W czerwcu na naszym serwisie przeczytać mogliście obszerne wywiady z Jamesem, Larsem, Kirkiem i Robem przeprowadzone z okazji 30. urodzin Metalliki i opublikowane w specjalnym numerze brytyjskiego Metal Hammer i So What!. Zapraszamy do lektury kolejnej rozmowy dostępnej w tym piśmie – Dave Mustaine opowiada o zjednoczeniu ze swoim poprzednim zespołem podczas koncertów Big 4 i w Fillmore.
Steffan Chirazi: OK, zacznijmy od pierwszego podejścia do gry jako Wielka Czwórka i tych początkowych faz łączenia się z pozostałymi zespołami. Opisz swoje uczucia z czasu, kiedy to wszystko było Ci przedstawiane i nabierało kształtu.
Dave Mustaine: Cóż, nie okazywaliśmy publicznie tego, że jesteśmy w stanie grać ze sobą (przez dłuższy czas) i myślę, że teraz wszyscy wiedzą, iż nawzajem się lubiliśmy i podziwialiśmy. Chodzi o to, że… było trudno. Wiesz, patrząc wstecz na sam początek, zbyt dużo się wtedy działo, byliśmy po prostu dzieciakami. Pamiętam, jak doszły mnie pierwsze słuchy o trasie Wielkiej Czwórki, pomyślałem sobie, „To nie zadziała, ponieważ będziemy grać jeden zespół po drugim, nie widzę siebie lub Slayera grającego na małej bocznej scenie, lub coś w tym stylu, ponieważ nie brzmiałoby to jak Wielka Czwórka”, wiesz co mam na myśli? Męczyliśmy się z tym w tę i z powrotem, w tę i z powrotem, w tę i z powrotem zanim zgodziliśmy się na pierwszą datę.
Pierwsza była Polska, jak zapewne pamiętasz, byliśmy na tej niesamowitej kolacji zorganizowanej przez Metallikę przed pierwszym koncertem w Warszawie. Kiedy wyszedłem z samochodu, to było surrealistyczne. Było tak jak za dawnych dobrych czasów, kiedy mogliśmy bawić się na luzie z przyjaciółmi i nie wysyłano nas do psychiatryka. Tak więc było to dość surrealistyczne. Wszystko działo się niczym w biegu, psychodelicznie. Na zewnątrz zauważyłem Roberta Trujillo, podszedłem do niego, a on krzyknął do mnie, „Dave kocham Cię człowieku!” pomyślałem sobie, „Drwi sobie ze mnie, na pewno”. Wszedłem do środka i zobaczyłem Kirka, który powiedział mi to samo. Wtedy zacząłem się zastanawiać, „A może to naprawdę się stanie? Czy ja śnię?”. Pamiętam, że jak tylko zauważyłem Jamesa, zaczęliśmy rozmawiać ze sobą, następnie usiadłem, a obok mnie usiadł Lars, z którym rozmawiałem niemal bez końca. Wtedy Dave Ellefson powiedział mi, iż James powiedział mu, że „Lars zapewne zanudza teraz Dave’a na śmierć”. I zacząłem się tak naturalnie śmiać, ponieważ prowadziliśmy luźną rozmowę, rozmawialiśmy o tym, co się działo i innych takich rzeczach. Nie miałem pojęcia, że dojdzie to do Stanów, aż do stadionu Jankesów.
httpvh://www.youtube.com/watch?v=U2mm2QPkvSM
Więc wówczas twoje pierwsze uczucia były, tak przypuszczam, dosyć przychylne, czy tak? Można tak powiedzieć?
Nie powiedziałbym 'przychylne’, powiedziałbym, że byłem rozbawiony i sceptyczny.
Co takiego było tak zabawne? Czy był to fakt, że po tylu latach wszystko stawało się spokojniejsze?
Od wielu, wielu lat miałem ten sen, że zagram ponownie z Jamesem i Larsem. Nie wiedziałem, jak do tego dojdzie, jak się to objawi. Zaproponowałem, że powinniśmy nagrać razem płytę. Ja, James, Dave [Ellefson oczywiście- red.] i Lars, lecz wiem, że nie jest to zbyt profesjonalne podejście wobec Kirka i Roberta, nie chcę ich obrazić i nie uważam, że jestem od nich lepszy, czy cos takiego. Lecz myślę, że byłoby to coś fajnego zanim staniemy się zbyt starzy aby nadal grać, fajnie by było zrobić coś razem. I mając takie właśnie marzenie przez cały ten czas, nie przypuszczałem, że jest ono poniekąd przeczuciem tego, co ma się stać. Wiesz, mam na myśli wspólny jam na końcu każdego z koncertów, to było coś fajnego, a moje serce pragnęło wynieść to na następny poziom zażyłości z członkami mojego starego zespołu.
SC: Pozwól, że zrobię krok w bok na minutę jako, że wydaje mi się właściwe abyśmy wyjaśnili sobie kilka rzeczy nt. opinii, które wygłosiłeś w przeszłości o Metallice. Wiele razy błędnie Cię cytowano, lecz czuję też, że jesteś osobą, która mówi rzeczy prosto z serca, czasami nawet przyznajesz się, że nie zawsze to masz na myśli. Jeżeli padały w przeszłości jakieś „słowa” to zawsze opisywałem to jako „Oh Jezu, Dave znów się wzburzył. Nie można tego brać do serca”. Jest to według Ciebie uczciwa ocena?
DM: Taa. Mam na myśli to, że niby dlaczego miałbym mówić, że chcę z nimi grać jeśli nimi gardzę? To są odpady, takie śmieciowe dziennikarstwo. Lecz wiem jak się czuję i wiedziałem, że gdy wejdę na scenę tej nocy [mowa o występie Mustaine’a w Fillmore na 30-to leciu Metalliki – red.]to dzięki mnie coś się stanie. Czułem to w mej duszy, że ten dzień zapisze się w historii San Francisco.
SC: Chciałbym też coś wyjaśnić, nie mówisz częściej tego co może być „poprawne” niż to co nagle „czujesz” i czasami jest to tylko „chwilowe” odczucie, które nie powinno być brane jako ostateczne.
DM: Tak, przyznaję, że z mych ust nie pada wiele przełomowych słów. Lecz prawda jest taka, że nie trzeba pytać mnie co myślę, ponieważ nie jestem dosyć zwodniczy. Wierny ze mnie przyjaciel. Nie przychodzi mi na myśl zbyt wiele osób, które są tak lojalne jak ja. Jestem okropnym kłamcą, więc jestem typem osoby, którą każdy chciałby mieć za przyjaciela, czyż nie?
SC: (Śmiejąc się) Naprawdę jesteś okropnym kłamcą. Nie ma co do tego wątpliwości. Prawdę powiedziawszy, to muszę przyznać, iż zawsze uważałem, że posiadasz wiele zalet typowego Irlandczyka. Usiądziesz, oprzesz się na łokciach z tym swoim dowcipnym uśmiechem bez cienia zainteresowania. Co być może czasami doprowadzało Cię do tych sytuacji, w których nie zawsze chciałeś się znajdować. Zawsze czułem, że wszystkie uczucia, które wyrażałeś przez lata były prawdopodobnie w większym stopniu wiedzą płynącą z tego związku, który zawsze istniał z tymi gośćmi oraz latami przez, które nie byłeś w stanie tego podtrzymywać, ze względu na to co się stało i tego początkowego rozłamu.
DM: Cóż, tak. Czułem jakbym został wykopany z drużyny bez powodu, to co najbardziej bolało to fakt, że cały mój wkład został pominięty, lub był minimalny. Jak powiedziałem, moim pragnieniem zawsze było aby zakończyć karierę jeszcze raz grając z tymi gośćmi i to nam się udało i kocham to, teraz jestem zadowolony. Fajnie by było, wiesz, zrobić coś jeszcze, lecz to jest coś specjalnego dla specjalnych ludzi i myślę, że Lars i James prawdopodobnie wiedzą najlepiej jak to kontrolować. Ja? Ja chciałbym zagrać wszędzie na świecie.
SC: Zrozumiano. Pozwól więc, że zapytam o aspekt logistyczny imprez w Fillmore, jak Cię zaproszono? Zapewne przez Larsa. Wy dwaj zawsze byliście przyjaciółmi pomimo wszystko, nie?
DM: Na osobności tak. Lecz w przekazie publicznym było dużo niezrozumienia. Ludzie mówili różne rzeczy… dzięki Bogu obaj dosyć wcześnie nauczyliśmy się, że wiele rzeczy zostaje zagubionych a czasami ludzie są niczym małe urządzenia nagraniowe, które dodają swoje własne słowa, które nigdy nie zostały wypowiedziane. Jestem pewien, że on nigdy niczego nie inicjował. Nie zdarzało się to zbyt losowo, że dzwonił mój telefon i okazywało się, że to Lars. Lecz wiesz dużo do siebie pisaliśmy odkąd zaczęliśmy trasę Wielkiej Czwórki aż do koncertu w Nowym Jorku, pisałem nawet z Jamesem. Czasami on nawet zaczynał.
httpvh://www.youtube.com/watch?v=3pW3BSTFWOc
Dla mnie to było niesamowite, ponieważ przez długi czas byłem tym twardogłowym pasierbem, jeśli wiesz co mam na myśli. Istniała więc między nami przyjaźń. Myślę, że w Jamesie jest pewien rodzaj żartobliwości, który ludzie błędnie interpretują… nie zapominaj, że musiałem go bronić w San Francisco i cały czas wpadaliśmy w kłopoty będąc jeszcze razem w Południowej Kalifornii. Obrzucaliśmy się nawzajem obelgami, tylko po to aby sprawdzić kto z nas jest najokropniejszy i aby zobaczyć jak bardzo skandaliczni możemy być wobec ludzi. A czasami mówiliśmy sobie; gramy, lecz może timing nie jest odpowiedni, lub dobór słów jest zły.
SC: Ok, pogadajmy teraz o tej znajomości. Jesteście prawdopodobnie dwoma największymi architektami surowych riffów w historii nowoczesnego heavy metalu. Obaj z silnymi charakterami. Obaj z podobnymi tłami. Obaj macie wiele podobieństw, jest to frustrujące?
DM: On jest dla mnie bardziej jak brat niż alter ego, czy coś w tym stylu. Choć zauważyłem dawno temu, kiedy graliśmy pierwsze koncerty jako Metallica, że James nie był tak pewien siebie jak jest dzisiaj. I nie wiem czy postrzegałem to jako okazję, lub może byłem o to proszony, nie pamiętam, lecz to ja rozmawiałem z widownią pomiędzy numerami. Myślę, że to dobrze, iż obaj graliśmy te koncerty razem, ponieważ byliśmy oryginalnym dynamicznym duetem grającym na gitarach. Kto taki jeszcze był? Było Mercyful Fate, Judas Priest może…
SC: Dobrze się czułeś z tym, że podczas pierwszego koncertu w Polsce, James oglądał wasz występ z boku sceny?
DM: Wiesz co? Nie wiedziałem, że tam był aż zobaczyłem zdjęcia po wszystkim, lecz widziałem Larsa zanim weszliśmy na scenę.
SC: Lars jest, tak sądzę, częstym uczestnikiem, takich okazji kiedy tylko się nadarzają.
DM: Cóż pochlebiało mi to, że tam był. Nie myśl, że przyszło mi to z dużą łatwością, oczyściło mnie to. Nie myśli się gdy podejmuje się fatalne decyzje, które zmieniają twoje życie na zawsze, kiedyś powróci się do tego i naprawo to. Mam na myśli to, że poniekąd użyliśmy wehikułu czasu. Nie wiem czy znalazłby się jeszcze ktoś, kto cofnąłby się w czasie i wyprostował historię w ten sposób.
SC: Cóż, potrzebny do tego jest wysiłek ze strony każdego. Nie jest to coś łatwego. Lecz może także jesteś nareszcie bardziej pogodzony z tym wszystkim, może nareszcie zdałeś sobie sprawę z tego, że nie mielibyśmy Megadeth, gdybyś nadal był w Metallice. A Megadeth ma swoją siłę i spuściznę.
DM: Tak, lecz nadal czuję w środku jakbym biegł. Musiałem przebiec cała drogę, może i zdobyłem punkt, lecz byłoby to łatwiejsze, gdybym tylko zauważył swój problem z alkoholem i otrząsł się z tego. Nie zrozum mnie źle, wolałbym zostać nie wyrzuconym z Metalliki, niż zostać wyrzuconym i rozpoczynać wszystko od nowa, ponieważ nie jest to nic fajnego. Jestem błogosławiony, ponieważ znalazłem Dave’a Ellefsona i całkiem dobrze przez lata szło mi pomaganie ludziom.
SC: Muszę zapytać jeszcze raz. Naprawdę wierzysz w to, że gdyby ten oryginalny skład, w szczególności z Jamesem i Larsem, przetrwał razem, to nadal byłby z nami dziś?
DM: Nie wiem. Myślę, że gdybym został w zespole, to miałby on nieco więcej „średniowiecznego” brzmienia, zamiast tego prostolinijnego metalowego brzmienia jak teraz. Myślę, że zrobilibyśmy to jeśli… (krótka pauza) ponieważ nie jestem głupią osobą. Jeśli ktoś mówi mi „Hej, wiesz co, opierdalasz się” to wiem, że muszę skorygować moje współrzędne. Lecz nie poinformowano mnie o tym. I wiem dlaczego, byliśmy dzieciakami. A ja nie miałem nikogo do naśladowania. Więc jak tylko dostałem się do zespołu, poczułem tą ekspresję nieuwolnionej ciemności. Niedociągnięcie, poczucie bycia pomyłką, uczucia takie jak „Czy to ja spowodowałem śmierć tego ojca? Czy to przeze mnie moi rodzice się rozwiedli?”. Tak się właśnie czujesz, gdy jesteś małym dzieciakiem i nikt nie mówi Ci co się dzieje i spędzasz niezliczone godziny na próbach naprawy tego co zostało po twojej rodzinie. Lecz wiele nauczyłem się przez lata. Nauczyłem się już, że to co się mówi (a nauczyłem się tego na jednej lekcji) jest niczym tubka pasty. Jeśli starasz się włożyć pastę z powrotem do tubki, to nie wszystko się zmieści, coś zawsze zostanie na zewnątrz. Więc cokolwiek mówię, nawet jeśli mówię, że jest mi przykro za „to” to i tak nie ma znaczenia.
SC: W rzeczy samej, rozumiem jak czasami jedynie slogan przebija się i zostaje usłyszany, jest to coś niefortunnego. Lecz pozostawmy to już, ponieważ jestem zainteresowany tym jak czułeś się gdy po raz pierwszy pojawiłeś się w Fillmore?
DM: Byłem skupiony. Miałem robotę do zrobienia. Pomyślałem sobie „To jest mój czas, dostałem szansę pokazać fanom jak to naprawdę było”. Zamiast tego, oni cały czas myśleli, że Metalliką było wszystko to co się stało po tym jak opuściłem zespół. Nie było i chciałem aby fani zauważyli to co razem robiliśmy, dlaczego ludziom odpadały jaja gdy widzieli jak gramy, ponieważ byliśmy czymś czego należało się wystrzegać. Lecz wiesz, rzeczy się zmieniają i jak powiedziałem, byliśmy wtedy młodzi, popełniłem kilka błędów… lecz taa, wspaniale było móc zagrać z nimi. Miałem błędne odczucia na początku „Phantom Lord”, o ile się nie mylę, tylko z tego powodu byłem zmartwiony. Lecz nie, nie, było naprawdę wspaniale.
SC: Przysłuchiwałeś się pozostałej części gigu?
DM: Nie. Opuściliśmy Filllmore dosyć szybko, ponieważ musiałem ułożyć dzieciaki do snu.
SC: Kolejną wspaniałą rzeczą dotyczącą tego spektaklu jest to, jak ty i Kirk graliście razem z wielką swobodą, kto co grał i to, że on dał Ci całą potrzebną Ci przestrzeń.
DM: Cóż, to było naprawdę proste. Nie byłem zbyt przygotowany do zagrania numerów z Kill’Em All, ponieważ znam tylko to, co znalazło się na No Life ‘til Leather, skontaktowałem się więc z Jamesem. Zapytałem, „Zrobimy to tak jak na No Life ‘til Leather czy może tak jak nagraliście to na Kill’Em All?”, a on na to, „Tak jak na Kill’Em All”. Powiedziałem, „Głupi ja, myślałem, że po prostu będzie nas czterech”. Odpisał, „auć”. Żałowałem trochę, że to powiedziałem! Zapytałem więc ponownie, „Więc będę grał moje partie? Gram jedynie partie rytmiczne? Czy może to co gra Kirk?”. Odpowiedział, „Dogadaj się z Kirkiem jak już będziesz na miejscu”. Wszedłem więc na scenę, powiedziałem „Część” Kirkowi i on odparł „Hej”, ja na to, „Więc…” i chciałem coś powiedzieć, wtedy on mi przerwał, „Słuchaj, jesteś naszym gościem. Możesz grać wszystkie solówki”. Byłem całkowicie odurzony. Nie miałem pojęcia co się stało. Kirk w zasadzie oddał mi pałeczkę i pozwolił z nią biec, to było bardzo fajne, ponieważ te utwory kiedy są grane tak jak razem brzmieliśmy, zauważalna jest różnica w dźwięku pomiędzy gitarami. I myślę, że to jest to, dodając do tego różnicę pomiędzy Kirkiem a mną, pozwalając grać mi solówki, to było niczym lukier na ciastku. To było niesamowite.
httpvh://youtu.be/FduaHkkMt_A
SC: Z całą pewnością była to oznaka szacunku.
DM: To, co zrobił Kirk było bardzo, bardzo, bardzo, bardzo miłe i szlachetne. To było jakby jeden rycerz pozwolił dosiąść drugiemu rycerzowi swojego konia, wiesz co mam na myśli? I naprawdę, chodzi tu o honor i braterstwo i temu podobne rzeczy, szlachetność też, w szczególności gdy chodzi o dwóch wielkich rogaczy, jak ja i Hetfield. To był ten lukier na ciastku. Nie mogłem prosić o nic więcej.
SC: Jeszcze dwa pytania. Pierwsze: czułeś miłość płynącą od tłumu fanów?
DM: Tak, od momentu gdy mnie przedstawiono. Kiedy ktoś brał udział w konkursie (nieco wcześniej) i wyszedł na scenę w koszulce Megadeth, wszyscy zaczęli buczeć, to było trochę rozczarowujące, ponieważ myślałem, „Ok, będę musiał zapracować na swoją super noc”. To nic wielkiego. Patrzę na to teraz ze spóźnionym refleksem, wszystko to jest w dobrej wierze. Ponieważ nie wiedziałem co oni robili. Nie miałem pojęcia o wszystkich tych uroczystościach, jakie miały miejsce przez ostatnie trzy dni.
SC: Moje ostatnie pytanie: stojąc tam i grając „Phantom Lord”, uderzasz struny, James uderza struny i wszystko leci, przeniosło Cię to do przeszłości, czy może po prostu cieszyłeś się tą chwilą?
DM: To było wspaniałe uczucie. Czułem się jakbym miał 3 metry wzrostu.
SC: Lecz to nadal było teraźniejsze, nie spoglądałeś wstecz czując się jakbyś znów miał 18 lat?
DM: Cóż, jest coś w ludzkich oczach. Starzeją się z wdziękiem, lub też nie. James, Lars i ja wiele razy nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy tej nocy, wątpię aby wielu fanów to zauważyło. Byliśmy połączeni. To było wspaniałe, po prostu rozjebało mózg.