalowych koncertów.
RT: Widziałem taki moment w Warszawie, po którym miałem, wiesz, motyle w brzuchu. Stałem naprzeciwko sceny podczas występu Megadeth, a James sprawdzał jak przebiega występ i stał jakoś niedaleko gitar Mustaina. Robił coś w rodzaju headbangingu, naprzeciwko niego stał Mustaine, który grał te swoje riffy i też headbangował. Wpatrywałem się w to. Tak nawiasem mówiąc, to oni jako jedyni nosili wtedy białe koszule. Dotarło do mnie, że jestem świadkiem historii. James to skromny gość, ale wiedziałem, że obserwuje dwóch najlepszych twórców riffów, tych dni i tej ery, byłem też szczęśliwy, widząc, jak ci kolesie z Orange County (hrabstwo Orange) dzielą się sceną w ten sposób. Później widząc jeszcze Slayera, widząc Kerry’ego Kinga pomyślałem sobie, że są to najlepsi goście od tworzenia riffów na naszej planecie, w związku z tym…
JH: …każdy z nich pochodzi z Orange County.
RT: Yeah. Jaka jest tam woda?
JH: W tej wodzie coś jest.
RT: Co jest w tej wodzie?
SC: Może chodzi mu o to, że jest ciepło i świeci słońce, i zawsze, wiesz, pogoda jest tam wspaniała.
JH: No w sumie to tak samo jest z Anglią, to całe Birmingham. Paru największych kolesi piszących riffy pochodzi z Birmingham.
SC: Taa, ale Birmingham jest smutne i ponure, a Orange County jest słoneczne.
JH: Właściwie, to w mojej głowie było smutno i ponuro. Tylko to się liczy, w porządku?!!!
SC: Dobra, dobra, stary, cieszę się, że nie wychowywałeś się w Birmingham. Byłbyś doom metalem jak się patrzy.
JH: No ale spójrz na ten doom i death metal, parę najcięższych zespołów pochodzi Florydy! Tam masz starych ludzi, plaże i Boga!
RT: Może to przez to, że tam (Orange County) dosłownie od każdego możesz dostać w łeb, czy to meksykanie, czarni, albo…
JH:…gangi.
RT: Albo od białych. Panuje tam dziwna atmosfera, wiesz o co mi chodzi?
JH: (uśmiechając się) Dokładnie! Ukradziono mi rower kiedy miałem jedenaście lat. Więc teraz chciałbym podziękować wszystkim gangom z Orange County za skopanie mi dupy i za sprawienie, że piszę teraz świetne riffy.
RT: Chodziło mi o to, że to porąbane, czaisz? To całe miejsce jest porąbane. Mimo to, wspaniale było zobaczyć tych gości cieszących się tym momentem.
SC: (do Jamesa) Z tego, co powiedział Rob wynoszę, że z jednej strony było to coś w rodzaju „Wow, James patrzy jak gra Dave.” A kiedy to stoisz przy jego gitarach, to „Whoa.” W mojej głowie pojawia się pytanie „Co zrobiłby Mustaine, kiedy się odwróci i zobaczy Jamesa stojącego przy nim?”
JH: Podbierałem mu kostki!!! Prawdę mówiąc, to stroiłem jego gitary! Nie no, poważnie, walnąłem go mówiąc „Hej, wymiatacie”, a on mi podziękował.
SC: Powiedziałeś mi, że to był pierwszy raz, kiedy widziałeś go jak gra, ze sceny.
JH: Yeah, widziałem jak gra Megadeth, ale nie ze sceny, jako uczestnik czy cokolwiek.
SC: Więc jednak oglądałeś ich występ jako fan.
JH: Właściwie to chciałem zobaczyć każdy zespół, żeby ocenić jak bardzo jest zdenerwowany, ponieważ my też trochę się baliśmy. Było to wspaniałe, ponieważ z takiego nastawienia wynika wiele dobrego, czasem sprawia, że czujesz się wyjątkowo ożywiony.
SC: W takim razie wy, bez wątpienia to podkręciliście, każdy był przerażony. I muszę to powiedzieć, ciężko mi było uwierzyć, że możecie być jeszcze lepsi, ponieważ zawsze jesteście bardzo dobrzy.
JH: Powiem ci, że Metallica kocha wyzwania. Po prostu. Na tym obiedzie, wiesz, Tom Araya i ja, no wiesz, on jest jednym z tych gości, o którym każdy myśli, że jest nie wiadomo jak zły, a tak naprawdę, to był jednym z najzabawniejszych na trasie. Ma taką aurę, że możesz bez przerwy z nim żartować. Zawsze było coś takiego między nami. W ogóle nie było napięcia. On zawsze powtarza, „Yeah, wszystko super, ale my nadal chcemy skopać wam dupy!” Ja odpowiadam. „Dokładnie o to nam chodzi, stary.”
SC: Muszą być jakieś śmieszne anegdoty z tego wieczoru.
JH: Oczywiście, większość tego zdarzyła się, kiedy gadaliśmy jedząc obiad, „O, dopiero co miałeś operację kręgosłupa?” – „Yeah, zobacz bliznę.” – „No bez jaj, ty też to miałeś?” Potem Dave wyskoczył ze stwierdzeniem, „Stary, mój kręgosłup też jest zjebany!” My wszyscy zaczęliśmy headbangować we wczesnych latach 80, a teraz każdy z nas może powiedzieć, „skończyła mi się gwarancja na kręgosłup”, „mnie też”, „o, i mnie…”
SC: Zamienialiście się masażystami i tym wszystkim!
JH: Yeah, dokładnie, „oh akupunktura, to i tamto,” wymienialiśmy się opowieściami o zabiegach i tego typu rzeczach. Całkiem zabawne.
SC: Tom już oficjalnie odpadł z headbangowania.
JH: Ma połączone kręgi. On i ja przeszliśmy ten sam zabieg.
SC: Ty nie masz połączonych kręgów, prawda?
JH: Nie. Mi wypadł dysk i jakaś kość musiała zostać przycięta.
SC: Cena za granie metalu. Teraz, kiedy widzisz jak gra Dave, twój umysł powraca do chwil, kiedy ty i on staliście na jednej scenie i razem występowaliście? Nie masz przebłysków pamięci?
JH: Szczerze mówiąc, nie mam. To znaczy, czasem pomyślę, „Wow, przerodziliśmy się we frontmen’ów i gitarzystów i jesteśmy główną atrakcją na koncertach, wow” To, z czego zdaję sobie teraz sprawę, to, że gdyby nie to picie, nie picie, czy cokolwiek, to by nie mogło działać. (bycie razem w Metallice -SC) Każdy z nas chciał prowadzić autobus, a nie dasz rady tego robić, jeżeli trzech z czterech gości tego chce. To nie zadziała. Za dużo siebie chciał w zespole, poważnie. I jak już mówiłeś, dobrze się stało, że pozostawiliśmy go samemu sobie, ponieważ na świat metalu przyszedł kolejny wspaniały zespół.
SC: To interesujące, ponieważ myślę, że muzycznie Megadeth poszedł w inną stronę niż Metallica, jest bardziej jak jakiś prog thrash rock, jest taki… rozmawialiśmy o tym… brzmi to czasem jak stoner thrash metal czy coś takiego. Jeżeli się w to wkręcisz to jest bardzo dziwna rzecz, naprawdę świetna, ale dziwna.
JH: Właściwie, to patrząc na te wszystkie zespoły tutaj, tak, to Wielka Czwórka, zaczynaliśmy wszyscy w tym samym czasie i może ktoś upchnął nas do tej samej szuflady, ale jeżeli przyjrzysz się tym zespołom, dostrzeżesz jak bardzo się różnią.
SC: Są bardzo różne. Każdy z nich kładzie na stół coś nowego.
JH: I właśnie dlatego ten koncert jest taki wspaniały. Anthrax ma w sobie tę pogodność, a Megadeth jest skrajnie techniczny, właściwie odtwarza utwory z albumu na scenie. Przejmują się swoją grą. No a Slayer jest brutalny. Mają w sobie Szatana! I dzięki temu wiesz, co jest w Slayerze takie fajne. Na koniec my robimy to, co robimy, rozumiesz. Tak więc, to duży koncert.
SC: W rzeczy samej. Zgaduję, że teraz każdego opuścił stres, tak? Nie będzie już nerwów? A może dalej będziecie starali się działać sami?
JH: Oh, myślę, że cały czas będzie tak samo. Każdy występ będzie coraz lepszy. To znaczy, tak jest zawsze, ale teraz nawet bardziej. Jak mogłoby być inaczej? Kiedy grasz riff z „Battery” i widzisz, jak Kerry King się w ciebie wpatruje, myślisz „O nie! W porządku, dam z siebie jeszcze więcej.” Wiesz, to inspirujące.
SC: Czy w takim razie sprawia to, że set lista staje się cięższa? Chodzi mi o to, czy będziecie grać teraz „Fight Fire with Fire” i tym podobne, żeby pokazać jakie potężne i napakowane utwory macie? A co z „The Four Horsemen” (utwór napisany przez Mustaina razem z Metallicą – SC), był to celowy wybór, czy po prostu odpowiednia piosnka na daną noc?
JH: Na pewno utwory umieszczone w secie są trochę bardziej przemyślane. Przez większość czasu, set wygląda tak, „Okej, ostatnio, jak tu byliśmy, to graliśmy to, to i to.” Chcemy to zamienić na coś nowego, świeżego, no i najważniejsze, chcemy, żeby fani nie usłyszeli dwa razy tego samego setu. Nawet jeżeli było to dwa lata temu. Dużo razy graliśmy w Warszawie, więc było nieco, ponieważ musieliśmy tam sporo pozmieniać. Tak więc to jest naszym głównym priorytetem. Druga sprawa to czy gramy na otwartym powietrzu, czy na hali. Na festiwalu gramy bardziej „festiwalowe” utwory, które ludzie będą podśpiewywać…
SC: To musi być zabawne, grać „Hit the Lights” i tym podobne dla 80, 90 tysięcy ludzi od sceny aż do samego końca, tam musi być ciasno…
JH: …Pierwszy utwór jaki razem napisaliśmy? O tak! Chciałbym powiedzieć, że to jest nawet trochę bardziej nostalgiczne niż połowa tych fanów. Wiesz, na końcu setu odkryłem coś dziwnego, kiedy mówię „Metallica was kocha”, ponieważ czuję jakbym reprezentował wszystkie zespoły. Nie chcę ciągle mówić Metallica, bo czuję potrzebę wypowiedzenia się w imieniu każdego zespołu, ponieważ wszyscy razem graliśmy. To brzmi trochę jak „Yeah, Metallica kończy set bla-bla-bla.”
SC: Rozumiem, nie chcesz, żeby wyglądało, że zawładnąłeś wszystkim.
JH: Nie, nie do końca.
SC: Muszę o to zapytać. Czy to, że spotkaliście się wszyscy razem, wpłynie jakoś na to, co będziecie teraz pisać?
JH: Nie teraz. Nie lubię być świadomy natchnienia. Wiesz, one przychodzą, kiedy chcą. I tak, może staniemy się bardziej techniczni, pogodni albo będziemy pod wpływem Szatana, nie wiem. Zobaczymy.
SC: Pod wpływem Szatana. W porządku! Chciałbym zwrócić uwagę na to, że James właśnie otrzymał wielki talerz z deserem i w jego oczach widać prawdziwego Szatana!
JH: O tak, pokusy na trasie są teraz zupełnie inne. Szatan przychodzi w postaci ciastka z kremem!