Dotychczasowe albumy Bring Me The Horizon sporo namieszały w stylistyce deathcore/metalcore, jednak do tej pory grupa była rozpoznawalna głównie w kręgu fanów takiego grania. Wydany właśnie „Sempiternal” wydaje się być poważnym kandydatem do zabrania Bring Me The Horizon w zupełnie nowe rejony i ma szansę dotrzeć do znacznie szerszego grona odbiorców.
Radio nigdy nie było fanem czegoś, co określa się jako metalcore, jakież było więc moje zdziwienie, kiedy nie tak dawno usłyszałem na antenie radiowej Trójki „Shadow Moses”. Warto podkreślić, że nie była to godzina trzecia rano. Słuchając „Sempiternal” nie można oprzeć się wrażeniu, że będzie to zjawisko coraz częstsze, nawet biorąc pod uwagę liczbę decybeli serwowanych nam przez kwintet z Sheffield.
Trzeba powiedzieć jasno – taktyka, którą panowie obrali na nowym krążku niesie za sobą dość duże ryzyko, nowa płyta jest wyraźnie lżejsza niż „Suicide Season” czy choćby „Count Your Blessings”. Takie posunięcie to ryzyko utraty fanów, którzy oczekują od grupy kontynuacji dotychczasowej drogi, ale jednocześnie szansa (dość duża w tym przypadku) zdobycia nowych. Nie ulega wątpliwości, że na „Sempiternal” granica z deathcore została wyraźnie przesunięta w stronę metalcore.
Krążek otwiera „Can You Feel My Heart” i właśnie ten numer jest najlepszą wykładnią nowego grania BMTH. Przede wszystkim na nowym albumie jest dość duża porcja elektroniki. Drugą wyraźną różnicą jest wokalista Oli Sykes, a dokładniej jego styl śpiewania – znacznie mniej jest znanego z poprzednich krążków deathcorowego stylu, a pojawia się więcej czystych wokali. Również charakterystyczną rzeczą są w przypadku tej grupy chórki, których na płycie usłyszycie całe mnóstwo. Rzecz raczej niecodziennie spotykana w takim gatunku, jak i ciężkim graniu generalnie. Tym bardziej, że owe chórki świetnie uzupełniają pracę wokalisty, a na koncertach będą zapewne wspaniałą szansą na pojedynki z publiką.
Numery na płycie możnaby podzielić na dwie grupy – do pierwszej z pewnością zaliczymy bardziej klimatyczne i spokojne kawałki, a do takich z pewnością należy „Sleepwalking”. W podobnym bujającym klimacie, który zaczyna się od samplowanego piano, utrzymany jest „And The Snakes Start To Sing, oraz ulepiony według podobnie klimatycznego przepisu „Seen It All Before”. W tej grupie (mimo mocnego wejścia) jest też „Crooked Young” , w którym pojawiają się ciekawe smyczki jako dodatek, podobnie zresztą jak w finałowym „Hospital for Souls”. Mając taki arsenał dobrych melodii nie może dziwić, iż wymieniony jako pierwszy „Sleepwalking” został wybrany jako jeden z singli promującycg to wydawnictwo.
httpvhd://www.youtube.com/watch?v=lir3dzYIhz0
Do drugiej grupy numerów zaliczają się kawałki bardziej przypominające klasyczne granie chłopaków z Sheffield. Kto więc gustuje w decybelach, z pewnością odnajdzie się w „Shadow Moses”. To popisowy numer z tej płyty, który ma szanse stać się klasykiem tej grupy. Zapewniam, że nie bez kozery został wybrany na singiel promujący ten album. Można spodziewać się, że to od tego kawałka kwintet będzie rozpoczynał koncerty w najbliższym czasie.
httpvhd://www.youtube.com/watch?v=-k9qDxyxS3s
Zdecydowanie większą dawkę decybeli zawiera też siejący gromy „Antivist”, którego liryka mimo szczerych chęci raczej nie zagości na radiowej antenie. W tej grupie zapewne też odnotujemy „Empire (Let Them Sing)”. Rozpoczyna go Oli chwytliwą linią wokalną, aż prosi się, aby razem z nim krzyknąć linijkę „We’ve been surrounded by vicious circles”.
httpvhd://www.youtube.com/watch?v=sA5hj7wuJLQ
Trudno rozbijać na atomy cały album, jednak mówiąc szczerze na tym krążku nie ma słabych kawałków. Starzy wyjadacze tudzież koneserzy tak zwanego klasycznego metalu mogą szydzić z takiego grania, jednak ten krążek już teraz jest kandydatem do bycia płytą roku w kategorii „metal”. Panowie zupełnie nie mają zresztą kompleksów i wcale nie kryją się z tym, że ich inspiracją wcale nie są takie tuzy, jak Megadeth czy Iron Maiden, a ot choćby Linkin Park. Kto jednak nie ma oporów przed takim myśleniem, zdecydowanie powinien zapoznać się z tym albumem.