Już za niecały miesiąc Airbourne zagra 3 koncerty w naszym kraju, a trochę później wyda swój czwarty album – „Breakin’ Outta Hell”. Z tej okazji porozmawialiśmy z gitarzystą grupy, Davidem Roadsem. Przeczytajcie co David mówi o polskich fanach, o przywiązaniu do oldschoolowego rocka i jak wspomina swoje spotkanie z Lemmym.
DM.pl: Cześć Dave! Jak się masz?
David Roads: Cześć! Czuję się świetnie, a co u ciebie?
Wszystko w porządku, dzięki. Jak przebiega trasa? Dzisiaj jesteście w Holandii, prawda?
Tak, jesteśmy w Holandii. To koncert numer 8 jeśli się nie mylę, więc tak, jest naprawdę dobrze. Wczoraj przyjechaliśmy z Rosji, zagraliśmy tam dwa koncerty, w Sankt-Petersburgu i Moskwie. Jest naprawdę nieźle… Trochę ciężko w tej chwili, najpierw lot do Rosji, potem wczorajszy lot tutaj, więc nie było zbyt wiele czasu na sen.
Świetnie to słyszeć! Założę się jednak, że na pewno brakowało wam Polski. W ubiegłym roku zagraliście u nas trzy koncerty, w przyszłym miesiącu zagracie kolejne trzy. Co sprawia, że tak chętnie wracacie do Polski?
Och, wiesz, my po prostu staramy się grać wszędzie gdzie się da. Zagraliśmy parę naprawdę świetnych koncertów w Polsce ostatnio. Wiesz, Polacy to wspaniali ludzie, naprawdę świetni fani rocka, więc nie możemy się już doczekać aby do was wrócić. Postaramy się zagrać wszędzie gdzie możemy. Jeśli dobrze pamiętam to gramy 4 koncerty z rzędu w Polsce w przyszłym miesiącu (Dave pomylił się o jeden, zagrają u nas 3 razy – przyp. red.).
Wiesz, słuchałem waszej muzyki gdy przygotowywałem do tego wywiadu i muszę powiedzieć, że wasze utwory są tak energiczne, tak ciężkie, że aż mam ochotę komuś dokopać. Są także bardzo zaraźliwe i chwytliwe. Czy to z powodu przywiązania do oldschoolowego rocka?
(Śmiech) Tak, staramy się utrzymać naszą muzykę bardzo ekscytującą, to jest rodzaj rock n’ rolla, który nam się podoba. Głośne gitary, wpadające w ucho refreny, które każdy może śpiewać. Wiesz, gdy jest się ważnym zespołem grającym na żywo istotne jest, aby mieć jakieś chwytliwe piosenki na duże festiwale na przykład.
Mówiąc o starej szkole rocka – brzmienie Airbourne jest nadal porównywane z AC/DC. Słyszałem nawet stwierdzenie, że Airbourne to „AC/DC na sterydach”. Czy porównywanie do legendy ci przeszkadza?
(Śmiech) Nie, w żadnym wypadku, wiesz, jesteśmy oczywiście wielkimi fanami AC/DC, kochamy ich. Dla nas jest to bardziej styl rock n’ rolla. Jest wiele australijskich zespołów, które mają brzmienie podobne do AC/DC, to australijskie pop-rockowe brzmienie. To jest ta sama sytuacja, w której my jesteśmy. Ale wydaje mi się, że ta formuła działa. Mamy perkusję w takcie 4/4, otwarte akordy gitarowe, riffy, to bardzo przypomina AC/DC. Ale to jest formuła, która kształtuje ten rodzaj rock n’ rolla i myślę, że kiedy ludzie to słyszą, to po prostu myślą, że to brzmi trochę jak AC/DC.
A co sądzisz o tak zwanym AXL/DC? Czy uważasz, że Axl Rose oddał dobry hołd Brianowi Johnsonowi i Bonowi Scottowi?
(Śmiech) Ja uwielbiam Briana Johnsona. Po obejrzeniu filmików z koncertów z Axlem myślę, że zrobił kawał dobrej roboty. Samo wykonanie utworów i śpiewanie tych wysokich dźwięków zrobiło robotę, ale dla mnie, wiesz, AC/DC to Malcolm Young, Phil Rudd, Brian Johnson, Angus Young i Cliff Williams. Próbuję tylko powiedzieć, że ten zespoł to była ta piątka, a teraz trzech z nich nie ma. Tęsknię za starym AC/DC.
Jesteś obecnie dość mocno zajęty, zespół jest w trasie do końca roku, a nowy album ukaże się we wrześniu. Czego możemy się spodziewać po „Breakin’ Outta Hell”?
Mnóstwa jeszcze bardziej ekscytujących rockowych utworów – tym razem pracowaliśmy z Bobem Marlette, gościem, który wyprodukował nasz pierwszy album „Runnin’ Wild”. Był z nami również Mike Fraser który zmiksował krążek, on jest znany z pracy nad wieloma albumami AC/DC. Więc tak, pracowaliśmy naprawdę z zespołem marzeń. Mieliśmy bardzo dobre wibracje, każdemu kawałkowi poświęciliśmy odpowiednią ilość uwagi, nic nie było robione w pośpiechu. Mieliśmy dużo demówek, nad którymi pracowaliśmy przez dłuższą chwilę, ale gdy tylko weszliśmy do studia, wszystkie one po prostu się ładnie połączyły i utwory są jeszcze bardziej ekscytujące. Ale ogólne brzmienie albumu, dźwięki gitary, bębny, wokal – to będzie płyta, nad którą naprawdę posiedzieliśmy i poświęcilismy jej dużo czasu.
Cieszę się, że wspomniałeś Boba Marlette, z którym pracowaliście nad swoją debiutancką płytą. Chcecie wrócić do charakteru pierwszego albumu? Muszę w tym miejscu dodać, że jest to genialny krążek.
O, dzięki. Wiesz, to była część idei, po prostu chciał z nami współpracować ponownie. Akurat nam to pasowało, więc postanowilismy znowu pracować z Bobem. Jest to wspaniałe doświadczenie, on to robi od lat 70-tych. Myślę, że on po prostu zrozumiał nasz zespół, wie dokładnie czym jesteśmy. Ale myślę, że prawdopodobnie na nowym krążku będzie trochę charakteru „Runnin 'Wild” dzięki powrotowi Boba, ale to nie jest zła rzecz, to akurat dobre.
Jak wspomniałem wcześniej, wasza muzyka jest bardzo energiczna. Czy uważasz, że to właśnie dlatego jest tak powszechnie wykorzystywana w grach komputerowych? Pamiętam jak kiedyś grałem w jedną z części Need For Speed i „Blackjack” zabrzmiał w słuchawkach!
Tak, to bardzo dobrze dla nas, że producenci gier wykorzystują naszą muzykę, ponieważ graczy jest wielu w każdym wieku. Właściwie nie wiem, w jak wielu grach są nasze kawałki, wiem jednak, że jest ich całkiem sporo. Wiesz, niektórzy z nas to też gracze.
Skład Airbourne zmienił się ostatni raz w 2004 roku, co oznacza, że gracie razem już 12 lat. Musicie się dobrze dogadywać, prawda?
Tak, jesteśmy z pewnością świetną drużyną. Joel i Ryan (O’Keeffe, frontman i perkusista Airbourne – przyp. red.) są braćmi, wszyscy cieszymy się swoim towarzystwem na trasie. Podróżujemy z naszą ekipą, jest więc nas z dziesięć osób w autokarze. W trasie jesteśmy jak rodzina, gramy koncerty razem, w drodze na następne show pijemy wszyscy piwo. Wydaje mi się, że wszystko działa tak jak trzeba.
W ubiegłym roku nieodżałowany bóg rocka, Lemmy, zmarł. Pojawił się gościnnie w waszym teledysku do „Runnin’ Wild”. Pamiętasz spotkanie z nim?
Absolutnie, zagraliśmy wiele koncertów z Motörhead. Zabrali nas w trasę, gdy byli w Australii lata temu i to był pierwszy raz gdy spotkałem Lemmy’ego i chłopaków. To był prawdziwy zaszczyt ich supportować. Lemmy był naprawdę świetnym gościem, poświęcił nam mnóstwo czasu i naprawdę lubił naszą muzykę. Był też na tyle miły, by wystąpić w naszym klipie do „Runnin’ Wild” o czym już wspomniałeś. To było niesamowite, mieć go w nim. Opowiedział nam mnóstwo historii o Motörhead a także wiele innych, co było niesamowite. Był świetnym facetem.
Muszę nawiązać do waszych koncertów. Są zawsze pełne energii, piwa i potu, ale czy mieliście kiedykolwiek jakieś kłopoty przez wybryki Joela? W internecie krąży wiele filmików z nim wspinającym się po rusztowaniu na szczyt sceny, czasami było to około 20 metrów! Na pewno złamał kilka przepisów bezpieczeństwa.
Och, to było trochę niepokojące, ponieważ nigdy nie wiemy co on zrobi. Jednocześnie bardzo mu ufamy. Kiedy jesteśmy na scenie, Joel jest innym człowiekiem, scenicznym zwierzęciem. Ale wiesz, naprawdę bardzo mu ufamy, on robi show, w tym wszystkim chodzi o rozrywkę, a Joel zawsze stara się ją uczynić jeszcze lepszą.
Czy uważasz, że postawa zespołu – mam tu na myśli to, że traktujecie muzykę i występy na żywo jako dobrą zabawę – pomaga wam zdobyć fanów?
Tak, tak myślę. Również przez internet zdobywamy wielu fanów. Mam na myśli to, że mamy fanów w każdym wieku, ostatnio na pewno o wiele więcej dziewczyn przychodzi na koncerty, to naprawdę świetna sprawa.
Kto dla ciebie jako gitarzysty jest największą muzyczną inspiracją?
Cóż, oczywiście Malcolm Young z AC/DC, K.K. Downing i Glenn Tipton z Judas Priest. Bruce Springsteen, on jest świetnym wykonawcą. ZZ Top, lubię nawet taką muzykę jak Dire Straits, uwielbiam Marka Knopflera jak również Davida Gilmoura, kocham ich styl gry. Wiesz, mam bardzo długą listę różnych artystów, których lubię, ale to są moje główne wpływy.
Ok, dziękuję bardzo za twój czas i za ten wywiad. Bawcie się dobrze na trasie, skopcie nam dupy i do zobaczenia wkrótce w Polsce!
Nie ma najmniejszego problemu. Dzięki wielkie i do zobaczenia!
Jeszcze raz przypominamy, że Airbourne zagra trzy koncerty w naszym kraju już w przyszłym miesiącu – 15 sierpnia w Poznaniu, 16 sierpnia w Warszawie i 17 sierpnia w Katowicach.