Jeżeli poszukalibyście w słowniku języka polskiego co się kryje pod hasłem asymetria, znaleźlibyście lakoniczny „brak albo naruszenie symetrii”, a więc przeciwieństwo doskonałości, analogiczności, przewidywalności i powtarzalności. Asymetryczne byłoby też nasze lustrzane odbicie, które zamiast naśladować tego co mu narzucamy, zaczęłoby żyć własnym życiem. Asymetryczność to też jeden z paru terminów w moim osobistym słowniku, które jako pierwsze wymieniłbym, chcąc przybliżyć charakter muzyki progresywnej – muzyki pozbawionej schematów zwrotka-refren-solo, parzystego i naturalnego dla ucha metrum oraz hermetyczności gatunkowej. Czy zatem nie genialnym jest nazwanie płyty progresywno rockowej właśnie „Asymmetry”?
Jedną z cech z powodu której ludzie nie sięgają po progresywę jest fakt, że łamane rytmy, częste zmiany tempa i ogólna niestabilność kawałków, może dla wielu słuchaczy być po prostu męcząca. Dlatego też jeżeli miałbym komuś, kto chce rozpocząć przygodę z muzyką progresywną polecić ten jeden zespół i ten jeden album, byłby to na pewno „Asymmetry” australijskiego Karnivoola. Płyta przez którą się po prostu przelatuje a nie przebija, nagranie które zarazem jest tak przyswajalne, że spokojnie może wybrzmiewać w tle naszych codziennych czynności, by paradoksalnie z każdą kolejną, wyższą cyferką na wyświetlaczu odtwarzacza, kompletnie nas pochłonąć i zabrać nas w niesamowitą podróż począwszy od 1. do 14. kawałka.
Celowo użyłem słowa „podróż”, ponieważ takie właśnie wrażenie wywarło na mnie „Asymmetry” zarówno, gdy słuchałem go w domowym zaciszu, jak i podczas spaceru z nieodłącznymi słuchawkami. I w obu tych przypadkach nie chciałem by ta podróż się kończyła, więc od razu po końcowym 'Om’, ponownie musiałem usłyszeć początkowe 'Aum’ (Aum/Om to hinduski symbol doskonałości). Po tym zabiegu też uderzyła mnie dbałość zarówno członków Karnivool jak i producenta tego albumu o nawet najdrobniejszy szczegół tego nagrania. Efekt przypominający włączenie w 'Aum’ i wyłączenie w 'Om’ niewidzialnej taśmy magnetofonowej jest piorunujący i jedynie dowodzi, że album stanowi spójną i jednolitą całość tematyczno-muzyczną, której nie słyszałem w żadnym albumie-koncepcie od czasów „The Wall” Floydów.
OGÓLNE WRAŻENIE
Jeżeli chodzi o kompozycję krążka, charakterystycznym jest kończenie jednego kawałka klimatycznym wprowadzeniem do następującego po nim utworu. I niezależnie czy mamy tu do czynienia z horrorową, ambientową atmosferą pod koniec 'We Are’ przygotowującą nas na moje ulubione 'The Refusal’, czy też z wymownym uspokojeniem 'Sky Machine’ przed 'Amusią’, wszystko jest doskonale dopracowane i przemyślane. Dzięki takim właśnie smaczkom, „Asymmetry” nabiera filmowej ciągłości, gdzie dynamiczne zmiany scen i odpowiednie wyciemnienia trzymają widza w napięciu.
Zresztą analogia do filmu, a dokładniej do muzyki filmowej w przypadku tego albumu jest jak najbardziej na miejscu, dzięki wspomnianym już, nawiedzonym wstawkom ambientowym i elektronicznym, przywodzącym na myśl thrillery, czy tak jak w przypadku intro do 'Aeons’ obrazy sci-fi. I w tym miejscu chylę czoła przed Drew Goddardem (gitarzysta prowadzący i współzałożyciel Karnivool) oraz Nickiem DiDią, którzy usiedli za studyjną konsoletą. Efekty świetnie wspierają muzykę instrumentalną i choć co prawda nie każdy może być fanem elektroniki, to zabawa samplami, którą możemy usłyszeć w tytułowym 'Asymmetry’ doskonale oddaje asymetryczną i progresywną właściwość tej płyty. Ale przejdźmy do pracy gitar i perkusji w „Asymmetry”, bo nią oraz melodyjnymi i rozbudowanymi wokalami żyje ten album.
INSTRUMENTARIUM
Jako basistę oczywiście moją uwagę przykuł najbardziej instrument Jona Stockmana i sposób, w jaki buduje nie tylko tło każdego utworu, ale wręcz tworzy cały jego nastrój. Już od drugiego 'Nachash’ możemy usłyszeć agresywnie przesterowaną gitarę basową o naprawdę mocnym i wyrywającym membrany w uszach i głośnikach dźwięku oraz przyjemnym pomruku. Potężne i łamiące żebra niskie brzmienia z 'A.M. War’, 'The Last Few’ czy 'The Refusal’ nie przeszkadzają jednak w delikatnym, łagodnym i śpiewnym prowadzeniu ścieżki basowej z radiowego 'Eidolon’ czy jazzowego 'Alpha Omega’.
Jednak jeżeli już o gatunkach mowa to z pewnością Jon Stockman ze swoim potężnym basem odnalazłby się w metalu, czego dowodem na pewno jest mój ulubiony i niesamowicie złożony utwór 'The Refusal’ (intra nie powstydziłaby się żadna death metalowa kapela), w którym nawet sam Jon na metalcorową modłę prowadzi wokal w pierwszej części kawałka.
I tak jak basista Karnivool ma zapędy do ciężkich brzmień, tak pulsująca perkusja Steve’a Judda przywodzi na myśl jazzową, synkopową rytmikę. Skomplikowane, jak najbardziej progresywne metra przewijają się przez całość albumu, a bębniarz kapeli dodatkowo mógł zaprezentować niemal minutowe drum solo w krótkiej 'Amusji’.
Za melodię i wiosłowanie byli odpowiedzialni Hosking wraz z Goddardem, pokazując szerokie spektrum umiejętności od metalowego 'A.M. War’ po niemalże popowy 'Eidolon’, gdzie gitarzyści odsunęli się na drugi plan, ustępując miejsca basowi prowadzącemu sonorystykę tego kawałka. I ponownie jako fan czterostrunowców przyklaskuję Drewowi Goddardowi, że pozwolił poszaleć nieco sekcji rytmicznej.
Całość instrumentarium nadaje muzyce z „Asymmetry” pewnego swingującego pulsu, który sprawia, że ściana dźwięku członków Karnovoola przeradza się w coś, co najdoskonalej opisać może tekst z kawałka 'Aeons’: „I think there’s a pulse/But I don’t remember feeling/Anything close to this”.
WOKAL
I właśnie wokale zostawiłem na deser, bo jeżeli jeszcze nie słuchaliście Karnivoola i przeczytaliście o powyższej jazzowo-metalowo-rockowej mieszance instrumentalnej, to zapewne trudno wyobrazić sobie jak do czegoś tak złożonego można śpiewać i w jaki sposób to robić. Odpowiedź na to zna jedynie Ian Kenny, którego głos rzuca słuchacza na kolana, pozostawiając go zaskoczonego i absolutnie oszołomionego talentem frontmana zespołu z australijskiego Perth.Śpiew współzałożyciela kapeli to krystalicznie czyste, wysokie i pozytywkowe wręcz brzmienie, które w wielu utworach kontrastuje swoją nieskazitelnością z surowością gitar i perkusji.
Wokal Iana nie stara się nikogo naśladować i jest wolny od jakiejkolwiek stylistyki gatunkowej, której „Asymmetry” od strony instrumentalnej jest przecież pełne. Głos Kenny’ego, choć potężny, to absolutnie nie usłyszymy w nim czegoś sztucznego oraz wymuszonego, zaś skomplikowane ścieżki wokalne dodatkowo upiększone zostały kanonem tak jak w 'Alpha Omega’ czy zharmonizowanymi backing vocalami Goddarda i Hoskinga w 'The Last Few’. Jednak dwa kawałki, które przyprawiły mnie o przyjemne dreszcze to 'Sky Machine’ oraz 'Float’ w którym Ian dał pełny popis swojej niesamowicie rozciągniętej skali głosowej. Uwagę zwraca także semicka nuta którą wokalista włączył w swój lekko rozwibrowany falset we wspomnianych utworach, a także fascynująco wymownym tekstowo 'Alpha Omega’.
TEKST
I jeżeli już jesteśmy przy słowach oraz tytułach samych utworów, to w tej kwestii ponownie mamy do czynienia z czystym idealizmem. 'Eidolon’ jest rzeczywiście zjawiskowy, 'Asymmetry’ asymetryczne, a 'Alpha Omega’ jest opisem niedoskonałego boga (Hopeless in deep space/You made us wait like you used to/I was an utter disgrace/You made us sing „hallelujah”). W pewien sposób klimatyczne i w swej mroczności piękne teksty, przypominają mi nieco twórczość Joe Duplantiera z Gojiry, choć w opisywanym albumie jest mimo wszystko więcej melancholijnego zabarwienia.
PODSUMOWANIE
Czy „Asymmetry” pod kątem merytorycznym jest albumem-konceptem? Myślę, że jak najbardziej, biorąc pod uwagę poruszaną w nim tematykę boskości, nieskończoności, wiary oraz zwątpienia, których to doskonałym podsumowaniem jest medytacyjny 'Om’ zamykający krążek. Karnivool postanowił umieścić w nim wypowiedź filozofa i założyciela angielskich Anonimowych Alkoholików Geralda Hearda przy akompaniamencie ujmujących dźwięków niespiesznego fortepianu. Słyszymy w tym kawałku głos zadający Heardowi pytanie: „Co o tym sądzisz?” oraz jego rozbudowaną i najbardziej transcendentną odpowiedź, opisującą w poetycki sposób zagadnienie śmierci, wieczności oraz prywatnych wierzeń. Wycięte z kontekstu przemówienie tego myśliciela w perfekcyjny sposób reasumuje to, czego doświadczył słuchacz przez ponad godzinną podróż asymetrycznymi szlakami 3. albumu Karnivool. Jednak będąc dociekliwym, postanowiłem dociec co tak naprawdę było przedmiotem pytania zadanego Heardowi i ku mojemu zaskoczeniu okazały się nim… doświadczenia spowodowane zażyciem LSD. I ponownie w tym miejscu Karnivool trafił w sendo sprawy. Bo płyta „Asymmetry” jest moim absolutnym objawieniem roku i jednym z najlepszych 'tripów’ jakie kiedykolwiek dane mi było doznać podczas narkotyzowania się współczesną muzyką. „Asymmetry” to zdecydowanie muzyczny odpowiednik LSD.
Tracklista:
01. Aum
02. Nachash
03. A.M. War
04. We Are
05. The Refusal
06. Aeons
07. Asymmetry
08. Eidolon09. Sky Machine
10. Amusia
11. The Last Few
12. Float
13. Alpha Omega
14. Om
Ocena: 10/10 (Muzyczne Arcydzieło!)
Mateusz Sendecki