2018 rok świetnie się zapowiada pod względem koncertów w naszym kraju. Już 18 sierpnia w warszawskim Parku Sowińskiego odbędzie się II edycja Prog In Park, na której wystąpią Ihsahn, Leprous, Sons Of Apollo oraz Anathema. Z wokalistą i gitarzystą tej ostatniej kapeli mieliśmy przyjemność porozmawiać. Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z Vincentem Cavanagh.
Karolina Pichla: Chciałabym rozpocząć naszą rozmowę pytając Cię o nadchodzącą drugą edycję festiwalu Prog in Park, który odbędzie się w sierpniu w Warszawie. W jednym z wywiadów wspomniałeś, że możemy spodziewać się utworów z minionych 20 lat. Chciałabym Cię zapytać jak się z tym czujesz. Oczywiście nie mówię tutaj o pijanych gościach krzyczących między utworami „Sleepless…A Dying Wish!”. Czy uważasz, że jest szansa, aby zachować równowagę pomiędzy spełnianiem życzeń fanów, a graniem tego co chcesz?
Vincent: Staje się to coraz trudniejsze z każdym albumem, ponieważ mamy ich teraz 11. Więc jeśli grasz 90 minut, jak masz to zrobić? Nawet jeśli zagrasz po kawałku z każdego albumu, to masz już 90 minut. Tak więc, staje się to trudniejsze, ale jesteśmy otwarci, aby to robić. Jesteśmy pozytywnie nastawieni do grania naszego materiału. Może wrócimy do zagrania czegoś z „Alternative 4”, które wydaliśmy w 1998 i za sprawą którego staliśmy się zespołem grającym rocka i wydaje mi się, że ten materiał by pasował. Jednak nie rozmawialiśmy w ostatnim czasie z Darrenem Whitem i Duncanem Pattersonem, naszym oryginalnym wokalistą i basistą. Niektóre kawałki z tego albumu oraz z „Eternity” (1996) brzmią świetnie i mogą znaleźć się w secie, więc nie jestem przeciwny graniu czegokolwiek. Lubię nasze stare kawałki. Myślę, że występuje powszechne błędne rozumowanie, że zespoły nie były zadowolone ze wcześniejszych dokonań, dlatego zmieniły swoje brzmienie. A prawda jest całkiem inna. Zawsze byliśmy zadowoleni z muzyki, którą tworzyliśmy jako nastolatkowie i jesteśmy też zadowoleni z tego, co tworzymy teraz. Powodem, dla którego zmieniliśmy się tak bardzo, jest to że jesteśmy artystami i robimy kolejny krok do przodu. Jest to dla nas tak normalne jak picie kawy o poranku. Pisząc muzykę, robimy to dla siebie. Natomiast kiedy gramy koncerty, wtedy oczywiście jest to bierna rozrywka. Lubimy uszczęśliwiać ludzi, a grając na żywo przywiązujemy większą uwagę do publiczności.
Kontynuując temat bycia progresywnym w kontekście robienia nowych rzeczy. Wiem, że jesteś wielkim fanem muzyki elektronicznej oraz masz na swoim koncie współpracę między innymi z elektronicznym zespołem Worriedaboutsatan. Czy rozważasz wydanie solowego albumu w tym stylu?
Jest to interesujący pomysł. Myślę jednak, że prędzej użyłbym muzyki elektronicznej tylko częściowo. Nie wiem, czy skomponowałbym cały album w tym gatunku. Dużo muzyki elektronicznej, jakiej słucham brzmi lepiej bez wokalu. Nie ma wielu artystów, którzy potrafiliby pracować z wokalem, który naprawdę by mi się spodobał. Właściwie jest tylko paru, którzy potrafią to zrobić dobrze. W tym tkwi problem. Jestem otwarty, aby zrobić coś takiego w przyszłości. Prawdopodobnie nie chciałbym tworzyć jednego gatunku muzyki, bo lubię grzebać głęboko w różnych światach. Bardziej skupiłbym się na pójściu w stronę innych obszarów, a nie tylko na świecie electro.
W takim razie może zechciałbyś podzielić się z nami oraz ludźmi, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z muzyką elektroniczną twoimi ulubionymi artystami?
Pewnie! Myślę, że Jon Hopkins jest absolutnie jednym z najlepszych. Jest on angielskim kompozytorem, który wydał właśnie nowy album zatytułowany „Singularity”. Natomiast 5 lat temu wydał on „Immunity” i uważam go najlepszy krążek 2013 roku. Oczywiście klasykiem, przy którym dorastałem i dzięki któremu po raz pierwszy wszedłem do świata electro był np. Aphex Twin. Nie jestem w stanie zaszufladkować go w jednym gatunku muzycznym. Uważam to za niesłuszne, bo jest on jednym z tych artystów, którzy wydają się tworzyć swój własny gatunek. Jest również dużo muzyków, którzy łączą różne style muzyczne, jak np. Vessels z Wielkiej Brytanii, czy wspomniany wcześniej Worriedaboutsatan. Apparat jako jedni z tych, którzy potrafią pracować z wokalem. Jedynym z moich ulubionych zespołów ostatnich 20-paru lat jest Boards of Canada. Robią oni wszystko w autentyczny, oldschoolowy sposób ze starymi urządzeniami, taśmami i prawdziwymi instrumentami. Właściwie bardzo lubię deadmau5, ponieważ jego produkcja jest fantastyczna i ma on bardzo dobre ucho, jeśli chodzi o realizację dźwięku w Hi-Fi. Jego produkcje są naprawdę z górnej półki. Ma on świetny zmysł do tworzenia melodii. Wiele jego rzeczy jest bardziej komercyjna od tego, czego słucham, natomiast jest to wciąż bardzo melodyjne, dźwiękowo bardzo dobre i piękne. Jedynym z moich ulubionych nagrań wszechczasów jest wydany przez grupę Global Communication album „76:14”. Usłyszałem go po raz pierwszy w połowie lat 90. Jest to album z gatunku ambient i pozostaje on ponadczasowy. Myślę, że jest to najlepszy album ambientowy wszechczasów. Również Kaitlyn Aurelia Smith jest bardzo dobra. Jest ona artystką z pogranicza synth/pop. Widziałem ją w ostatnim czasie, występującą jako support grupy Battles i było to coś świetnego. Swoją drogą Battles – niesamowici. Oni są jak z innego świata. Lubię też angielskich producentów, takich jak np. Chris Clark. Mogę tak wymieniać bez końca. Oneohtrix Point Never jest też interesującym projektem z Nowego Jorku. Wiesz, lubię też hip-hop. W świecie hip-hopowym dzieje się naprawdę dużo ciekawych rzeczy i powstaje wiele interesujących produkcji. Cenię artystów, którzy mają swoje własne, charakterystyczne brzmienie. Takie, że po włączeniu od razu wiesz, że to właśnie oni. Uważam, że oryginalność jest istotna w każdym rodzaju muzyki.
Słyszałam skrajne zdania na temat serwisów streamingowych jak np. Spotify. Chciałabym poznać twoją opinię na ich temat. Niektórzy artyści uważają te platformy jako coś szkodliwego dla ich sztuki. Czy spowodowały one dużą zmianę dla Anathemy?
Sądzę, że sposób w jaki artyści debatują jest sprawiedliwy. Powiedz: ile kosztuje miesięczna subskrypcja na Spotify? Powiedzmy, że jest to £10. Jest to £10 i przez ten miesiąc słuchasz tylko Worriedaboutsatan, którzy są undergroundowym zespołem w Wielkiej Brytanii. Zasadniczo nie mają oni wytwórni wydawniczej i robią wszystko samodzielnie. Ale ty słuchasz tego materiału przez cały czas. Więc myślę, że wtedy proporcja tego czego słuchasz w danym miesiącu, powinna być podzielona przez artystów, których słuchasz. Więc jeśli słuchasz tylko Worriedaboutsatan, cała suma twojej subskrypcji powinna być przyznana na tantiemy tego zespołu. Podobnie, jeśli słuchasz dwudziestu różnych artystów, miesięczna suma powinna być rozdzielona na dwudziestu artystów. Myślę, że to co robimy jest fair. Nie ma to dla mnie sensu, że ktoś, kto słucha bardzo fajnej undergroundowej muzyki i chce wspierać te zespoły i artystów, że jego pieniądze z subskrypcji trafiają do największych artystów na tej planecie, jak np. Ed Sheeran, One Direction, Justin Bieber, Adele etc. Po prostu nie ma to dla mnie żadnego sensu. W tym momencie jest to coś w rodzaju nowego przemysłu i musi być on związany jakimiś przepisami. Powinny być ustanowione prawa, które by zakazywały Spotify, Apple Music, Google Play Music i wszystkim innym, płacenia artystom tak mało, jak robią to teraz.
Czy myślisz, że social media wpłynęły na rozwój i popularność Anathemy?
Jest to dobry sposób, aby pozostać w kontakcie i sprawdzać aktualności. Wcześniej każdy musiał wchodzić na naszą stronę. Teraz każdy woli otworzyć Facebooka, Twittera czy cokolwiek. Nie mam konta na social mediach, nie potrzebuję tego. Miałem jedno, ale nie tęsknię za tym i nie chcę mieć go ponownie. Wchodzę na Twittera zespołu i myślę, że jest to super pomysł, aby mieć bezpośredni kontakt z naszą publicznością. Jest to coś wspaniałego.
Czy rozważałeś możliwość kontaktu z fanami w większym wymiarze? Mam tutaj na myśli pakiety meet & greet dla fanów, którzy chcieliby mieć możliwość spotkania się z całym zespołem. Wiem, że robiliście coś takiego w przeszłości, ale nigdy w Europie. Czy stoi za tym jakiś szczególny powód?
Myślę, że bylibyśmy otwarci, aby coś takiego zrobić. Ale sposób w jaki to widzimy jest taki, że zawsze chcieliśmy dać ludziom coś więcej. Niezbyt podoba nam się pomysł, że ludzie powinni płacić więcej pieniędzy, tylko żeby się z nami spotkać. Więc robiliśmy to w następujący sposób: przychodziliśmy wcześniej, graliśmy kilka utworów akustycznie i dawaliśmy fanom coś w rodzaju pamiątek. Upewnialiśmy się, że spotkaliśmy się z każdym z osobna, robiliśmy zdjęcia i całą resztę. Ale staramy się robić też coś dodatkowego. Jesteśmy z miasta zwanego Liverpool, które jest bardzo społecznym miastem. Pełnym ludzi z klasy robotniczej. Widzimy dużo ludzi, którzy nadmiernie wykorzystują te pomysły związane z zaangażowaniem z fanami i zwyczajnie zdzierają z nich pieniądze, licząc sobie fortunę za to. My nie chcemy tego robić. Nie jesteśmy tego rodzaju zespołem. Jest to też kolejna z rzeczy, które przywołują mi w myślach PledgeMusic. Wiesz, jest to bardzo fajny zamysł, ale ludzie nadmiernie to wykorzystują. Nie byłem na tej stronie przez jakiś czas, ale pamiętam, że widziałem pieprzony zespół chrześcijański, który pobierał opłatę w wysokości tysiąca euro czy dolarów, za możliwość zagrania w Fifę online z jednym z tych gości. Nawet nie w tym samym pokoju! Online, Jezu Chryste! Wiesz, ci goście podobno są chrześcijanami. Zawsze staramy się być bardzo, ale to bardzo ostrożni. Zawsze chcemy mieć pewność, że szanujemy naszą publiczność, a oni wiedzą, że ich nie orżniemy. Jest to dla nas niezwykle istotne.
Jestem również ciekawa twojej kolaboracji z Petterem Carlsenem. Czy mógłbyś opowiedzieć nam, jak poznaliście się i jak zaczęła się wasza współpraca?
Natknąłem się na niego dzięki Danny’emu. Nie wiem, jak on spotkał Pettera, ale on właśnie wydał w tamtym czasie swój debiutancki album. Danny słuchał go i pomyśleliśmy, że materiał jest świetny. Miałem okazję go poznać i pojechaliśmy w trasę, świetnie się bawiliśmy, zostaliśmy szybko dobrymi kumplami i nadal pozostajemy w kontakcie. Myślę, że powinniśmy to robić częściej w przyszłości. Nie wiem jednak co dokładnie.
Ostatnie pytanie: The Beatles czy Pink Floyd?
Ooo The Beatles. Szczerze mówiąc, jest to trudne pytanie. Beatlesi są zawsze numerem jeden i kropka. Są naszym ulubionym zespołem. Swoją muzyką wpłynęli na nas najbardziej, kiedy dorastaliśmy. Najlepsi kompozytorzy utworów w historii. Pink Floyd był również dla nas niezwykle istotny. Bardzo dobre pytanie, ale The Beatles zawsze będą pierwsi.
Dziękuję za poświęcony czas i do zobaczenia w Warszawie.
Do zobaczenia w sierpniu na Prog in Park! Mam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić.
