Adrian Belew, który przez prawie 30 lat tworzył z Robertem Frippem i innymi, zmieniającymi się muzykami progrockową legendę King Crimson, zaczynał swoją karierę w latach 70-tych u boku Franka Zappy. Tam wypatrzył go sam David Bowie, który zaprosił muzyka na trasę promującą album „Heroes”, na którym oryginalnie zagrał… przyszły kolega Belewa z zespołu, czyli Robert Fripp właśnie.
Teraz, po śmierci Bowiego, Belew na swoim profilu facebook podzielił się wspomnieniami dotyczącymi początków ich współpracy. Tłumaczenie tej niezwykłej i zabawnej historii możecie przeczytać poniżej.
Przypomnijmy, że Adrian Belew już w przyszłym miesiącu, a dokładniej 20 i 21 lutego 2016 r. wystąpi w Polsce. Muzyk, wraz ze swoim Power Trio zagra najpierw w Sali Koncertowej Radia Wrocław, a dzień później w warszawskiej Progresji.
W 1978 odbyłem swoją pierwszą trasę po Europie jako „wyczynowy” gitarzysta i wokalista w zespole Franka Zappy. Gdy graliśmy w Kolonii w Niemczech, według mojej wiedzy wśród publiczności był Brian Eno. Brian wiedział, że David Bowie szuka nowego gitarzysty na swoją trasę koncertową. Zadzwonił do Davida po koncercie i powiedział, że powinien zobaczyć gitarzystę Franka Zappy.
Następnego wieczoru występowaliśmy w Berlinie. Był taki fragment koncertu, w którym Frank grał długie gitarowe solo i większość zespołu, w tym ja, schodziliśmy ze sceny na parę minut. Gdy szedłem wgłąb sceny spojrzałem ponad konsoletę mikserską i zobaczyłem Davida Bowie i Iggy’ego Popa.
Wow! Nie mogłem w to uwierzyć!Podszedłem do Davida Bowie, uścisnąłem mu rękę i powiedziałem „Kocham to, co zrobiłeś, dzięki za całą muzykę.” On odpowiedział „Fajnie, chciałbyś być w moim zespole?” Odwróciłem się w stronę Franka i powiedziałem „Gram teraz z tamtym kolesiem.” David się zaśmiał i powiedział „Tak, wiem, ale gdy skończy się trasa Franka, moja zaczyna się 2 tygodnie później. Porozmawiamy o tym przy obiedzie?”
David powiedział, że zobaczymy się w naszym hotelu i kiedy do niego wróciłem, David Bowie i jego asystentka Coco Schwab siedzieli na kanapie w lobby. Gdy przechodziłem obok, szepnęli do mnie „Wejdź do windy, jedź do swojego pokoju, wróć za parę minut i spotkamy się na zewnątrz. Czeka tam na nas samochód.”
To było jak ze szpiegowskiego filmu.Gdy zszedłem na dół i wyszedłem na zewnątrz czekała tam czarna limuzyna. Kierowca otworzył okno i wsiałem do tyłu z Davidem i Coco. David od razu zaczął opowiadać o swoich planach na nadchodzącą trasę, jakie zagra piosenki, jak będzie wyglądać scena i tak dalej, i o tym, jak bardzo kocha moją grę na gitarze! To było takie ekscytujące! Powiedział, że zabierają mnie do jednej z jego ulubionych restauracji w Berlinie.
Ile jest restauracji w Berlinie? 25 000?
Dojechaliśmy do restauracji, weszliśmy przez frontowe drzwi i nikt inny, jak Frank Zappa i reszta zespołu siedzą przy pierwszym stoliku! Tak więc trójka z nas usiadła razem z Frankiem i zespołem. David, próbując być serdecznym, wskazał na mnie i powiedział „Masz niezłego gitarzystę Frank.”
A Frank na to „Pieprz się kapitanie Tom.”
(Frank zdegradował Davida z Majora Toma do Kapitana Toma.)
David upierał się „Och, przestań Frank, przecież możemy załatwić to po dżentelmeńsku?”
Frank odpowiedział „Pieprz się kapitanie Tom.”
W tym momencie byłem sparaliżowany. David powiedział „Więc naprawdę nie masz nic do powiedzenia?” Frank odpowiedział „Pieprz się kapitanie Tom.”David, Coco i ja podnieśliśmy się i wyszliśmy. Wsiadając do limuzyny David powiedział swoim cudownie brytyjskim sposobem „Myślę, że poszło całkiem nieźle!”
To był luty w Europie, więc było lodowato na zewnątrz, ale dla mnie było jeszcze bardziej mroźnie wewnątrz. Kiedy jesteś w trasie, tym bardziej z zatrudnionym zespołem profesjonalnych muzyków, musisz się z kimś bardziej zaprzyjaźnić; z tą jedną osobą, z którą spędzasz najwięcej czasu. Frank był tą osobą. Często siadałem obok niego, gdy podróżowaliśmy samolotami i autobusami, towarzyszyłem mu przy śniadaniu itd. Zostawałem w mieszkaniu Franka przez wiele weekendów podczas naszych 3-miesięcznych prób i czułem, że była to przyjaźń ponad sytuacją pracodawca/pracownik.Oczywiście teraz miał prawo się ode mnie dystansować. Wyrwał mnie z nicości, nauczył tak wielu rzeczy i rzucił na mnie jasne światło. Frank był moim mentorem i nigdy nie był dupkiem! Był szczodry, niesamowicie zabawny, błyskotliwy i pomocny. Geniusz. To był najlepszy czas mojego życia. To nigdy nie było moim planem, by wyrwać się spod opieki Franka na zawsze.Mieliśmy jeszcze 2 tygodnie trasy. Frank poinformował mnie już o swoich intencjach, gdy skończy się trasa. Powiedział, że wypożyczy wielką maszynę do edycji filmów i spędzi 3-4 miesiące na montowaniu naszego koncertu w film „Baby Snakes”. Wyjaśnił, że dostanę zaliczkę, czyli dostanę pieniądze za nic, tylko czekanie na kolejny projekt Franka. Odebrałem telefon od mojego menedżera. Teraz to było oficjalne: Zaoferowano mi 4-miesięczną trasę z Davidem Bowie. (Tak naprawdę trwała dłużej niż rok).Później tego dnia zmierzaliśmy autobusem na lotnisko. Postanowiłem przełamać lody. Podszedłem do ostatniego rzędu, gdzie siedział Frank. Powiedziałem mu o ofercie Davida. Przypomniałem mu o planach montażu jego filmu i o zaliczce i zapytałem, czy to nie byłoby bardziej sensowne, gdybym dołączył zamiast tego do Davida na 4 miesiące. Powiedziałem, że później chętnie wrócę. Frank wyciągnął się i uścisnęliśmy sobie ręce.Tego popołudnia, 26 lutego, graliśmy koncert w Brukseli. Jedną z piosenek, które graliśmy była „Yo Mama” Franka. Ale tym razem Frank zamienił słowa na „Your David”. I zaśpiewał tak:„Może powinieneś zostać ze swoim Davidem,
Zrobi ci pranie i ugotuje,
Może powinieneś zostać ze swoim Davidem,
Jest naprawdę głupi i brzydki też”.Dwa dni później trasa zakończyła się w Londynie w Hammersmith Odeon. Na scenie miał miejsce pewien incydent, który rozzłościł Franka. Na szczęście nie miałem z nim nic wspólnego. Frank zakończył koncert wcześniej i zszedł ze sceny. Następnego dnia większość zespołu wróciła z powrotem do Los Angeles, gdzie mieszkali. Później powiedziano mi, że Frank zwolnił zespół podczas tego lotu.Ja wsiadłem do samolotu do Dallas, by spędzić 2 tygodnie na próbach z Davidem Bowie.
Po tym, jak wpisy osiągnęły prawie 2-milionowy zasięg Adrian podzielił się jeszcze jedną historią:
Oto jedna z moich ulubionych historii z mojej pierwszej trasy z Davidem Bowie.
Szympans Zippy.
Madison Square Garden, 7, 8 i 9 maja 1978 r.
Przez 3 noce zespół Davida Bowiego grał w wyprzedanym obiekcie. Ciężko byłoby przebić moje podniecenie, gdy przechodziłem przez korytarze obwieszone wielkimi fotografiami wszystkich gwiazd, które tam były.
Sinatra, Elvis, Muhammed Ali, Lennon. Marilyn Monroe śpiewała „Wszystkiego najlepszego” dla Johna F. Kennedy’ego w Madison Square Garden.Jednym z dreszczyków towarzyszących podczas grania w MSQ jest zauważenie tych wszystkich znanych osób wśród widowni. Pamiętam badanie wzrokiem pierwszego rzędu i zobaczenie Dustina Hoffmana, który patrzył się na mnie. Po jednej stronie siedział Andy Warhol ze swoim wiernym towarzystwem, starającym się wyglądać jak najbardziej nonszalancko. Gdzieś na widowni byli też Talking Heads (zespół, w którym grałem później), Mick Jagger, Bianca itd.
To był festiwal rozglądania się.Są dwie rzeczy dotyczące naszego pierwszego dnia, które pamiętam najlepiej.Pierwsza to słonie.Słonie?Podczas naszego soundchecku, gdy stałem na scenie nagle usłyszałem zza siebie wyjące słonie.Obróciłem się, a za mną stały 4 słonie polewane wodą przez swoich trenerów za moim stanowiskiem scenicznym.
Za wielkim okrągłym budynkiem zwanym Madison Square Garden jest labirynt tuneli i magazynów, coś jak ma za sobą Disneyworld. Ewidentnie Ringling Brothers Barnum & Bailey Circus mieli wystąpić tam niedługo, a zwierzęta były trzymane w pomieszczeniach przy ogrodach. Przyprowadzili 4 słonie na karmienie i kąpanie.
Nie wyobrażacie sobie jaki byłem szczęśliwy.
Drugie pamiętne wydarzenie miało miejsce pomiędzy soundcheckiem, a koncertem. W jednej z naszych garderób był długi stół bankietowy zastawiony kwiatami, owocami, drinkami i różnego rodzaju jedzeniem. Dużo ludzi kręciło się wokół niego, a nawet parę małych dzieci.
Nagle otworzyły się drzwi i wpada szympans! Ubrany w bardzo jaskrawy pomarańczowy garnitur w pepitkę i ma na sobie rolki!
Zaczął jeździć dookoła stołu i gonić dzieci. Wrzeszczały zachwycone, jedzenie było wszędzie, szympans wydawał dziwne dźwięki. Totalny chaos.
Siedzieliśmy w szoku.
Wpadł menedżer.
Skąd wiedzieliśmy, że to jego menedżer?
Był ubrany w ten sam jaskrawopomarańczowy garnitur!
Jego menedżer rozdawał ulotki o sławnym szympansie Zippym, który pojawił się w 2 000 programach… bla bla bla. Ale nikt go nie słuchał.
Patrzyliśmy tylko na szympansa w garniturze jeżdżącym na rolkach po garderobie Davida Bowiego.
Poniżej możecie posłuchać Adrian Belew Power Trio w akcji w repertuarze King Crimson – Three of a Perfect Pair. Zapewne ten utwór także usłyszymy na polskich koncertach już za miesiąc: